Gdy usłyszeli, że na froncie brakuje lekarzy, nie wahali się ani chwili. "Czegoś takiego nie da się zapomnieć. Wojna to wielkie zło"

REKLAMA
- Już pierwszego dnia przywitał nas dźwięk syren alarmowych. Okazało się że 50 kilometrów od naszej siedziby rakiety trafiły w przychodnię - mówią szczecińscy lekarze, którzy pojechali ratować rannych do szpitali w Ukrainie. Solidarność z walczącymi i pomoc rannym była dla nas czymś oczywistym.
REKLAMA
Zobacz wideo

- Pomoc uchodźcom wojennym - zarówno na miejscu, w Szczecinie, jak i podczas wyjazdów na Ukrainę - zasługuje na najwyższe uznanie - powiedział prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie Michał Bulsa. Słowa te skierowane były do setek medyków, którzy przez ostatni rok angażowali się w różnoraką pomoc uchodźcom. Wśród lekarzy, którzy zdecydowali się wyjechać w rejon walk, są m.in. chirurg prof. Jerzy Sieńko i ordynator oddziału nefrologii i transplantologii nerek Szpitala Wojewódzkiego w Szczecinie prof. Marek Myślak.

REKLAMA

"Jestem lekarzem, moją misją jest leczenie"

Prof. Jerzy Sieńko znany jest ze swojego zaangażowania społecznego. Jak mówi, wyjazd na Ukrainę był dla niego czymś oczywistym, gdy okazało się, że na froncie brakuje lekarzy. - Dostałem pytanie, czy jako konsultant wojewódzki byłbym w stanie rozdysponować rannych żołnierzy po oddziałach na terenie województwa. Pomyślałem, że pociąg z rannymi jechałby 1000 albo nawet 1500 kilometrów, a transport rannego człowieka, nawet w pociągu sanitarnym, to wyzwanie i wielkie ryzyko - podkreśla.

Profesor uznał, że taki transport nie byłby efektywny. - Pojechaliśmy więc na miejsce, do szpitala w Tarnopolu, z opatrunkami i lekami. Już pierwszego dnia, bezpośrednio po przyjeździe, podczas rozładunku sprzętu w szpitalu, przywitał nas ryk syren alarmowych - wspomina. - Okazało się że 50 kilometrów od naszej siedziby rakiety trafiły w przychodnię. Teoretycznie mogły więc być wycelowane także w szpital, w którym przebywaliśmy - dodaje.    

Praca w ogarniętej wojną Ukrainie różniła się od tej, którą lekarze znali z polskich placówek. - Do szpitala od świtu zwożeni byli z linii frontu ranni żołnierze. Widziałem smutek i żal na ich twarzach. Taki żal, że to wszystko się dzieje - mówi.

Podkreśla, że w ukraińskich placówkach wszystko odbywało się w ciszy. Nie było typowego gwaru, jaki słyszymy często na przykład na polskich izbach przyjęć. Wszystko było uporządkowane, bardzo profesjonalnie przygotowane do przyjęcia rannych. - Skutki wojny to wielkie cierpienie, ale i cisza milczenia nad ludzkimi dramatami przerywana jedynie jękami bólu rannych. Czegoś takiego nie da się zapomnieć. Wojna to wielkie zło. Twarze żołnierzy to widok, który zapamiętam na zawsze - mówi prof. Sieńko.

REKLAMA

Lekarze ze Szczecina, którzy wyjechali do Ukrainy leczyć rannych.Lekarze ze Szczecina, którzy wyjechali do Ukrainy leczyć rannych. Prof. Marek Myślak

Udane transplantacje we Lwowie

Po wybuchu wojny do prof. Marka Myślaka zgłosił się światowej sławy transplantolog z USA  prof. Robert Montgomery. Zapytał go o aktualną sytuację, ofiary konfliktu i pacjentów. - Bardzo chciał się zaangażować w pomoc Ukrainie i to zmotywowało mnie do zorganizowania działań w dziedzinie, na której się znam, to znaczy transplantologii. Nawiązałem kontakt ze szpitalem we Lwowie, który - jako jeden z niewielu placówek ogarniętego wojną kraju - utrzymywał dużą aktywność transplantacyjną - opowiada prof. Myślak.

Wraz z prof. Montgomery pojechał więc do Lwowa. - Przywitano nas bardzo entuzjastycznie. Wrażenie zrobiła na nas bardzo przyjazna, zaangażowana, młoda kadra lekarzy, która mimo trwającej wojny wykazywała się wielkim zapałem do pracy i profesjonalizmem - podkreśla.

Mając na uwadze ograniczony czas pobytu w Ukrainie, od razu zaplanowano najbliższe zabiegi. W czasie ich pobytu na miejscu odbyło się kilka przeszczepień nerek oraz przeszczepienie serca. - Zanim wróciliśmy do Polski, skonsultowaliśmy na miejscu kolejnych pacjentów, ustalając ich dalsze leczenie - wspomina prof. Myślak.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory