Konie na gigancie i dziecko na skraju życia. Były akcje jak w filmie, są i nagrody. "Sytuacje mocno zaskakujące"
Dramatyczna akcja ratunkowa była udziałem strażników kilka tygodni temu. Patrol, który jechał na przerwę, natknął się na zbiegowisko ludzi. Okazało się, że 2,5-letnie dziecko przestało oddychać.
"Przy dziesiątym uciśnięciu"
- To działo się w okolicy ulicy Unruga, na wysokości stacji benzynowej - opowiada przejęty strażnik Rafał Tiszer. - Zatrzymała nas kobieta, która powiedziała, że 2,5-letni chłopczyk nie oddycha i ma zatrzymane krążenie. Z kolegą Pawłem Połujanem odebraliśmy tego chłopca od prababci, ułożyliśmy na ziemi, udrożniliśmy mu drogi oddechowe i rozpoczęliśmy resuscytację. Gdzieś przy dziesiątym uciśnięciu klatki piersiowej dziecku wrócił oddech i krążenie - dodaje już z uśmiechem.
Strażnicy z radiowozu wezwali karetkę pogotowia. Jeszcze przed jej przyjazdem do akcji włączył się drugi partol straży.
- Koledzy usłyszeli przez radio, że potrzebujemy pomocy, a ponieważ na pokładzie mieli defibrylator, to "na bombach" ze Śródmieścia przyjechali do nas, na Unruga - mówi Tiszer. - Na szczęście defibrylator nie był już potrzebny. Dziecko trafiło pod opiekę personelu medycznego, który przeprowadził dalsze czynności i zawiózł go do szpitala. Dziecko na drugi dzień zostało wypisane i nic nie zagraża jego życiu - mówi z satysfakcją, zaznaczając, że wolałby przeżywać jak najmniej takich sytuacji.
Jak w westernach
Kolejny patrol strażników został postawiony przed biegającymi po ulicach końmi. Dwa zwierzęta spłoszyły się i uciekły właścicielowi. Akcja, jak z westernu, rozegrała się w okolicy remontowanego torowiska.
- Zastaliśmy na miejscu dwa konie, biegające po torowisku i pobliskich drogach. Były spłoszone i niespokojne - mówi strażniczka Sylwia Bonio-Kwiecień. - Razem z pracownikami, którzy prowadzili remont, udało nam się te konie zagonić na teren jednej z pobliskich posesji, której właściciele, bardzo mili państwo, zgodzili się zabezpieczyć zwierzęta do momentu odbioru przez właściciela - podsumowuje.
Strażnicy Miejscy z Gdyni z nagrodami za interwencje Paweł Radzewicz / TOK FM
Borsuki, dziki, lisy
- Nietypowe akcje się zdarzają - uśmiecha się drugi uczestnik akcji zaganiania koni, strażnik Mirosław Szczygłowski. - Musimy interweniować w różnego rodzaju miejscach, pustostanach. Wchodząc nie wiemy, co nas zastanie i co my zastaniemy. Musimy być przygotowani i mieć oczy z przodu i z tyłu - dodaje.
Najwięcej wyjątkowych interwencji straży miejskiej dotyczy zwierząt. Pomocy albo złapania wymagają ptaki, dziki czy borsuki. Zdarzają się też niebezpieczne gady czy zwierzęta egzotyczne. Do rangi anegdoty urósł przypadek lisa, który zadomowił się na czwartym piętrze magazynu. Jak jednak sami przyznają, kumulacja zdarzeń, którą mieli ostatnio, była wyjątkowa.
- Nasza służba jest specyficzna. Formalnie strażnicy są przecież urzędnikami - przyznaje Andrzej Bień, komendant Straży Miejskiej w Gdyni. - Cieszę się, że zareagowali prawidłowo i udało się uratować życie dziecku, a także zapanować nad końmi. Tam też mogło dojść do wypadku - dodaje.
- Praca strażnika miejskiego to praca, która wymaga rzetelności, dużego przygotowania, wymaga szczególnego wyszkolenia i potem rozliczenia z tego wyszkolenia w postaci egzaminu, ale też praca, w której trzeba być przygotowanym na sytuacje bardzo często zaskakujące - chwalił, nagradzając strażników prezydent Gdyni Wojciech Szczurek. - Bardzo dziękuję obecnym tu strażnikom za podjęcie działań w sytuacjach rzeczywiście mocno zaskakujących, za zaangażowanie i bardzo precyzyjne działania - powiedział.
- Marihuana jest w Polsce legalna. Ale tylko dla bogatych
- Atak Izraela na Iran skończy się wojną atomową? Nawet "Rosja jest bardziej przewidywalna"
- Zakonnica w ZUS. "Byłam przekonana, że jestem w ukrytej kamerze"
- Impreza Zjednoczonej Prawicy w rocznicę katastrofy smoleńskiej. Wezwano Straż Marszałkowską
- Warszawa. Dlaczego wyją syreny alarmowe? Apel do mieszkańców
- "Sytuacja jest niestabilna". LOT odwołuje rejsy do Tel Awiwu i Bejrutu
- Były senator PiS idzie do więzienia. Finał głośnej sprawy
- Biedroń apeluje do kolegów z koalicji. "Tu nie ma trzeciej drogi"
- Kaczyński wyrzucił Janinę Goss. "Był po ludzku zły"
- Nie ma już pokoju dla matki z dzieckiem na dworcu w Przemyślu. Wolontariusze rozczarowani