Szczecin. Widmo zamykania szpitalnych oddziałów. "Nie mamy skarbca z gotówką"

REKLAMA
Szpitale czekają coraz większe kłopoty finansowe. Z jednej strony borykają się z narzuconymi podwyżkami wynagrodzeń, z drugiej z rosnącymi kosztach za energię. - Nie mamy skarbca z gotówką na takie okazje - słyszymy w Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie.
REKLAMA
Zobacz wideo

Podwyżki wynagrodzeń i podwyżki za energię coraz bardziej uderzają w szpitale. Widmo zamykania oddziałów zaczyna być coraz bardziej realne. W szpitalu "Zdroje" miesięczna dziura wywołana odgórnym regulowaniem wynagrodzeń to - za lipiec - milion złotych. 

REKLAMA

- W sierpniu będzie podobnie, a to oznacza do końca roku sześć milionów złotych mniej w kasie - wylicza dyrektor placówki dr Łukasz Tyszler. Straszy, że gdy zabraknie na wypłaty, będzie trzeba zamykać oddziały. - Mamy głównie oddziały dziecięce, w tym psychiatrię. Trudno mi sobie wyobrazić odsyłanie pacjentów do domów. W tej sytuacji pomóc może zmiana wyceny świadczeń medycznych. Realna. Minister zdrowia ma w szufladzie wyliczenia AOTM-u [Agencji Oceny Technologii Medycznych - red.] sprzed dwóch lat mówiące o 150-procentowym niedoszacowaniu kosztów psychiatrii dziecięcej, a wycena została zwiększona o nieco ponad 20 procent - wylicza dr Tyszler.

O podobnym problemie pisaliśmy też w innych regionach, np. w Bydgoszczy. Przypomnijmy, nowelizacja ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia zakładała, że od 1 lipca minimalne płace dla personelu etatowego wzrosną od 17 do 41 procent. Szpitale i przychodnie alarmują, że na podwyżki jest za mało pieniędzy i za kilka tygodni popadną w poważne finansowe tarapaty.

Prąd był za trzy mln zł, ma być 23 mln!

Kolejny problem placówek medycznych to rachunki za prąd. Szpital Wojewódzki w Szczecinie jeszcze dwa lata temu za energię płacił trzy miliony złotych rocznie, rok temu pięć milionów, w tym już osiem milionów, a propozycja na przyszły rok to aż 23 miliony złotych!

- Nie mamy skarbca z gotówką na takie okazje - ironizuje rzecznik placówki Tomasz Owsik-Kozłowski. - Trudno mi sobie wyobrazić, że faktycznie przychodzi rachunek na 23 miliony, bo my go po prostu nie zapłacimy - stwierdza.

REKLAMA

Szpitale nie bardzo mają też możliwość oszczędzania. - To nie jest tak, że my troszeczkę przykręcimy ogrzewanie lub wyłączymy światła. Naprawdę trudno mi sobie wyobrazić, że wciskamy przycisk i wyłączamy rezonans magnetyczny, angiografię czy tomografię - wylicza Owsik-Kozłowski.

Realna wycena

Pieniądze na prąd i na wynagrodzenia w szpitalach po prostu muszą się znaleźć. Bez nich placówki zaczną wpadać w wir zadłużenia. Realne jest widmo zamykania oddziałów. - Naszym płatnikiem jest NFZ, jeśli realnie podniesione zostaną wyceny świadczeń medycznych, czyli o 60-70 procent, to faktycznie wtedy wychodzilibyśmy na zero - podsumowuje dr Łukasz Tyszler.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory