Wychodzą i nie płacą. Izba wytrzeźwień ma ponad 1,5 miliona złotych zaległości

REKLAMA
Ponad 340 złotych kosztuje nocleg w szczecińskiej izbie wytrzeźwień, ale mało kto płaci tam za pobyt. Izba skończyła rok na sporym minusie. Jak słyszymy, zaległości przekraczają już 1,5 miliona złotych, a koszty utrzymania placówki rosną.
REKLAMA
Zobacz wideo

Szczecińskie Centrum Profilaktyki Uzależnień - bo tak teraz nazywa się oficjalnie izba wytrzeźwień w Szczecinie - mieści się w budynku przy ulicy Dąbrowskiego. Trafiają tam ci, którzy są nietrzeźwi i swoim zachowaniem albo zakłócają porządek, albo znajdują się w stanie zagrażającym ich życiu lub zdrowiu. Pacjentów przywozi policja albo straż miejska. Nie ma możliwości, aby ktoś, to przesadził z alkoholem i źle się po tym poczuł, zgłosił się sam po pomoc. - Nie zostanie przyjęty, do nas trafia się tylko za pośrednictwem służb - słyszę od pracowników.

REKLAMA

Pobyt kosztuje 343 złote, a co jest wliczone w cenę?

Pacjent - po dowiezieniu na Dąbrowskiego - najpierw jest badany przez lekarza. Ma też mierzony poziom alkoholu i w miarę możliwości przeprowadzany jest z nim wywiad. Jeżeli na coś choruje albo się uskarża, dostanie leki. Potem jego rzeczy trafiają do depozytu, a pacjent do sali, gdzie może przebywać  maksymalnie 24 godziny, aby dojść do siebie. Przepisy nie pozwalają na dłuższą izolacje, ale z drugiej strony doba to czas, w którym każdy trzeźwieje.

Cena pobytu obejmuje nocleg, opiekę, a do picia tylko wodę. To plotka, że w cenie pobytu jest śniadanie albo kawa na "dzień dobry". Takich rzeczy nie ma. To nie hotel.

Z obserwacji pracowników wynika, że wśród pacjentów wciąż więcej jest panów niż pań. Ale to kobiety potrafią na dłużej zapisać się w pamięci personelu. - W zeszłym roku mieliśmy tu pijaną matkę, która wybrała się na Jasne Błonia na spacer z dzieckiem. Jak się potem okazało, miała aż 2,5 promila alkoholu. Interweniowała straż miejska, a potem także policja, bo kobieta próbowała uciec. Pani, zanim do nas trafiła, pogryzła jeszcze funkcjonariuszy - wspominają pracownicy izby.

Bez względu na to, jak przebiega pobyt, kończy się on w momencie, kiedy badanie wykaże stan 0,00 promila. Pacjent opuszcza wtedy salę, a ostatnim akcentem jego pobytu jest wystawienie rachunku na kwotę 343 złotych z terminem płatności 14 dni. Kasy w Centrum Profilaktyki Uzależnień nie ma. Nie ma też terminala płatniczego. Pozostaje więc przelew na konto. I tu zaczynają się problemy, bo mało kto go robi.

REKLAMA

Koszty rosną, długi rosną, a cena bez zmian

Szczecińskie Centrum Profilaktyki Uzależnień, podobnie jak my wszyscy, boryka się z rosnącymi kosztami prądu czy ogrzewania. Ale ceny nie podnosi, bo nie może. Koszt pobytu pacjenta regulowany jest bowiem obwieszczeniem ministra zdrowia - aktualnie ta maksymalna urzędowa stawka wynosi 343,54 zł. Szczecińska rada miasta uchwaliła wiosną zeszłego roku stawkę bliską maksymalnej i dopóki nie zmieni jej ministerstwo, radni też nic nie mogą zrobić.

Pozostaje więc sprawna windykacja. A windykować jest kogo. - Dane z zeszłego roku pokazują, że za swój pobyt i trzeźwienie w izbie zapłaciło zaledwie 16 proc. goszczących w niej pacjentów - informuje Marta Kufel z Centrum Informacji Urzędu Miejskiego w Szczecinie. Czyli średnio płaci zaledwie co szósty. Reszta o sprawie zapomina. Stąd kwota zaległości na koniec 2022 roku przekroczyła 1,5 miliona złotych.

Przeterminowane należności trafiają do windykacji Urzędu Miasta w Szczecinie. A ta łatwa nie jest, bo gros pacjentów to osoby uzależnione od alkoholu, które nie pracują, nie mają dochodów. Często też są to osoby bezdomne, od których egzekwowanie pieniędzy jest nierealne.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory