Kraków zwołuje zespół specjalny w sprawie dzików. "Niestety mamy już plagę"
Na ulicach Krakowa coraz częściej spotkać można dość niespodziewanych gości. Przykładowo - mieszkańcy z ul. Dobrego Pasterza donosili ostatnio o łosiach. Nierzadko, i to już w całym mieście, pojawiają się też lisy czy sarny. Największym utrapieniem są jednak dziki, które coraz śmielej wychodzą z lasów i pól. Spotkać je można w parkach, na osiedlach, przy pętlach autobusowych czy na placach zabawach.
- Niestety, mamy już do czynienia z plagą dzików w mieście - potwierdza w rozmowie z TOK FM Dariusz Nowak, rzecznik krakowskiego magistratu. Na grasujące pomiędzy osiedlami stada dzików narzekają m.in. mieszkańcy Klinów i Azorów. Coraz więcej sygnałów o nieproszonych gościach słychać też z Podgórza czy Nowej Huty. Zdarza się również, że zwierzęta pojawiają się w samym centrum miasta.
Skąd się bierze problem?
Problem bierze się m.in. stąd, że miasto rozlewa się na coraz bardziej odległe od centrum tereny. Cały czas powstają nowe osiedla w miejscach, gdzie jeszcze niedawno były pola. Dziki żyły tam od zawsze. Dodatkowo, gdy zwierzęta szukają pożywienia, chcą dostać się do śmietników, przemieszczają się i wchodzą do miasta. - Niestety ludzie wystawiają na zewnątrz jedzenie i to je też przyciąga - mówi rzecznik magistratu.
- Mieliśmy swój patent na dziki. Stworzyliśmy trzy odłownie, które świetnie się sprawdzały. To był bardzo humanitarny sposób pozbywania się ich z miasta. Gdy przychodziły w ulubione miejsca, były odławiane i wywożone do Puszczy Niepołomickiej. Czasami wracały, ale mieliśmy względny spokój - opowiada Dariusz Nowak. W ciągu dwóch lat, jak dodaje, w ten sposób miasto pozbyło się 250 dzików.
Problem powrócił wraz z nowymi przepisami, które w drugiej połowie 2021 roku wprowadziło Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. W związku z afrykańskim pomorem świń nakazano ograniczyć odławianie dzików. Nie można było ich przewozić, by nie rozprzestrzeniać ewentualnej choroby.
Miasto powołuje specjalny zespół
Jak słyszymy od urzędników, do magistratu cały czas docierają sygnały od zaniepokojonych mieszkańców. Są to głównie rodzice młodszych dzieci, którzy boją się wypuścić swoje pociechy z domów. Zwierzęta zadomowiły się na niektórych placach zabaw. - Ja nawet sama, wychodząc z dziećmi, nie czuję się pewnie - mówi pani Magdalena, mama 4-letniej Oliwki i 8-letniego Kacpra, którzy mieszkają na Ruczaju. Jak mówią, dziki podchodzą tam pod klatki schodowe.
Miasto postanowiło działać. - Powołaliśmy specjalny zespół zadaniowy do rozwiązania problemu nadmiernej liczby dzików na terenie miasta. W skład tego zespołu wchodzą przedstawiciele urzędu miasta, Polskiego Klubu Ekologicznego, Polskiego Związku Łowieckiego, Całodobowego Pogotowia ds. Zwierząt Łownych i Chronionych, Straży Miejskiej, Komendy Miejskiej Policji oraz Powiatowy Lekarz Weterynarii - wylicza Dariusz Nowak. - Będziemy się zastanawiać, jak ten problem rozwiązać jeszcze przed latem - dodaje.
Pierwsze posiedzenie odbędzie się 21 marca. Zostanie na nim przedstawiona aktualna sytuacja dotycząca bytowania dzików w mieście i analiza prawna dotycząca zakazu przemieszczania dzików.
- "Wiosna zaskoczyła grzybiarzy". Sezon zaczął się szybciej niż zwykle
- Cieszmy się z niskich cen, bo tak szybko odchodzą. Wyjaśniamy, co "odchudzi" nasze portfele
- 20 tysięcy słoni dla Niemiec. Ekspert twierdzi, że to wykonalne
- Masowe ataki dronów na Rosję. Doszło do wybuchów i pożarów na terenie kraju
- Kto stoi za potężną eksplozją w Iraku? "To otwiera kolejny rozdział"
- Niemcy pokazują, jak zalegalizować "trawkę". "To początek rewolucji"
- Schron to nie wszystko. Jak przygotować się na zagrożenie? Niektóre rady mogą zaskoczyć
- Będzie podatek od aut spalinowych? Rząd zbliża się do kompromisu z Komisją Europejską
- "Wszyscy niedługo będziemy pracować w Amazonie". Ostro o polityce światowego giganta
- Znaleźli nowy sposób na integrację osób z niepełnosprawnościami. "Ta zmiana myślenia jest rewolucją"