860 osób do zwolnienia w znanej polskiej fabryce. "Jasne, że się boję. Mam kredyt na mieszkanie, żona nie pracuje"
Firma MAN Truck & Bus SE przekazała w oficjalnym komunikacje, że musi przejść restrukturyzację, bo spada zainteresowanie produkowanymi tu autobusami. Jak wskazano, sprzedaż spadła z około 7400 sztuk w 2019 roku do około 4600 sztuk w 2021 roku. Stąd właśnie zapowiedź zwolnienia 860 osób spośród nieco ponad 3-tysięcznej załogi.
"Ze względu na pogorszenie się ogólnej sytuacji gospodarczej, spowodowanej wojną na Ukrainie i związany z tym wzrost kosztów materiałów i energii, w perspektywie krótko- i średnioterminowej nie można spodziewać się znaczącej poprawy sytuacji rynkowej i sprzedażowej, a tym samym rozwoju działalności autobusowej" - wskazano w oświadczeniu.
- Tyle ludzi na bruk puścić, gdy święta idą? Brak na to słów. Każdy chodzi teraz i się boi, że to jego te zwolnienia obejmą - mówi pan Adam (imię zmienione), pracownik fabryki MAN, którego spotykamy przed firmą. - Podobno mają zwalniać tych, którzy chodzili dużo na zwolnienia lekarskie albo mieli kary dyscyplinarne. No strach jest, bo jeszcze nic dokładnie nie wiadomo - dodaje pan Jan, który do pracy dojeżdża z jednej z pobliskich miejscowości.
- W zakładzie już stanęła choinka. Pracownicy piszą w internecie, że teraz tylko czekać wymówień, które znajdą pod tą choinką - mówi szef "Solidarności" w zakładzie Jan Seweryn. Twierdzi, że zarząd firmy nie rozmawiał ze związkami ani o kryteriach zwolnień, ani o tym, kto będzie zwalniany. W firmie mówi się jedynie, że mają to być głównie osoby zatrudnione nie przez samą fabrykę, ale przez agencję pracy tymczasowej. - Ale będą to też osoby zatrudnione normalnie, na umowach w zakładzie MAN. Chcemy, by do 10 grudnia przedstawiono nam listy z nazwiskami - mówi TOK FM związkowiec.
- Podobno przenoszą część produkcji do Turcji, bo tam jest tańsza siła robocza. Jest nieciekawie, mówiąc krótko - przekonuje kolejny z pracowników. - Jasne, że się boję. Mam kredyt na mieszkanie, raty poszły w górę, żona nie pracuje. I nie wiem, czy będę miał szansę nadal pracować, czy nie - dodaje z rozgoryczeniem w głosie.
- Pracownicy są bardzo zaniepokojeni i przeżywają. Nie ma się co dziwić. Część na pewno znajdzie pracę, ale rynek wszystkich zwolnionych nie wchłonie - mówi Jan Seweryn. - Zarząd (...) napisał w oświadczeniu, że zaproponuje pracownikom pracę w innych fabrykach MAN w Manowcach na Słowacji i w Niepołomicach pod Krakowem. Nikt tam przecież nie pojedzie, to jest za daleko. Ludzie tu są uwiązani. Mają domy, rodziny, dzieci chodzą do szkoły - tłumaczy szef "Solidarności".
Zwraca uwagę również na to, że pracownicy firmy mogą zostać bez odpraw, bo zarząd - jak twierdzi związkowiec - nie ogłosił formalnie zwolnień grupowych. - Domagamy się rozmów o odprawach, by ludzie mieli za co przeżyć kolejne miesiące - stwierdza Seweryn.
Rzeczniczka fabryki odmówiła wypowiedzi przed mikrofonem, odesłała nas jedynie do komunikatu.
Fabryka MANa w Starachowicach Fot. Anna Gmiterek-Zabłocka/ Radio TOK FM
- Pracownicy obawiają się jednego, że będzie ciężko im znaleźć pracę, tym bardziej że MAN jest jedną z lepiej płacących firm na rynku starachowickim - mówi szef Związku Metalowców w zakładzie Piotr Żmudziński. - Wśród ludzi dominuje smutek, obawa przed bezrobociem. Mają zobowiązania, rodziny, dzieci na utrzymaniu i się boją - dodaje.
- Wiadomo, jakie mamy dzisiaj czasy. Po pierwsze ceny wszystkiego cały czas idą w górę. Po drugie nie ma pracy. Po trzecie nie wiadomo co z cenami gazu i prądu. Ta zapowiedź zwolnień naprawdę spadła na nas jak grom z jasnego nieba - dodaje pracownik fabryki pan Wojciech (imię zmienione).
"Negatywne zaskoczenie"
Dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Starachowicach Jarosław Nowak przyznaje, że informacja o tak ogromnych zwolnieniach w zakładzie MAN bardzo go zaskoczyła. - Firma MAN do tej pory budowała zatrudnienie, budowała kadry, rozwijała zamówienia i raczej sądziliśmy, że dalej będą się zastanawiać, jak zorganizować nowe miejsca pracy. Natomiast informacja o zwolnieniach była negatywnym zaskoczeniem, zwłaszcza dla tych ponad 800 rodzin. Bo to przecież chodzi o całe rodziny - mówi Nowak.
Jak dodaje, spotkał się z przedstawicielami firmy, którzy potwierdzili swoje plany. - MAN to u nas bez wątpienia największy pracodawca, który wskazywał do tej pory pewne trendy na lokalnym rynku pracy. A jeżeli to jeszcze zespoimy z innymi zwolnieniami grupowymi, które na przestrzeni ostatnich miesięcy miały miejsce - choćby w firmie Cerrat - no to nie napawa to optymizmem - tłumaczy dyrektor Urzędu Pracy.
Urzędnicy na razie nie dostali z fabryki żadnych informacji na temat tego, jakie grupy zawodowe będą zwalniane. - Zapewne gdyby to dotyczyło lakierników czy spawaczy, to pewnie te osoby nie miałyby problemu ze znalezieniem pracy, bo rynek w tym zakresie jest bardzo chłonny - dodaje nasz rozmówca.
Fabryka MANa w Starachowicach Fot. Anna Gmiterek-Zabłocka/ Radio TOK FM
W sprawę zaangażował się też prezydent Starachowic i starosta powiatu starachowickiego. Rozmawiają z innymi lokalnymi przedsiębiorcami (m.in. z firmą produkującą wiązki do kabli czy dużym zakładem mięsnym). - Przystąpiłem do rozmów z firmami zlokalizowanymi na terenie naszego miasta tak, aby uzgodnić z prezesami, w jaki sposób miasto może pomóc, aby zwiększone zostało zatrudnienie właśnie w tych firmach zlokalizowanych w Starachowicach - mówi prezydent miasta Marek Materek.
Miasto chce też znaleźć nowe tereny pod inwestycje, by stworzyć nowe miejsca pracy. Nie jest to jednak łatwe, bo Starachowice to teren otoczony lasami, których nie można wycinać. Nieoficjalnie pojawiają się informacje, że w mieście mogłaby powstać jednostka wojskowa, która być może zatrudniłaby część bezrobotnych. Ale to dopiero pieśń przyszłości. Na razie sytuacja na rynku pracy na pewno sie pogorszy. Przez ostatnie lata liczba bezrobotnych wahała się w granicach 3-3,5 tysiąca osób. W nowym roku na pewno wzrośnie.
-
Nagły zwrot Niemiec. "Traktują Ukrainę jako zasób"
-
Marsz Miliona Serc zadedykowano pani Joannie, ale nikt jej nie zaprosił. "Moja historia została wykorzystana"
-
"Aż mnie pani podkręciła". Prof. Kowal ostro o słowach Waszczykowskiego. "Dziecinne i infantylne"
-
Spór o religię w lubelskim liceum. "Mamy się tłumaczyć?". Rodzice oburzeni, dyrekcja dementuje
-
Katastrofa w seminariach i "ciemna noc" Kościoła. "Stworzono w nim eldorado dla przestępców"
- Szef dyplomacji UE odwiedził Odessę. "Będziemy z Ukrainą tak długo, jak będzie trzeba"
- Twitter, czyli "syndrom Szymborskiej-Gołoty". Prof. Matczak o "igrzyskowości polityki" [FRAGMENT KSIĄŻKI]
- Wybory na Słowacji. Kolejki w Bratysławie. Kilka skarg na naruszenie ciszy wyborczej
- Wypadek na A1. Łódzka policja wydała oświadczenie: Kierowcą nie był funkcjonariusz ani jego syn
- Orlen dba o nastroje wyborców, prezes Glapiński melduje prezesowi wykonanie zadania. A po wyborach "choćby potop"