Przez 40 lat opiekowała się turystami w latarni morskiej. "Goście wciąż wypytują o panią Basię"

REKLAMA
Znana i uwielbiana przez turystów pani Basia z Latarni Morskiej w Świnoujściu po 40 latach pracy i wielokrotnym wejściu na szczyt budowli - przeszła na emeryturę. - Nasza Basieńka to prawdziwe serducho tej latarni, odwiedzający cały czas o nią wypytują - mówi Malwina Leśniak, która w latarni pracuje od dwóch lat.
REKLAMA
Zobacz wideo

Najwyższa na polskim wybrzeżu i jedna z najwyższych na świecie (68 metrów) Latarnia Morska w Świnoujściu została wybudowana z cegły w 1857 roku. To jedna z największych atrakcji turystycznych w regionie. Przez ostatnich 40 lat turystami w latarni opiekowała się Barbara Jurewicz, która właśnie przeszła na zasłużoną emeryturę. Ten tydzień był dla 74-letniej pani Basi wyjątkowy - została zaproszona przez prezydenta Świnoujścia, a w czwartek popołudniu koleżanki z latarni zorganizowały dla niej przyjęcie niespodziankę. - Niech Pan zobaczy, ile kwiatów dostałam - cieszyła się wyraźnie wzruszona seniorka.

REKLAMA

Wyjątkowa praca, wyjątkowy widok

Barbara Jurewicz przyznaje, że po całym dniu obcowania z turystami, szczególnie w ciepłe dni, uwielbiała wejść samotnie na górę, by popatrzeć na morze i Świnoujście z góry. - Jest pięknie, to statek przepłynie, a potem kolejny, szczególnie uroczo wygląda to wieczorem. Teraz już nie wchodzę, wiek nie pozwala - przyznaje pani Basia. - Latarnię odwiedza bardzo dużo ludzi, każdy jest zadowolony, to jest piękna sprawa. Proszę sobie wyobrazić, jak się dzieci cieszą, a Niemcy to aż się trzęsą. Odwiedził mnie kiedyś mężczyzna, który opowiadał, że kiedy Świnoujście było jeszcze niemieckim miastem, to pracował tu jego ojciec. I pod koniec wojny dostał rozkaz zniszczenia tej latarni, ale był tak związany z tym miejscem, że nie tylko tego nie zrobił, ale jeszcze na to nie pozwolił. Trafił za to do więzienia - wspomina pani Basia.

Turystami w latarni opiekują się teraz Barbara Kwiatkowska i Malwina Leśniak. O koleżance, która przeszła na emeryturę, wypowiadają się w samych superlatywach. - Nasza Basieńka to serducho latarni. Miła, sympatyczna, zawsze z uśmiechem i pogaduszką do każdego - opisuje pani Malwina, a pani Barbara dodaje: "Jest bardzo dużo turystów, którzy wspominają Basię i o nią wypytują".

300 schodów na szczyt

Na szczyt latarni w Świnoujściu wszedłem z Barbarą Kwiatkowską.

Latarnia ma w sumie 308 schodów, ale turystom udostępnionych jest 300. Te ostatnie osiem prowadzi już wprost do żarówek, do światła. Wstęp mają tam tylko upoważnieni lub tacy, którzy uzyskają zgodę dyrektora Urzędu Morskiego w Szczecinie. Co ciekawe, w Świnoujściu pracuje jeszcze latarnik - w czasach, kiedy wszystko jest zmechanizowane, a w przypadku przepalenia się nowoczesnej żarówki, automatycznie włącza się kolejna, to wyjątek. - To chyba jeden z ostatnich latarników. To już nie te czasy, że na górę musi chodzić z olejem czy później pilnować żarówki. Teraz latarnie są zmechanizowane, a zawód latarnika jest wygaszany - mówi Barbara Kwiatkowska.

REKLAMA

Latarnia w Świnoujściu jako jedyna świeci dwoma kolorami: białym w stronę Bałtyku, a czerwonym w stronę Zalewu Szczecińskiego. Po wymianie żarówki na nowoczesną, energooszczędną, zużywa teraz 1000 zamiast 4200 watów, a dodatkowo zwiększył się jej zasięg. Teraz światło latarni widoczne jest z 26 mil morskich, a jeszcze 5 lat temu było to 25 mil. Mimo tego, że mamy XXI wiek i na statkach jest teraz mnóstwo elektroniki, to latarnie nadal pełnią bardzo ważną funkcję nawigacyjną.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory