W tym miejscu święta obchodzono dwa razy. "Jak grof, czyli na bogato"
O wyjątkowym parku w Świerklańcu pisaliśmy już na naszym portalu. Do malowniczej miejscowości na Górnym Śląsku ściągają mieszkańcy i turyści (nie tylko ze Śląska). Park, będący tu największą atrakcją, liczy aż 180 hektarów i znajduje się pod opieką konserwatora zabytków.
W okresie świąt Bożego Narodzenia Świerklaniec jest jeszcze bardziej malowniczy. - Staramy się podtrzymywać tradycję. W holu [znajdującego się w parku - red.] Pałacu Kawalera każdego roku stoi jedna z najpiękniejszych choinek, wybrana specjalnie do tego miejsca - mówi Zbigniew Banaś, pasjonat historii świerklanieckiego parku. - Oprócz tego są podświetlone balustrady i ogień w jednym z dwóch olbrzymich kominków. Dochodzi też przepiękna sceneria w całym parku: śnieg skrzący się na gałęziach drzew i ośnieżone cztery figury Emmanuela Fremieta - dodaje.
Dwukrotnie świętowanie
Park w Świerklańcu założony został w latach 1670-1680 przez linię rodu Henckel von Donnersmarck. Donnersmarckowie byli ludźmi bardzo bogatymi, którzy - jak słyszymy - lubili się pokazać. Na stołach zawsze królowały u nich luksusowe potrawy - dziś powiedzielibyśmy "z najwyższej półki".
- Gdy zbliżały się święta, dokonywano odstrzału zwierzyny w okolicznych lasach i spuszczano wodę z jeziora. Odbywało się wtedy wielkie rybobranie. Pracownicy Donnersmarcka ładowali te ryby do koszy i każdy z nich dostawał świąteczny przydział karpia - opowiada Zbigniew Banaś.
Zaznacza, że w czasach PRL rodzinę Donnersmarcków przedstawiano jako ród wyzyskujący robotników, ale przekonuje, że "to nie ma nic wspólnego z prawdą". - Donnersmarckowie dbali o swoich pracowników, którzy mieli świadczenia socjalne. W Świerklańcu powstał specjalnie dla nich szpital i dwie szkoły - mówi Banaś.
Park w Świerklańcu,jedna z rzeźb Emanuela Fremieta Bogdan Widawka
Święta Bożego Narodzenia odbywały się w Świerklańcu dwa razy, ponieważ Katarzyna - druga żona Guido von Donnersmarcka - była wyznania prawosławnego. Świętowano dość hucznie.
- Kiedyś na Górnym Śląsku popularny był zwrot: "jeść jak grof" lub "żyć jak grof", czyli "na bogato" ["grof" pochodzi od niemieckiego tytułu szlacheckiego "graf" - red.]. Teraz rzadziej słychać takie określenia, ale doskonale pokazywały, jak Donnersmarckowie obchodzili Boże Narodzenie - opowiada nasz rozmówca.
Przy okazji świąt organizowano polowania, na które zapraszano ważne osobistości. Stąd na świąteczne stoły w zamku i do Pałacu Kawalera trafiały zawsze bażanty, zające czy dziki. Nie brakowało też potraw z ryb. Dziś, zwłaszcza na Górnym Śląsku, podstawową potrawą wigilijną jest karp. Ale dawniej Świerklaniec przez całe lata kojarzony był ze szczupakiem - można było tu złowić naprawdę imponujące okazy.
Oprócz wielkiego folwarku, Donnersmarckowie mieli też duże zakłady ogrodnicze, dlatego świąteczne stoły zastawione były również owocami - tych nie trzeba było sprowadzać, bo uprawiane były na miejscu.
Pałac Kawalera w Świerklańcu Bogdan Widawka
Pasterka od 1905 roku
W parku - w kościółku rodzinnym Donnersmarcków - od 1905 roku regularnie odbywała się pasterka. W 1945 roku kościółek został jednak zdewastowany i w takim stanie pozostawał do 1983 roku, kiedy to miejscowy proboszcz postanowił go odrestaurować. Tym samym tradycja pasterek w parkowej kaplicy została przywrócona i trwa do dziś.
Kościółek jest niewielki, klimatyczny, udekorowany w drewnie. - Jeśli utrzyma się zimowa aura, to w nocy cała okolica wygląda wspaniale i bardzo urokliwie. Warto przyjść na tę pasterkę - zachęca Banaś.
Tradycją, która także utrzymała się w Świerklańcu, są kuligi. O ile dawniej brali w nich udział głównie najbogatsi, o tyle później za sanki chwytali już niemal wszyscy - starsi i młodsi. Niestety czas pandemii wstrzymał ich organizację. Być może niedługo znów będzie można zwiedzić park z perspektywy sań. - Park jest wielki, jest co oglądać - zapewnia nasz rozmówca.
Park w Świerklańcu otwarty jest 24 godziny na dobę. Do końca roku, po zmroku, na fasadzie Pałacu Kawalera można zobaczyć spektakl mappingowy "Historia miłości Guido i Blanki" - z udziałem śląskich aktorów, którzy użyczyli swych głosów. I tak narratorem jest Mirosław Neinert, Blankę gra Barbara Lubos, a w rolę Guida wcielił się Robert Talarczyk. Spektakl jest bezpłatny. To jedna z piękniejszych opowieści tego regionu. - W zimowej scenerii spektakl wygląda wspaniale - zapewnia Zbigniew Banaś.
- Szydło o Żelaznej Kopule. "To jest tak głupia wypowiedź, że nóż się w kieszeni otwiera"
- Dzieci z DPS-u na kolanach szorowały kościół. Nowe informacje w głośnej sprawie
- TV Republika, Popek i "Wstajemy". Obejrzeliśmy nową śniadaniówkę, żebyście wy nie musieli
- Impreza Zjednoczonej Prawicy w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Wezwano Straż Marszałkowską
- Plakaty we Wrocławiu wywołały burzę w sieci. Jacek Sutryk się tłumaczy
- Europa największą światową potęgą? Tusk krótko o tym, dlaczego tak nie jest
- Wybory samorządowe 2024. Kto wygra w Gdyni? Nowy sondaż pokazuje faworytkę
- Wstrząs w kopalni Mysłowice-Wesoła. Zmarł jeden z górników
- Donald Trump spotkał się z Andrzejem Dudą. "Jest moim przyjacielem"
- Polska powinna wspierać Izrael? Analityk mówi o powiązaniach z Bliskim Wschodem