Coraz więcej nieszczepionych dzieci. "Dane są przerażające. Pandemia niczego nas nie nauczyła"

REKLAMA
Rośnie liczba dzieci, których rodzice za nic mają kalendarz obowiązkowych szczepień. W ubiegłym roku Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego PZH zarejestrował ponad 72,5 tys. uchyleń. Lekarze przekonują, że to jedynie wierzchołek góry lodowej, bo przypadków nieszczepionych, a jednocześnie nieraportowanych, jest znacznie więcej.
REKLAMA
Zobacz wideo

- Kiedy uczyłem się zawodu mówiono mi, że o takich chorobach jak odra będziemy tylko czytać w podręcznikach. To nie jest prawda, bo odra zdarza się w Polsce coraz częściej. Sam kierowałem pacjentów z odrą do szpitala - mówi Jacek Bujko, lekarz rodzinny.

REKLAMA

Z informacji Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego wynika, że sytuacja związana z odmową szczepień w Polsce staje się coraz poważniejsza. W roku 2022 Instytut zarejestrował 72,7 tys. uchyleń od obowiązkowych szczepień. Najwięcej na Śląsku - tu liczba odmów przekracza rocznie nawet 10 tysięcy.

Jeśli spojrzymy na dane szerzej, okazuje się, że w ciągu ostatnich pięciu lat w całym kraju liczba uchyleń od szczepień obowiązkowych zwiększyła się dwukrotnie, a od roku 2010 - ponad 21-krotnie.

Przy czym należy podkreślić, że raportowanie odmowy szczepienia to bardzo stanowcze i jednoznaczne zgłoszenia - dokonywane w momencie, gdy lekarz wie, że szczepienia nie będzie. Zgłasza taką sprawę do Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. 

Ale - jak słyszymy - są jeszcze "miękkie uniki" polegające na tym, że rodzic mówi, że dziecko jest chore albo właśnie wyjeżdża na wakacje czy ferie. Niektórzy wodzą w ten sposób lekarza za nos długie miesiące, a nawet lata. Nasi rozmówcy twierdzą, że są rodzice, którzy do 10. roku życia dziecka każde niezgłoszenie się na szczepienie usprawiedliwiają chorobą.

REKLAMA

Oficjalna skala problemu, a co z nieoficjalną?

Oficjalna liczba odmów szczepień to - według lekarzy - "wierzchołek góry lodowej". W rzeczywistości niewykonanych szczepień jest znacznie więcej.

- System nie jest szczelny, bo proces raportowania odmów szczepień jest bardzo skomplikowany. Lekarze rodzinni nie mają często jak wykonać tego raportu rzetelnie - mówi Jacek Bujko, lekarz rodzinny. - Konsekwencje są poważne, bo mieliśmy już przypadek błonicy w Szczecinie, mamy skierowania z odrą do szpitali, a te choroby miały już przecież nie wrócić do Europy - dodaje.

Lekarz podkreśla też, że w Szczecinie zdarzają się przypadki pacjentów, którzy przekonują, że są pod opieką niemieckiej służby zdrowia, gdzie pracują i gdzie korzystają ze szczepień. - Tam natomiast tłumaczą, że przecież są z Polski i tu wykonali szczepienia. W rzeczywistości nie szczepią dzieci nigdzie. Bywa też, że rodzic tuż po urodzeniu dziecka zabiera kartę szczepień ze szpitala i nie zapisuje później do żadnego lekarza rodzinnego - rozkłada ręce dr Bujko.

"Nie ufamy szczepieniom"

Badania opublikowane w czasie Europejskiego Tygodnia Szczepień przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego są alarmujące dla całego sektora ochrony zdrowia w Polsce. - W zakresie świadomości dotyczącej szczepień mamy do wykonania w Polsce jeszcze wielką pracę. Te statystyki są przerażające i pokazują, że pandemia nie nauczyła nas szacunku do szczepień, wręcz przeciwnie. I choć szczepienia w czasie pandemii ratowały życia, to nadal im nie ufamy - mówi Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie.

REKLAMA

Właśnie podczas pandemii ruch antyszczepionkowy głośno dawał o sobie znać. Tymczasem lekarze nieustannie podkreślają, że dzięki szczepieniom wiele chorób można łatwo uniknąć. - Teoretycznie każde dziecko idące do przedszkola czy klubiku dziecięcego powinno być zaszczepione przeciwko ospie wietrznej. W rzeczywistości to obecnie dobrowolne szczepienie bezpłatne, bo nie mamy jak weryfikować, czy dziecko szczepienie rzeczywiście przyjęło - mówi dr Bujko. I podsumowuje: "Żałuję, że pandemia niewiele nas nauczyła".

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory