Dociera do miejsc, do których z pomocą nikt nie przyjechał. "Tam brakuje wszystkiego"

REKLAMA
- Spotkałem ludzi, którzy przez sześć miesięcy mieszkali w piwnicach, bali się wyjść nawet po drewno czy wodę - mówi nam Bartłomiej Wadas, mieszkaniec Śląska, który jeździ do Ukrainy z pomocą humanitarną. Stara się docierać do miejscowości na wschodzie kraju. Zorganizował już kilkanaście wyjazdów.
REKLAMA
Zobacz wideo

Bartłomiej Wadas prowadzi dwie firmy i dzięki temu może się zaangażować w pomoc Ukrainie. Robi to od początku wybuchu wojny, na różne sposoby. Zaczęło się od wyjazdów na granicę, skąd przywoził uchodźców na Śląsk. - To był impuls - wspomina. Były dni, gdzie robił po dwa kursy dziennie. - Na początku swoim prywatnym samochodem, potem pożyczonym busem - opowiada. W ten sposób pomógł około setce osób. - Niektóre zostały w Polsce, inne pojechały dalej, na zachód Europy - dodaje.

REKLAMA

- W momencie, gdy skończyła się - jak ja to nazywam - romantyczna pomoc na granicy i transport tych osób do miejsc pobytu się zinstytucjonalizował, moje pomaganie tam nie miało racji bytu. A że znam język ukraiński i miałem kontakty w Ukrainie, postanowiłem, że będę jeździł z pomocą bezpośrednio na miejsce - opowiada nasz gość. 

Na początek odwiedzał Lwów, ale - jak mówi - zobaczył, że trafia tam mnóstwo różnej pomocy. Jego zdaniem, nie zawsze była ona prawidłowo dystrybuowana, wiele rzeczy się marnowało. - Postanowiłem, że będę jeździł bardziej na wschód i szukał miejsc, gdzie każdy kilogram pomocy będzie trafiał bezpośrednio do rąk potrzebujących - podkreśla.

Miał kontakty w Ukrainie. Znajomi pomagali mu znaleźć konkretne miejsca, do których warto dotrzeć ze wsparciem. - To był Mikołajów, Czernihów, Bucza. Od początku wiedziałem, komu i jak chcę pomagać - podkreśla. - Były miejsca, w których brakuje wszystkiego. Dlatego każda paczka z jedzeniem była dla nich na wagę złota - dodaje. 

Wojna w UkrainieWojna w Ukrainie Fot. Bartłomiej Wadas

REKLAMA

Od wybuchu wojny minęło ponad pół roku, a Wadas nadal jeździ do Ukrainy. Od jakiegoś czasu - głównie w okolice Charkowa. - Mam tam zaprzyjaźnionych Ukraińców, którzy pomagają mi dystrybuować wsparcie. W większości jest to pomoc humanitarna dla cywilów, choć ostatnio - także dla wojska, jak również dla szpitali - mówi pan Bartłomiej. I dodaje, że bardzo często trafia do miejsc, do których ze wsparciem nikt nigdy nie przyjechał.

W ostatnim czasie pan Bartłomiej odwiedził m.in. Izium i Kurpiańsk, skąd wycofali się Rosjanie. - Straszne doświadczenia. To, co tam zobaczyłem, to było dopiero cierpienie cywilów. Spotkałem ludzi, którzy przez sześć miesięcy mieszkali w piwnicach, ukrywali się, bali się nawet wyjść po drewno czy wodę - opowiada nasz rozmówca. - Trafiliśmy między innymi do czteropiętrowego budynku, jakich w Polsce wiele. Mieszkało tam 120 osób i oni wszyscy przez pół roku żyli w piwnicach. Starsi ludzie, chorzy, dzieci. Wszyscy tam razem mieszkali. Gdyby ktokolwiek wyszedł wtedy na zewnątrz, trafiłby w ręce Rosjan, na tortury. Z jednym z takich chłopaków rozmawiałem - wspomina. 

Dodaje, że część Ukrainek i Ukraińców do dziś - mimo wyzwolenia ich miejscowości - boi się wyjść z ukrycia. Przytacza przykład 20-letniego malarza, którzy siedzi w piwnicy i maluje obrazy. - W jednym z pomieszczeń, też w piwnicy, mieszkała kobieta z półtorarocznym dzieckiem. Mieszka tam dalej, bo jej dom został zniszczony. Nie ma gdzie pójść, straszna tragedia - przyznaje Wadas. 

Wojna w UkrainieWojna w Ukrainie Fot.Bartłomiej Wadas

REKLAMA

W ostatnim czasie zawiózł dary dla oddziału wcześniaków w Charkowie. Kilkaset paczek pampersów, mokrych chusteczek, mleko w proszku, butelki czy smoczki. Dziś szykuje kolejną wyprawę z darami głównie dla żołnierzy. Potrzebne są m.in. odzież polarowa, komplety termo, skarpety, rękawiczki, ogrzewacze do rąk, buty w rozmiarze 41-45, palniki gazowe, butle gazowe, żywność trwała, konserwy, materace i koce. W sprawie szczegółów można pisać na bartlomiej.wadas@gmail.com.

Pan Bartek pomaga też w Polsce - pozyskał i dostarczył ponad tysiąc łóżek i materacy dla uchodźców, którymi opiekuje się Fundacja Otwarty Dialog. To łóżka m.in. dla Domu Mam, o którym wcześniej pisaliśmy.

Łóżka dostarczone Fundacji Otwarty DialogŁóżka dostarczone Fundacji Otwarty Dialog Fot. Agata Dziopa

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory