Wielkie pożegnanie w Gdyni. Dar Młodzieży wypłynął w półroczny rejs po świecie. "Przygoda życia"

REKLAMA
Dar Młodzieży, największy polski żaglowiec, wyruszył w półroczny rejs. Szkoleniowa jednostka Uniwersytetu Morskiego w Gdyni przepłynie ponad 12 tysięcy mil morskich, weźmie udział w regatach i przetnie równik. Na pokładzie, poza stałą załogą, znalazło się 85 praktykantów z Polski i Ukrainy.
REKLAMA
Zobacz wideo

Szkoleniowa fregata Uniwersytetu Morskiego w Gdyni podniosła cumy w poniedziałkowe przedpołudnie. Żaglowiec - w czasie półrocznego rejsu - zawita m.in. do portów w Bremerhaven, Rouen, Fredrikstad, Arendal, La Coruna, Lisbona, Cadiz czy Cape Verde.

REKLAMA

- Jak zwykle szkolenie praktykantów jest naszą główną misją i naszym zadaniem. Przy okazji będziemy brali udział w The Tall Ships Races, gdzie będą wyścigi - mówił komendant Daru Młodzieży kpt. Rafał Szymański. 

Wśród praktykantów studenci z Odessy

Załoga Daru Młodzieży będzie uczyć morskiego życia 85 studentów, którzy odbywają praktyki. Wśród nich są studenci Uniwersytetu Morskiego w Gdyni, uczniowie z Zachodniopomorskiego Centrum Edukacji Morskiej i Politechnicznej w Szczecinie i - po raz pierwszy - ukraińscy studenci z Odessa Maritime Academy. 

- Nigdy razem nie pływaliśmy - przyznał komendant. - Oni mają żaglowiec Drużba, siostrzany do Daru Młodzieży, który w zasadzie dogorywa w Odessie. Przykra sprawa - kręcił głową nasz rozmówca. - Nie mogą odbywać praktyk na Morzu Czarnym z wiadomych przyczyn, dlatego nasz uniwersytet zaproponował im praktyki za darmo. Musieli tylko tutaj dojechać. To taki gest uczelni w stosunku do Ukrainy - podał Szymański.

Przygoda życia

Gdyńscy studenci, z którymi rozmawialiśmy, byli niezwykle podekscytowani. - Czekaliśmy na to od dwóch lat - mówili jeden przez drugiego. - Z jednej strony jest oczywiście strach przed kołysaniem statku i jego "efektami", a także obawa przed rozłąką. (...) Ale to będzie przygoda życia, bo płyniemy z kolegami. Poznaliśmy też załogę. Sami pozytywni ludzie, bardzo pomocni. Jedzenie nam dobre dają, niczego więcej nam nie trzeba - uśmiechali się przyszli marynarze.

REKLAMA

- Nasze obowiązki będą skupione na dbaniu i utrzymywaniu Daru w stanie porządku oraz gotowości - wyrecytował kolejny praktykant. Pytany o to, jak się przygotowywał do rejsu, odwoływał się do doświadczenia innych. - Trzeba podejść do starszych kolegów. Zapytać się, czego im brakowało [na takich rejsach]. Wtedy oni powiedzą, że gdzieś było zimno, żeby wziąć kurtki czy czapki. Albo że przyda się coś suchego do jedzenia - opowiadał. - Starsi koledzy straszyli nas kontrolami w kajutach, złym jedzeniem, brakiem snu i chodzeniem po rejach, ale na razie nic się z tego nie sprawdza - przyznał z zadowoleniem.

Będą "diabły" i "znęcanie się"

Rozpoczęty właśnie rejs będzie wyjątkowy, bo Dar Młodzieży przetnie równik, upamiętniając w ten sposób 100-lecie przekroczenia najdłuższego równoleżnika przez pierwszy statek pod polską banderą - żaglowiec Lwów, szkolny statek UMG w latach 1921-1930.

- Uczcimy tę rocznicę. Będzie "chrzest równikowy" - zapowiadał komendant, odmawiając z uśmiechem podania szczegółów. - Diabły będą się znęcać nad biednymi praktykantami, którzy jeszcze nigdy nie przekroczyli równika - dodał ogólnie.

Stopy wody pod kilem

Kapitan Szymański podkreślał jasno, że marynarz musi być przygotowany na wszystko. - Bo na wodzie wszystko może zdarzyć. I marynarze mają to do siebie, że w razie problemów nie szukają rozwiązań na zewnątrz, bo nie ma tego "zewnątrz". Musimy sami starać się te problemy rozwiązać - dopowiadał. 

REKLAMA

- A czego życzyć po marynarsku przed takim rejsem? Stopy wody pod kilem, silnych wiatrów i fali z rufy - mówił, wchodząc na pokład.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory