Uciekinier emu złapany. "Zanim zauważyliśmy szkodę, ptaka już nie było"

Pod Szczecinem akcja jak ze "Ściganego". Na celowniku australijski kuzyn strusia - ptak emu, który uciekł z zagrody. - Jest nielotem, ale biega tak szybko, że nie możemy go dopaść - mówili tropiący go przyrodnicy. Ptaka udało się złapać dopiero po kilku tygodniach.
Zobacz wideo

Emu o imieniu Lolek był atrakcją mieszczącego się w podszczecińskim Przęsocinie Folwarku Podkowa. Działa tam Mini Zoo, gdzie można spotkać ponad 30 różnych - często bardzo egzotycznych - gatunków zwierząt, w tym właśnie emu. Miejsce cieszy się popularnością wśród mieszkańców, szczególnie dzieci. - Ale niestety także wśród dzików, które na początku grudnia nie dość, że nas odwiedziły, to jeszcze uszkodziły ogrodzenie - mówiła pani Małgorzata z Folwarku.

- Zanim zauważyliśmy szkodę, emu już nie było. Wykorzystał dziurę w płocie i uciekł, a że biegać potrafi bardzo szybko, bo osiąga prędkość nawet ponad 50 km/h, to nie mieliśmy szansy go schwytać - dodała.

Gdzie jest emu?

Osobliwy ptak był widywany na ternie pobliskiej Puszczy Wkrzańskiej. Co ciekawe - choć ma australijskie korzenie, świetnie zaadaptował się do polskich warunków. - Zimowa aura w ogóle mu nie przeszkadza. Ma takie upierzenie, że wytrzyma mróz nawet do minus 30 stopni - mówił prowadzący poszukiwania Michał Kudawski ze szczecińskiej Fundacji na rzecz Zwierząt Dzika Ostoja.

Z pożywieniem też sprawnie sobie poradził - w lasach Pomorza Zachodniego bardzo posmakowały mu resztki owoców dzikiej róży, głóg, orzeszki buczyny, a nawet - to chyba w formie deseru - jabłka.

Pingwiny (zdjęcie ilustracyjne)Pingwiny zniknęły z wybiegu w zoo. We Wrocławiu stwierdzono ptasią grypę

To po co właściwie go łapać? Niech żyje jak chce

- Złapać go trzeba - podkreślał Kudawski. - Emu, żyjąc na wolności, może wyrządzić sporo szkód. Żywi się nie tylko pokarmem roślinnym, ale lubi też płazy, gady, nie pogardzi małym zającem. To może zakłócić leśny ekosystem. Dlatego cały czas go szukamy i próbujemy złapać, na razie bezskutecznie. Jego zdecydowana przewaga to prędkość, jaką rozwija - dodał.

Kudawski podkreślał, że jeden krok emu to aż trzy kroki człowieka. - W sprincie więc nie mamy szans, zawsze nam ucieknie, ale działać trzeba - mówił. Jako argument za złapaniem ptaka przypomniał też historię sprzed kilku lat, w której za naszą zachodnią granicą - w Szlezwiku-Holsztynie - pewnemu hodowcy uciekło kilka amerykańskich strusiów nandu. Ptaki rozpierzchły się, zaadaptowały do panujących warunków i rozmnożyły do stada liczącego kilkaset sztuk. - I zaczęły się kłopoty. Nandu nie dość, że panoszyły się w lasach, nie mając tam naturalnych wrogów, to regularnie niszczyły rolnikom uprawy. Jakby jeszcze tego było mało, wybiegając na drogi, zaczęły powodować wypadki drogowe - opowiada nasz rozmówca.

Kudawski zbierał informacje od okolicznych mieszkańców, gdzie emu lubi bywać. Zostało wytypowanych kilka takich miejsc. - Jak nam się do uda, to Lolek zostanie schwytany, a potem oczywiście odwieziony do swojej zagrody w Folwarku Podkowa. Można podejrzewać, że tylko zyska na popularności jako szczeciński emu-uciekinier - mówił.

Emu złapany

Emu udało się złapać, ale dopiero blisko miesiąc później. Folwark Podkowa we wtorek (21 lutego) w mediach społecznościowych poinformował, że nielot jest już w swojej zagrodzie. 

"Po wielu próbach jego odłowienia, udało się dopiero dziś z pomocą mieszkańców ulicy Ptasie w Przęsocinie, którym BARDZO dziękujemy! Dziękujemy również wielu innym osobom, w tym naszym pracownikom i weterynarzom za liczne próby pomocy przy schwytaniu emu" - napisali pracownicy Folwarku.

DOSTĘP PREMIUM

WE WSPÓŁPRACY Z