Co dalej z terenami po Zachemie? W Bydgoszczy nie dowierzają w rządowe plany. "Nie chcecie tego rozwiązać"
We wtorek Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o wielkoobszarowych terenach zdegradowanych. Odnosi się on głównie do obszarów dawnych Zakładów Chemicznych "Zachem" w Bydgoszczy, byłych Zakładów Chemicznych "Organika-Azot" w Jaworznie, byłych Zakładów Chemicznych "Tarnowskie Góry" w Tarnowskich Górach, Zakładów Przemysłu Barwników "Boruta" w Zgierzu oraz Zakładów Włókien Chemicznych "Wistom" w Tomaszowie Mazowieckim.
"Projekt ma na celu usunięcie i ograniczenie negatywnego oddziaływania na środowisko i zdrowie ludzi wielkoobszarowych terenów zdegradowanych. Efektem nowych przepisów będzie zagospodarowanie lub zabezpieczenie odpadów stwarzających zagrożenie oraz oczyszczenie tych terenów" - czytamy w komunikacie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
"Ta ustawa to bardzo słaby produkt"
Projekt ustawy zakłada przejęcie przez samorządy całkowitej odpowiedzialności za zanieczyszczone tereny, z czym nie zgadzają się władze Bydgoszczy. - Jeżeli będziemy musieli to wdrażać jako miasto, musimy zbudować zespół ludzi, którzy mają określone kompetencje, więc zaczynamy od zera - wskazywał podczas środowej sesji rady miasta prezydent Rafał Bruski. - Drugi największy mankament jest taki, że ustawa nie gwarantuje żadnych pieniędzy na realizację tego zadania, a mówi się, że tylko w przypadku naszego miasta jest to kwota między 2 a 4 miliardy złotych - dodawał.
W Bydgoszczy poprzemysłowe tereny są skażone na obszarze nawet 45 kilometrów kwadratowych (same zakłady zajmowały obszar 16 kilometrów kwadratowych) i pilnie wymagają wieloletniej, skutecznej remediacji. Jednak zdaniem samorządowców projekt specustawy tego nie gwarantuje. - Ustawa jest obiektywnie trudna legislacyjnie - oceniała wiceprezydentka Bydgoszczy Maria Wasiak. - Moim zdaniem, odkąd zajmuje się tym minister Ozdoba, ustawa jest źle prowadzona merytorycznie i to jest ten problem. Widać, że tu nie ma zrozumienia tematu i produkt jest legislacyjnie słaby. W mojej ocenie ustawa jest zła i narobi wiele szkód - dodawała. Projekt zakłada także obciążanie samorządów karą finansową za zbyt małe zaangażowanie w oczyszczanie zdegradowanych terenów.
Samorządy mają płacić karę
Pieniądze na remediację miałyby pochodzić m.in. ze środków marszałka województwa lub Krajowego Planu Odbudowy (KPO). - Środki są wskazane w tej ustawie - broniła projektu radna Prawa i Sprawiedliwości Grażyna Szabelska. - To nie rząd nie chce tych środków z KPO, tylko są inne lobbujące ośrodki - nie tylko w Europie i również z państwa opcji - które przyczyniają się do tego, że rządowi tak trudno jest je pozyskać. A one Polsce po prostu się należą i myślę, że ostatecznie do nas trafią - podkreślała radna.
- Jeżeli scedowanie na samorząd obowiązku poradzenia sobie z takim skażeniem, jakie jest po "Zachemie", to jest zajęcie się problemem przez rząd, to ja gratuluję takiej logiki - grzmiał radny Platformy Obywatelskiej Robert Langowski. - To jest zadanie rządu opracowywanie takich strategicznych programów, bo my nie mówimy o dzikim wysypisku w lesie. Przecież to jest kilka miejsc w Polsce, które latami były skażane i którymi trzeba zająć się strategicznie - oceniał radny.
Zdaniem Rafała Bruskiego rząd już dawno mógł zdobyć unijne środki na remediację zdegradowanych terenów. - Dlaczego rząd nie wskazał Unii, że chce na to pieniądze? Na pewno by je dostał, bo skala problemu, tam pod ziemią, jest tak duża, że jestem pewny, że uzyskałby zgodę. W KPO są na ten cel jakieś groszaki. Wy nie chcecie tego rozwiązać, bo was to przerasta - zwracał się zdenerwowany do radnej PiS Grażyny Szabelskiej.
Na sesję rady miasta zaproszenie otrzymała minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, a także wojewoda kujawsko-pomorski Mikołaj Bogdanowicz, jednak nikt z przedstawicieli administracji rządowej nie pofatygował się na obrady.
"Zachem" to ekologiczna bomba
Zakłady Chemiczne Zachem istniały w latach 1948-2014. Były producentem materiałów wybuchowych, barwników, pianek poliuretanowych i półproduktów chemii organicznej. Przedsiębiorstwo - z kilkuset budynkami - znajdowało się na terenie dawnej fabryki DAG Fabrik Bromberg, wzniesionej przez III Rzeszę. W latach 50-tych XX wieku obok Zachemu wybudowano osiedle pracownicze Kapuściska ze szkołami, sklepami, przychodniami, domem kultury i biblioteką.
Od 2003 roku zakłady stały się Spółką Skarbu Państwa, a w 2006 roku Zachem należał do największych pracodawców w Bydgoszczy, zatrudniając ponad 1200 osób. W 2013 roku spółka zmieniła nazwę na Infrastruktura Kapuściska S.A., a rok później sąd ogłosił jej upadłość z powodu utraty płynności finansowej. Tereny po byłych Zakładach Chemicznych należą dziś m.in. do zakładów państwowych oraz do wielu firm prywatnych.
Według naukowców z Akademii Górniczo-Hutniczej rejon dawnych zakładów jest jednym z najbardziej zanieczyszczonych obszarów przemysłowych na świecie.
- 20 tysięcy słoni dla Niemiec. Skąd ten pomysł prezydenta Botswany? Ekspert twierdzi, że to wykonalne
- Masowy atak ukraińskich dronów na Rosję. Doszło do wybuchów i pożarów
- Kto stoi za potężną eksplozją w Iraku? "To otwiera kolejny rozdział"
- Niemcy pokazują, jak zalegalizować "trawkę". "To początek rewolucji"
- Schron to nie wszystko. Jak przygotować się na zagrożenie? Niektóre rady mogą zaskoczyć
- Będzie podatek od aut spalinowych? Rząd zbliża się do kompromisu z Komisją Europejską
- "Wszyscy niedługo będziemy pracować w Amazonie". Ostro o polityce światowego giganta
- Znaleźli nowy sposób na integrację osób z niepełnosprawnościami. "Ta zmiana myślenia jest rewolucją"
- Makabryczna zbrodnia w Lgocie Murowanej. Jest akt oskarżenia
- Iga Świątek w półfinale turnieju w Stuttgarcie. Z kim się zmierzy?