Uratowali życie 19-letniej Weronice. "Trafiła do nas z piorunującą niewydolnością wątroby"

REKLAMA
Stan Weroniki lekarze określali jako bardzo ciężki. 19-latka do szpitala przy Arkońskiej trafiła z niewydolnością wątroby. Załamała się oddechowo i trafiła pod respirator, w dodatku z koronawirusem. Po blisko dwóch miesiącach po przeszczepie, leczeniu i rehabilitacji, nastolatka wyszła właśnie do domu.
REKLAMA
Zobacz wideo

- Chora trafiła do nas z piorunującą niewydolnością wątroby. Była w znacznie ograniczonym kontakcie logicznym - mówi prof. Marta Wawrzynowicz-Syczewska, kierująca oddziałem chorób zakaźnych, hepatologii i transplantacji wątroby w Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie.

REKLAMA

- Właściwie od razu wiedzieliśmy, że chorą należy w sposób pilny zakwalifikować do przeszczepu. Niedługo po przyjęciu stan pacjentki gwałtownie się pogorszył. Załamała się oddechowo. Wymagała wentylacji mechanicznej i w związku z tym została przekazana na oddział intensywnej terapii. Wykonany test potwierdził zakażenie koronawirusem (...). To wzbudziło nasze wielkie obawy. Było pewne, że bez przeszczepienia ta młoda dziewczyna umrze - dodaje.

Burza mózgów i pilne decyzje lekarzy

Lekarze w interdyscyplinarnym zespole - po dyskusji w gronie anestezjologów, hepatologów i chirurgów transplantologów - podjęli decyzję, że mimo zakażenia chorą należy wpisać na pilną listę oczekujących. Decyzję poparło również Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne ds. Transplantacji "Poltransplant".

- Pierwotne założenia mówiły o pobraniu narządu od dawcy, który również był zakażony koronawirusem - opowiada Michał Witkowski, koordynator ds. transplantacji w SPWSZ w Szczecinie. Finalnie jednak, jeszcze przed pobraniem wątroby, doszło u potencjalnego dawcy do zatrzymania krążenia, co uniemożliwiło pobranie. Po kilku dniach oczekiwania udało się jednak pozyskać organ od dawcy niezakażonego, w jednym ze szpitali na południu Polski.

Do przeszczepu doszło po mniej więcej tygodniu od przyjęcia Weroniki do szpitala. - Musieliśmy być bardzo ostrożni, by podczas operacji nie przenieść zakażenia na personel. Jednak nasza decyzja była jednoznaczna. Ta młoda dziewczyna nie miałaby szans bez przeszczepu - mówi dr Samir Zeair, ordynator oddziału chirurgii ogólnej i transplantacyjnej oraz kierownik zespołu transplantacyjnego w Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie.

REKLAMA

- Zabieg przebiegł sprawnie dzięki zaangażowaniu personelu, w tym świetnego zespołu anestezjologicznego. Operacja zakończyła się sukcesem także dlatego, że nikt z personelu nie uległ zakażeniu - podkreśla dr Zeair.

Do domu i do nauki

Weronika z oczekiwania na przeszczep właściwie nic nie pamięta. Jak opowiada, kojarzy pobyt w szpitalu niedaleko swojej miejscowości i później słowa ratownika w karetce, który powiedział jej, że jedzie do Szczecina. - Świadomość odzyskałam już po przeszczepie. Wtedy dowiedziałam się, że przeszłam jeszcze COVID-19. Wiem też, że byli przy mnie bliscy, którzy przez koronawirusa nie mogli przebywać ze mną w sali - opowiada.

Po 59 dniach w szczecińskim szpitalu pacjentka wyszła do domu. Przyjechali po nią rodzice. Weronika pozostanie pod opieką lekarzy z SPWSZ. W Szczecinie będzie bywała na regularnych kontrolach. - Czuję się teraz bardzo dobrze. Poruszam się sama, to efekt rehabilitacji. Cieszę się, że w końcu wracam do domu. Bardzo się stęskniłam. Muszę teraz nadgonić, bo przede mną matura - uśmiecha się 19-latka.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory