Boją się, że nie dźwigną kolejnej fali uchodźców. "Jest tyle strachu w oczach"

- Wszyscy myślimy o kolejnym kryzysie uchodźczym. Dziś w Ukrainie bombardowana jest infrastruktura energetyczna. W miastach jest ciemno i zimno, więc za chwilę możemy mieć następną falę uchodźców na granicy - przewidują bydgoscy wolontariusze. W mieście z pomocy organizacji pozarządowych korzysta codziennie kilkuset uchodźców.
Zobacz wideo

Zimą do Polski mogą ponownie przybyć setki tysięcy uchodźców z Ukrainy, których - bez pomocy z zewnątrz - nie będziemy w stanie przyjąć - alarmują organizacje pozarządowe. Rosjanie zniszczyli u naszych wschodnich sąsiadów 40 procent infrastruktury energetycznej, przez co - na przykład w trzymilionowym Kijowie - może zostać zarządzona masowa ewakuacja.

Według szacunków, w Bydgoszczy mieszka kilkanaście tysięcy osób, które przyjechały do miasta po wybuchu wojny. Przed zimą mogą przybyć kolejne. - W Ukrainie te zimy są dużo ostrzejsze. Dzisiaj bombardowana jest infrastruktura energetyczna, co powoduje, że w miastach jest ciemno i zimno. Za chwilę możemy mieć następną falę uchodźców na granicy, którzy będą ratowali siebie i swoje dzieci przez zamarznięciem - przewiduje Ireneusz Nitkiewicz z Fundacji "Chcepomagam". - Nie wiemy, co będzie się działo. Liczymy na solidarność unijną - dodaje społecznik.

Bez pomocy międzynarodowej ciężko będzie pomagać

Bydgoskie organizacje pozarządowe od niemal dziewięciu miesięcy pomagają uchodźcom wojennym. Pierwszy transport z pomocą wyjechał z miasta już trzeciego dnia od wybuchu konfliktu zbrojnego. - W czwartek rozpoczęła się wojna, w piątek było zebranie społeczników, w sobotę bydgoszczanie tłumnie przyjechali z darami do Młynów Rothera i na Zawiszę, a w niedzielę ruszył konwój - przypomina Nitkiewicz. - To pokazuje, że jako społeczeństwo polskie i organizacje pozarządowe umiemy pomagać - dodaje.

A wsparcie międzynarodowe jest teraz niezbędne - bez niego trudno będzie dalej pomagać Ukraińcom - tu w Polsce, jak i na miejscu. Fundacja "Chcepomagam" nawiązała współpracę z organizacjami pozarządowymi zza wschodniej granicy. - We Lwowie poznaliśmy NGO-sy ukraińskie i z nimi przygotowujemy projekty, o których wkrótce powiemy. Chodzi o to, żeby ta współpraca była bardziej celowana, żeby trafiała tam, gdzie są potrzeby - uważa Nitkiewicz. - Wiemy, że duża pomoc międzynarodowa idzie na front, ale trzeba też pomagać tym, którzy tam zostali i żyją gdzieś w piwnicach - dodaje.

Kilkaset osób codziennie korzysta z pomocy

Pomocy cały czas potrzebują też Ukraińcy, którzy przyjechali do Bydgoszczy przeczekać wojnę. Przed kilkoma punktami wydawania darów codziennie ustawiają się długie kolejki. - Tylko u nas jest to 200-300 osób, głównie mam z małymi dziećmi i osób po 50-tce, którym ciężko znaleźć pracę. Przychodzą też Polacy - mówi nam Adam Jaworski ze Stowarzyszenia "Dzięki Wam", które prowadzi punkt pomoc przy ulicy Grunwaldzkiej.

- Z obawą patrzymy na najbliższe tygodnie. Wydaliśmy już mnóstwo odzieży zimowej, którą trzymaliśmy od wakacji. Ludzie czekają na kołdry i ciepłe koce. Nie ma dnia, by ktoś nie pytał o jedzenie. Każdy z nas jest pełen obaw. Jest tyle znaków zapytania i strachu w oczach wszystkich - dodaje nasz rozmówca.

Społecznicy przyznają, że pilnie potrzebne jest wsparcie finansowe od organizacji międzynarodowych. Bez niego nadchodząca zima będzie bardzo trudna - nie tylko w Ukrainie, ale także w Polsce.

DOSTĘP PREMIUM

WE WSPÓŁPRACY Z