Dramatyczna sytuacja na oddziałach pediatrycznych w Krakowie. "Jesteśmy zmuszeni odsyłać dzieci"

Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w Krakowie od połowy listopada przyjął o 100 procent więcej dzieci niż w tym samym okresie w roku ubiegłym. W innych placówkach także nie ma już miejsc. - Sytuacja jest bardzo ciężka - słyszymy od lekarzy.
Zobacz wideo

1500 dzieci hospitalizowanych było w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu w ciągu ostatniego miesiąca, podczas gdy rok temu (w tym samym czasie) trafiło tam o połowę mniej pacjentów. Szpital ma 409 łóżek i cały czas posiłkuje się dostawkami. - Niestety zmuszeni jesteśmy odsyłać dzieci do innych placówek: w Zakopanem, Dąbrowie Tarnowskiej czy Katowicach - mówi Katarzyna Pokorna-Hryniszyn, rzeczniczka Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie.

- Nasz personel jest skrajnie przeciążony - przyznaje dr Lidia Stopyra, ordynator pediatrycznego oddziału zakaźnego w Szpitalu Specjalistycznym im. Stefana Żeromskiego w Krakowie. Oddział dysponuje 30 łóżkami, ale teraz ma 42 małych pacjentów, do tego 40 rodziców. Sytuacja jest niezwykle ciężka, bo niektóre dzieci dodatkowo trzeba izolować. - Dzwonimy do innych placówek, ale wszyscy mają ten sam problem - przyznaje dr Stopyra.

Najwięcej dzieci trafia teraz do szpitali z wirusem RSV, który wywołuje poważne choroby układu oddechowego. Jest szczególnie niebezpieczny dla dzieci poniżej 2. roku życia. Sporo jest maluchów z powikłaniami po grypie, ospie, zdarzają się też te z COVID-19, zapaleniem opon mózgowych czy z ciężkimi zakażeniami bakteryjnymi.

Skąd taka duża zachorowalność u dzieci?

Ze względu na pandemiczne obostrzenia w poprzednich dwóch latach większość z nas nosiła maseczki. Dzięki temu wirusy nie rozprzestrzeniały się tak bardzo. Do tego izolacja sprawiła, że dzieci - nie chodząc do przedszkoli i żłobków - nie chorowały i nie nabywały odporności. Teraz, jak słyszymy od lekarzy, mamy kumulację. Dzieci wróciły do przedszkoli i zaczęły łapać te choroby, z którymi nie zetknęły się wcześniej, bo nie miały ku temu okazji.

- Kiedy dziecko się rodzi, ma przeciwciała od matki, które przechodzą przez łożysko i zapewniają odporność na kilka miesięcy. Później, w ciągu pierwszego roku życia, maluch tę odporność traci i staje się wrażliwy na wirusy, z którymi styka się po raz pierwszy. Ten pierwszy raz choruje się najdotkliwiej - mówią specjaliści.

DOSTĘP PREMIUM

WE WSPÓŁPRACY Z