"Nikt nie chce dostarczyć nam prądu". W Bydgoszczy znaleźli się pod ścianą

REKLAMA
Nadal nie wiadomo, kto od 1 stycznia będzie dostarczał Bydgoszczy energię elektryczną. Pierwszy przetarg miasto unieważniło z powodu 500-procentowej podwyżki zaproponowanej przez firmę Enea. Do drugiego nikt się nie zgłosił. A to nie koniec problemów. Urzędnicy otworzyli też koperty z ofertami dotyczącymi gazu i załamali ręce.
REKLAMA
Zobacz wideo

Bydgoscy urzędnicy już od ponad dwóch miesięcy usiłują wybrać dostawcę energii elektrycznej na przyszły rok. W pierwszym przetargu jedyny oferent - firma Enea - zaproponował podwyżkę o ponad 500 procent. Miasto - wspólnie z członkami Bydgoskiej Grupy Zakupowej, w skład której wchodzą m.in. okoliczne gminy, Szpital Miejski czy Uniwersytet Kazimierza Wielkiego - zdecydowało o unieważnieniu przetargu. Urzędnicy liczyli, że w drugim postępowaniu będzie taniej. Problem jednak w tym, że do kolejnego przetargu już nikt się nie zgłosił.

REKLAMA

Zespół ds. Zarządzania Energią, który od kilku lat negocjuje z firmami energetycznymi, sięgnął po jeszcze jedną możliwość przewidzianą w prawie, czyli zakup energii z tzw. wolnej ręki. Do negocjacji urzędnicy zaprosili firmę Enea, która w pierwszym przetargu była gotowa na dostawy, ale po zawyżonej cenie.

- Otrzymaliśmy informację, że Enea nie jest zainteresowana rozmowami - poinformował prezydent Bydgoszczy Rafał Bruski. - Ja nie wiem, czy to jest jakaś złośliwość tych spółek? Czy one chcą zamknąć się i przestać działać? Bo nagle okazuje się, że w Polsce żadna firma nie chce sprzedawać prądu, co dla mnie jest sytuacją kuriozalną - dodaje, nie kryjąc irytacji.

„Pisałem do Sasina i Morawieckiego. Nie ma żadnej odpowiedzi"

Prezydent Bydgoszczy już dwukrotnie pisał w tej sprawie list do przedstawicieli rządu. We wrześniu - do wicepremiera Jacka Sasina oraz w listopadzie - do premiera Mateusza Morawieckiego. W korespondencji do szefa rządu - datowanej na 9 listopada 2022 roku - czytamy:

"W powtórzonym przetargu na zakup energii elektrycznej nie otrzymaliśmy żadnej oferty na dostawy w okresie I-VI 2023 rok. Taka sytuacja jest, moim zdaniem, niedopuszczalna biorąc pod uwagę, że producentami energii elektrycznej w Polsce są głównie podmioty kontrolowane przez rząd RP. Mając powyższe na uwadze, proszę o wyjaśnienie przyczyn tej sytuacji".

REKLAMA

Prezydent informuje, że do dziś nie otrzymał odpowiedzi na swoje pisma.

Co dalej?

Urzędnicy głowią się teraz, co dalej. Miastu nie może przecież od 1 stycznia zabraknąć prądu. - Skoro jedna spółka państwowa zrezygnowała z dostaw, to kierujemy pismo do kolejnej spółki Skarbu Państwa o to, czy nam dostarczy prąd - tłumaczy Bruski. - Takie zapytanie zachęcające do podjęcia rozmów i złożenia oferty zostało już z ratusza wysłane. Poczekamy, zobaczymy - dodaje prezydent.

Jeśli do końca roku nie uda się zawrzeć umowy, miasto będzie musiało korzystać z taryfy rezerwowej. To oznacza jednak dodatkowe koszty. Z uwagi na ustawę, maksymalna cena będzie mogła wynieść 965 złotych brutto za megawatogodzinę, ale samorząd musi pokryć dodatkowe opłaty. - Mamy 11 tysięcy punktów odbiorowych. Za każdy punkt, za każdą fakturę, płacimy dodatkowe 43 złotych, co daje łącznie pół miliona złotych. To jest koszt tego, że Enea, która nie chce nam dostarczać prądu, woli poczekać. A my jako miasto będziemy zmuszeni kupić prąd z taryfy rezerwowej. Tak wygląda dziś zarządzanie energią przez spółki Skarbu Państwa - ocenia Bruski. 

Gaz drożeje o 950 procent

Brak chętnych do dostarczenia energii elektrycznej to niejedyny poważny kłopot Bydgoszczy. W tym tygodniu urzędnicy otworzyli też koperty na dostawę gazu i… załamali ręce. - Wzrost kosztów dla taryfy chronionej, czyli obiektów takich jak domy pomocy społecznej, żłobki czy szpitale, to jest 250 procent, a dla pozostałych obiektów 950 procent - wylicza samorządowiec.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory