"Gdzie jest mój samochód?". Jak policja szukała auta, które wcale nie zginęło?

REKLAMA
Funkcjonariusze w Szczecinie zostali postawieni w stan gotowości po otrzymaniu zgłoszenia o kradzieży auta. Zgłaszający nie krył irytacji. Przyjechał na Pomorze Zachodnie w celach turystycznych, a tu taka niemiła niespodzianka. Co się okazało?
REKLAMA
Zobacz wideo

Szczecin najlepiej zobaczyć na żywo - z taką myślą przyjechał do stolicy Pomorza Zachodniego pewien 31-letni mieszkaniec Wielkopolski. Dotarł swoim prywatnym samochodem, który - chcąc miasto zwiedzać pieszo - zostawił na jednym z parkingów. Gdy wrócił z wycieczki, z przerażaniem odkrył, że jego auta nie ma. Wykręcił numer alarmowy i zgłosił kradzież swojego - dość drogiego - Renault Talisman.

REKLAMA

Policja przyjęła zgłoszenie, funkcjonariusze rozpoczęli poszukiwania. Szybkie zgłoszenie kradzieży dawało sporą szansę na odnalezienie pojazdu. Patrole rozglądały się po ulicach i parkingach, i rzeczywiście w krótkim czasie samochód zauważono. Co ciekawe, znajdował się całkiem niedaleko miejsca, skąd rzekomo miał zostać skradziony. Renault stał zaparkowany jak gdyby nigdy nic, nie miał najmniejszych śladów włamania, absolutnie nic z niego nie zginęło. Mało tego, był dokładnie zamknięty.

Co więc się stało w czasie wycieczki?

Sprawa "kradzieży" wyjaśniła się bardzo szybko. Kierowca pomylił po prostu miejsce, w którym zostawił samochód, a że w centrum Szczecina ulice są bardzo podobne, to o błąd nietrudno - szczególnie dla tych, którzy są tu pierwszy raz.

31-latek tłumaczył, że najzwyczajniej w świecie zapomniał, gdzie parkował. - W nerwach uznał, że na pewno ktoś pokusił się o jego auto. W tym wypadku mężczyzna - za zgłoszenie sprawy, której de facto nie było i postawienie policji w stan gotowości - nie poniósł żadnej odpowiedzialności - informuje młodszy aspirant Paweł Pankau ze szczecińskiej Komendy Miejskiej Policji. - Dzwoniąc do nas miał bowiem pełne przekonanie, że został okradziony, więc podjęliśmy działania - dodaje. 

To nie jedyny taki przypadek w regionie

Zgubione auta, które - jak się potem okazuje - wcale nie giną, zdarzają się w Szczecinie i okolicach nierzadko. Jak nie na rozległych parkingach przy centrach handlowych, to na przykład nad morzem. Kilka lat temu w Mrzeżynie pewien kierowca pozostawił auto na parkingu nieopodal zejścia na plażę. Poszedł się opalać, a kilka godzin później - podobnie jak opisany wcześniej 31-latek - kiedy nie zastał swojego samochodu, uznał że ktoś go ukradł. Spanikował, ale tu policji nie trzeba było wzywać, bo inni turyści spokojnie wyjaśnili mu, że takich parkingów jest na terenie Mrzeżyna kilka. Mężczyzna poszedł więc za radą, sprawdził i swoją zgubę rzeczywiście odnalazł.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory