"Zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym". Dyrektorka o "nieprzemyślanej" akcji z jodkiem potasu

REKLAMA
- Nie pierwszy raz zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Nie wiem, czy to podstawowe zadanie szkół - tak o dystrybucji jodku potasu przez placówki oświatowe mówi dyrektorka jednej z krakowskich podstawówek. Obawia się, że jeśli tabletki rzeczywiście trzeba będzie rozdać, w szkole zapanuje chaos.
REKLAMA
Zobacz wideo

Jolanta Gajęcka zarządza Szkołą Podstawową nr 2 w Krakowie. Właśnie dotarło do niej 18 tysięcy sztuk tabletek jodku potasu. Wszystkie popakowane w kartonach, w każdym po 10 sztuk.

REKLAMA

Gajęcka otrzymała też informację, że w sytuacji kryzysowej ma się jak najszybciej stawić w szkole, żeby rozdawać tabletki mieszkańcom. - Zapytałam, co się stanie, jeśli taki alarm ogłoszony zostanie, gdy dyrekcja i nauczyciele będą mieli pod opieką dzieci [gdy będą trwać lekcje - red.]. Otrzymaliśmy zwrotną odpowiedź e-mailową, że "nie przewiduje się ogłoszenia takiego alarmu, gdy w szkole będą dzieci" - mówi dyrektorka podstawówki.

Nie ukrywa, że nie jest zadowolona z tego, że to właśnie szkoły znalazły się w łańcuchu dystrybucji jodku potasu. - Nie pierwszy raz zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Nie wiem, czy to [rozdawanie tabletek - red.] podstawowe zadanie szkół. Myślałam, że inne służby powołane zostały do tego, żeby dbać o bezpieczeństwo mieszkańców - dziwi się nasza rozmówczyni.

W jej opinii cała akcja nie została przemyślana ani właściwie zaplanowana. Dyrektorka martwi się, że w razie zagrożenia - kiedy mnóstwo mieszkańców przyjdzie do szkoły po tabletki, powstanie chaos i wielogodzinne kolejki. 

Jak mówiła nam niedawno prof. Elwira Przybylik-Mazurek, konsultant wojewódzka w dziedzinie endokrynologii - jodek potasu należy przyjąć 24 godziny przed skażeniem bądź maksymalnie osiem godzin po. Najlepiej jednak, gdy uda się to zrobić dwie godziny po tym, gdy dojdzie do skażenia. 

REKLAMA

- Boimy się, że nie wszyscy zdążą przyjąć te tabletki. Co w sytuacji, gdy ich zabraknie? Otrzymaliśmy odpowiedź, że można będzie domawiać, ale przecież wtedy nie będzie na to czasu - zauważa Gajęcka. Stąd postulat dyrektorki krakowskiej podstawówki do premiera, prezydenta miasta i kurator oświaty, żeby te tabletki rozdać mieszkańcom wcześniej. Gajęcka uważa, że każdy powinien mieć szansę je zdobyć i zabezpieczyć dla wszystkich domowników, którzy będą ich potrzebować. - Trzeba zaufać mieszkańcom, że postąpią rozsądnie i nie będą leku zażywać wcześniej - przekonuje dyrektorka.

Przypomnijmy, o zabezpieczeniu tabletek z jodkiem potasu zdecydowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji - w związku z działaniami zbrojnymi w rejonie Zaporoskiej Elektrowni Atomowej. Jak informowali przedstawiciele rządu, akcja ta ma charakter wyprzedzający, bo na razie żadnego zagrożenia nie ma.

Do Małopolski trafiło w sumie 5,5 mln tabletek jodku potasu.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory