"Cały czas przyjeżdżają osoby z Ukrainy. Za chwilę będzie ich jeszcze więcej"

REKLAMA
Pracują na dwa etaty, płacą czynsz i rachunki, ale nie starcza im na jedzenie. - Uchodźcy z Ukrainy nadal potrzebują naszej pomocy - mówią wolontariusze, którzy w Bydgoszczy uruchamiają nowy punkt z darami.
REKLAMA
Zobacz wideo

Pomagają od pierwszych dni wojny w Ukrainie. Byli wolontariuszami w miejskim magazynie z darami, potem w punkcie pomocy prowadzonym przez fundację. Teraz wzięli sprawy w swoje ręce. - Założyliśmy własne stowarzyszenie i otwieramy nowy punkt w Fordonie - mówi TOK FM Agnieszka Turalska. - Dary będziemy wydawać przy ulicy Wyszogrodzkiej 13. Dostaliśmy z miasta grant. Na dwa miesiące mamy pieniądze na lokal i rachunki oraz po 500 złotych tygodniowo na zakupy. Niewiele, zwłaszcza, że mamy pod opieką kilkadziesiąt rodzin - przyznaje.

REKLAMA

Wolontariusze podkreślają, że "pomoc dla osób, które uciekły przed wojną i zamieszkały w Bydgoszczy, cały czas jest potrzebna". - Do punktu, w którym do tej pory pomagaliśmy, codziennie zgłaszało się około 80 osób. Każdy brał żywność dla całej rodziny. Dla czterech, a czasami dla ośmiu osób. Ich nie stać na utrzymanie się w Polsce, mimo że większość pracuje - mówi Marcin Głyda. - Do Bydgoszczy cały czas przyjeżdżają kolejne osoby z Ukrainy. Za chwilę będzie ich jeszcze więcej, bo będą uciekać nie tylko przed wojną, ale i zimą. Tam, bez prądu i ogrzewania, nie przeżyją - dodaje.

Pomagamy od 9 miesięcy i jeszcze długo to wsparcie będzie potrzebne.

To, co najbardziej jest potrzebne, to cały czas żywność: kasza, ryż, makarony, konserwy. Brakuje też ciepłej, zimowej odzieży oraz kołder i poduszek. - Większość uchodźców już się urządziła. Bydgoszczanie dali im garnki, kubki czy sztućce. Dostali ubrania. Sami wielu rzeczy nie mogliby kupić, bo ich po prostu na to nie stać - mówi Agnieszka Turalska.

Wolontariusze wyjaśniają, że wielu uchodźców jest zatrudnionych przez agencje pracy, a te od ich pensji pobierają prowizję. - Niektóre matki pracują na dwóch etatach, wracają do domu o 22, a w tym czasie ich dzieci są same w domach. Te panie muszą tyle pracować, bo płacą czynsz, rachunki - słyszymy od naszych rozmówców.

Większość uchodźców chce po wojnie wrócić do domu. - Część, głównie specjalistów w wielu dziedzinach, znalazło tu dobrą pracę i liczą na to, że będą mogli w Polsce zostać. Inni czekają tylko na znak, że jest bezpiecznie i wyjadą. Tu pracują na dwa etaty, a i tak często nie starcza im na podstawowe potrzeby. Ci ludzie nie chcą tak żyć - mówi Głyda.

REKLAMA

Dwie skały

Kiedy w lutym wybuchła wojna, mnóstwo osób zgłosiło się do magazynów wydających dary. Wielu z nich po kilku tygodniach wróciło do swoich zajęć, do pracy czy na uczelnie. Część działa jednak dalej. - Spodziewając się, że wojna potrwa jeszcze wiele miesięcy, założyliśmy stowarzyszenie Dwie skały i w 15-osobowej grupie tworzymy własny punkt. Wiemy, jak pomagać. Wiemy, że musimy szukać sponsorów, bo bez pieniędzy nie damy rady nakarmić uchodźców - wyjaśnia Turalska, która stanęła na czele stowarzyszenia.

Dary do punktów pomocowych w mieście przynosi coraz mniej osób. - Wszyscy odczuwamy drożyznę. Ludzie liczą każdy grosz. Mimo to nasi sąsiedzi nadal robią dodatkowe zakupy i przynoszą nam paczki dla rodzin z Ukrainy albo dają pieniądze, żebyśmy zrobili zakupy - mówią wolontariusze.

Dary dla uchodźców można przynosić do siedziby Fordońskiej Spółdzielni Mieszkaniowej przy ul. Gen. F. Kleeberga 2, od poniedziałku do piątku między 8 a 18.

Ukraińska wdzięczność

- Woziłem pomoc humanitarną na Ukrainę. Ludzie, słysząc tam język polski, natychmiast dziękują - mówi Głyda. Wolontariusz wspomina, jak podczas jednego z wyjazdów, niedaleko Iwano-Frankowska żołnierze zatrzymali konwój z darami do kontroli. - Sprawdzono nam dokumenty, auto i kiedy już mieliśmy odjeżdżać, jeden z żołnierzy chwycił mnie za rękę i powiedział po polsku: "Za naszą i waszą wolność". To było poruszające. To spotkanie dodało mi sił do działania i dalszej pomocy - przyznaje Głyda.

REKLAMA

Dodaje też, że wielokrotnie - wożąc dary - widział na granicy wolontariuszy z Kanady czy Stanów Zjednoczonych, ale nie widział żadnych tirów z zaopatrzeniem z zachodniej Europy. - Polacy dokonali w tej materii czegoś niebywałego i na pewno ta nasza pomoc dla Ukrainy zostanie zapisana na kartach historii - podsumowuje.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory