"Kiedy zamknęli punkt z darami, zastanawiałam się, co ze sobą zrobię". Wolontariusze uzależnili się od pomagania
Po ośmiu tygodniach pracy w wielkim magazynie z darami Dawid Kilon wraca do normalnego życia. - Na kilka dni wyjechałem, teraz wracam do pracy, ale strasznie mi brakuje tych wszystkich osób, które spotykałem w Centrum Targowym w Myślęcinku, zamienionym w punkt pomocowy dla uchodźców. Uzależniłem się - opowiada.
Pierwszy raz przyjechał do magazynu niedługo po wybuchu wojny. Przywiózł dary. Jak mówi, "miał ogromną potrzebę zrobienia czegoś dobrego, jak większość". - Zobaczyłem tira wypełnionego darami i kilka osób, które go rozpakowywały. Wskoczyłem na przyczepę i dźwigałem kartony, tracąc poczucie czasu. Przyjechałem rano, a nagle zrobiła się dwudziesta - śmieje się nasz rozmówca. - To był poniedziałek. Nagle zrobił się piątek, a ja nawet nie zauważyłem, że byłem w tym magazynie codziennie - dodaje.
Dawid został przydzielony do strefy utylizacji odpadów. Większość czasu spędzał na zapleczu i nie widział kolejki osób czekających po dary. Któregoś dnia wyszedł na halę i zobaczył mnóstwo osób, w tym dzieci. - Na co dzień jestem animatorem przyrodniczym. Prowadzę warsztaty, oprowadzam po lasach, parkach i pokazuję ptaki. Kiedy zobaczyłem te czekające po pomoc rodziny, zostawiłem swoją pracę, wziąłem kartki, kredki i ruszyłem na salę z nadzieją, że kiedy zajmę te maluchy rysowaniem, szybciej minie im czas. Chciałem, żeby się uśmiechnęły - mówi wolontariusz.
Przeżył szok, kiedy zrozumiał, że dzieci są w ogromnej traumie. Nie chcą się bawić. Są smutne, a niektóre wręcz przerażone. - Na zapleczu musiałem się wypłakać - wspomina. Mimo to nie poddał się i wrócił z kredkami i kartkami do maluchów. Już za kolejnym podejściem udało mu się namówić ich do zabawy. - Po chwili wszyscy rysowaliśmy gruszki, piórka i motyle. Dołączali też dorośli - wspomina.
Co ja mam teraz ze sobą zrobić?
Anna Jarocińska przyjeżdżała do magazynu w Myślęcinku co drugi dzień. - Przeczytałam gdzieś apel, że potrzebni są wolontariusze i ruszyłam. A jak pojechałam raz, to już chciałam tam być cały czas. A nastolatką nie jestem - dodaje z uśmiechem bydgoszczanka. Jak sama o sobie mówi, "jest aktywną seniorką". - Występuję w kabarecie, maluję obrazy, chodzę na wystawy, koncerty. Zawsze angażowałam się w projekty społeczne. Te chwile spędzone w "magazynie dobra" już zawsze ze mną zostaną. To było niesamowite przeżycie - wspomina.
Zaznacza, że na wolontariacie poznała mnóstwo cudownych osób. Wśród nich było wielu młodych, którzy zapominali o sobie i myśleli tylko o tym, jak mogą pomóc uchodźcom. Jak podaje nasza rozmówczyni, często byli przemęczeni i wychudzeni. - Trzeba było im podstawić pod nos, by coś zjedli (…). Nie dbali o siebie i z osłabienia łapali wirusy. Podobno część osób zaangażowanych w pracę w magazynie darów, popadła w długi - mówi.
Dawid Kilon potwierdza, że niektórzy rzucili pracę, bo nie mogli jej pogodzić z wolontariatem. Inni brali urlopy albo przyjeżdżali do centrum po pracy. - Tam nikt nie liczył czasu. Ważne było to, by jak najwięcej osób z Ukrainy otrzymało pomoc - przekonuje. - Tego magazynu już nie ma, a ja nie mogę siedzieć bezczynnie. Zamierzam zgłosić się do fundacji, która w Młynach Rothera organizuje zajęcia dla dzieci uchodźców. Chętnie też oprowadzę ich po Bydgoszczy - zapowiada.
W sobotę centrum w Myślęcinku było otwarte ostatni raz. - Zastanawiałam się, co ja ze sobą zrobię od poniedziałku? - wspomina pani Ania. - Szukałam innych punktów prowadzących zbiórki darów dla uchodźców. We wtorek pojechałam do magazynu stowarzyszenia "Dzięki wam", gdzie pomagałam przy sortowaniu odzieży. Punkt jest dosłownie zawalony ubraniami. Do tego mnóstwo maskotek. A brakuje żywności - opowiada.
To problem wszystkich punktów wspierających obywateli Ukrainy, którzy zatrzymali się w Bydgoszczy. Nowy magazyn przy Gdańskiej i Kamiennej, w sobotę, dwie godziny po tym, jak otworzył drzwi, rozdał cały zapas jedzenia. - Te punkty jeszcze długo będą potrzebne. Potrzebni będą też wolontariusze. Zachęcam wszystkich, by przychodzili, nawet na godzinę czy dwie. Ale ostrzegam. To uzależnia! - mówi z uśmiechem pani Ania. - Tak! Ja też się uzależniłem, ale to piękne uzależnienie - dodaje Dawid.
-
Min. Moskwa chce zabierać paszporty krytykom PiS-u. "Putin też by chciał, żeby Nawalny wyjechał"
-
Rosja kończy jako wasal Chin. "Putin brzmiał płaczliwie, jak suplikant lekko zdesperowany"
-
"Chiny najbardziej boją się jednego". Prof. Góralczyk zdradza, jak działa Pekin. "Przemalować, przechytrzyć"
-
Gdzie jest Adrian Klarenbach? Nieoficjalnie: Gwiazdor TVP zawieszony. Poszło o posła Zjednoczonej Prawicy
-
Siedem osób rannych podczas egzekucji komorniczej w Brzegu. Doszło do wybuchu
- Książę William jest w Polsce. Niespodziewana wizyta w Rzeszowie
- Czy Emigracja XD jest przereklamowana?
- Apostazja - jak wystąpić z Kościoła? Wzór oświadczenia
- Okrzyki "Judasze", poleciały jajka. Incydent przed wystąpieniem wicepremiera Kowalczyka w Jasionce
- Kierowcy ciężarówek protestują. Na S8 są poważne utrudnienia. Zator ma 10 km