Kraków. Znaleźli w rzece 100 rur ściekowych. "Ciemne otwory, często zamaskowane trawą". Powiadomiono służby

REKLAMA
Aktywiści z Krakowa i okolic wzięli pod lupę niewielką rzekę Prądnik. Przekonywali, że jest brudna, a urząd niewiele z tym roku. Podczas kontroli znaleźli 100 rur ściekowych i inne śmieci. Urząd tłumaczy, że o sprawie wie, ale "nie ma mocy przerobowych", żeby ją sprawdzić.
REKLAMA
Zobacz wideo

Na 19-kilometrowym odcinku Prądnika - od Wielkiej Wsi po ujście rzeki w Krakowie - w miniony weekend aktywiści przeprowadzili inwentaryzację. W akcji wzięło udział 40 osób. Podzielili się na dwu- i trzyosobowe grupy, i metr po metrze przeczesywali rzekę. Wnioski, jak słyszymy, są dramatyczne.

REKLAMA

Aktywiści doliczyli się 100 rur ściekowych. - Prawdopodobnie większością z nich odprowadzane są nieczystości. Te rury wystają ze skarp, to zwykłe ciemne otwory, często zamaskowane trawą - opisywał Paweł Chodkiewicz, wędkarz, ekolog i strażnik rzek WWF.

Jak dodał, ścieki wypływały też z kolektorów burzowych, czyli zbiorników przeznaczonych do gromadzenia wód opadowych. Z jednego z nich - znajdującego się przy placu Imbramowskim - miała wydobywać się cuchnąca ciecz, substancje ropopochodne i kawałki papieru toaletowego. Aktywiści od razu wezwali na miejsce policję i straż miejską. - Podobnie przy ulicy Wileńskiej w Krakowie, gdzie dostrzegliśmy wydostające się z rury szare ścieki. Służby interweniowały też w Januszowicach - wyliczał Chodkiewicz.

Wszystkie miejsca, gdzie znajdują się rury, zostały przez aktywistów zaznaczone i sfotografowane. - Mamy nadzieję, że Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska i Wody Polskie zajmą się odpowiednio tematem i w pierwszej kolejności sprawdzone zostaną pozwolenia wodno-prawne na rury. Liczymy też, że służby przeprowadzą zadymianie kolektorów burzowych, żeby wiadomo było, kto odprowadza nimi ścieki - słyszymy od naszego rozmówcy.

Urząd wie o sprawie

- Temat nie jest nam obcy - przyznaje Magdalena Gala, rzeczniczka Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie. - To nie jest tak, że nikt nie wie o istnieniu tych 100 rur, ale Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej administruje 47 tysiącami kilometrów cieków, dyrekcja i pracownicy wiedzą o problemie, który ogromny jest w gminach usytuowanych dookoła Krakowa, ale nie mamy mocy przerobowych, żeby wszystkie te odpływy sprawdzić - dodaje urzędniczka.

REKLAMA

WIOŚ zapewnia, że zajmie się zgłoszeniem i zweryfikuje, czy rury na rzece Prądnik mają odpowiednie pozwolenia. Jeśli okaże się, że nie, pracownicy pobiorą próbki i ewentualnie powiadomią policję.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory