Przed wywózką uratowały go odmrożenia. Imigrant z Ghany walczy o sprawne nogi

Anna Gmiterek-Zabłocka
Uciekł z Ghany do Europy, bo wierzył, że tu zrobi piłkarską karierę. Na polsko-białoruskiej granicy brutalnie zderzył się z rzeczywistością. Dziś zamiast walczyć o puchary w piłce nożnej, walczy o sprawne nogi. - To, co spotkało Justlorda, jest trudne do wyobrażenia. Nie można uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się w Europie w XXI wieku - mówi prof. Urszula Glesk, która pomaga chłopakowi.
Zobacz wideo

Justlord to 18-letni ciemnoskóry mężczyzna, dobrze mówiący po angielsku. Jak opowiada, w styczniu 2022 roku - razem z czterema innymi osobami z Afryki - próbował dostać się do Polski. Byli w lesie, zabłądzili. On sam miał na nogach jedynie nieocieplone kalosze, odmroził sobie nogi. - Było bardzo ciężko. To był styczeń, zimno. Nie mieliśmy co jeść ani co pić. Jedliśmy śnieg. Znalazłem się na tej granicy, bo musiałem uciekać z Ghany - opowiada. Ze względów bezpieczeństwa, jak dodaje, nie może mówić o szczegółach. 

Od wielu lat marzył o karierze piłkarskiej. Jak wspomina, przekonywano go, że w Europie ma na to ogromne szanse. Wierzył, że osiągnie sukces i stanie się zawodowym piłkarzem. Przekonuje, że nie miał pojęcia, co może go czekać na polsko-białoruskiej granicy. Nie słyszał o dramacie ludzi, którzy umierają w lesie. 

Gdy zatrzymała ich Straż Graniczna, wobec kolegów Justlorda zastosowano push-back - wywieziono ich z powrotem na Białoruś. Z kolei 18-latek - z racji tego, że miał rozległe odmrożenia stóp - uniknął wywózki i trafił do szpitala w Hajnówce. Lekarze planowali amputację jednej stopy i palców w drugiej z nich.

- Na szczęście dwa dni przed zaplanowanym zabiegiem amputacji pojawiła się szansa na przeniesienie Justlorda do szpitala we Wrocławiu i poddania go wysokospecjalistycznej terapii pod kierunkiem doktora Adama Domanasiewicza - opowiada prof. Urszula Glensk, literaturoznawczyni, która poznała Justlorda, bo była jedną z osób pomagających migrantom i migrantkom na Podlasiu. Spędziła tam pół roku. 

Justlord w domu swoich opiekunów we WrocławiuJustlord w domu swoich opiekunów we Wrocławiu Fot. Filip Browarny/ arch. prywatne

- To, co spotkało Justlorda, jest trudne do wyobrażenia. Nie można uwierzyć, że takie rzeczy dzieją się w Europie w XXI wieku - mówi prof. Glensk. Tak naprawdę tylko dzięki temu, że nogi chłopaka były w tragicznym stanie, bo miał w butach zamarzniętą wodę, nie został wywieziony na Białoruś, ale trafił do szpitala.

- Będąc tam na Podlasiu, uświadomiłam sobie, że znam we Wrocławiu Oddział Transplantacji Rąk i Nóg i że może to jest miejsce, gdzie można byłoby uratować chłopaka przed amputacją. O Justlordzie dowiedziałam się w niedzielę, a już w środę wyjechał karetką ze szpitala w Hajnówce do szpitala we Wrocławiu - opowiada pani profesor. To u niej w domu Justlord obecnie mieszka. 

W szpitalu zastosowano m.in. pobyt w komorze hiperbarycznej. - Uruchomiliśmy wszystko, co się dało. Najnowocześniejsze leczenie, jakie można było zastosować. Justlord leżał w szpitalu do maja i dzięki temu jego nogi udało się częściowo uratować. Niestety stracił palce u obu stóp i część śródstopia lewej nogi, ale generalnie może chodzić i nie będzie musiał chodzić przy pomocy protez - opowiada nasza rozmówczyni. 

Potrzebne są środki na rehabilitację

Po wyjściu ze szpitala szybko okazało się, że na tym leczenie się nie zakończy. Po przeszczepach, skóra w kilku miejscach zaczęła się rozchodzić. Potrzebne jest kolejne leczenie i rehabilitacja, w tym m.in. bardzo drogie opatrunki. Pani Urszula - wspólnie z innymi wolontariuszami - założyła Fundację "No Border". Organizacja, jak czytamy na stronie, "sprzeciwia się skazywaniu uchodźców i migrantów na cierpienia, jakich doświadczają na polsko-białoruskiej granicy". Leczenie Justlorda można wesprzeć, wpłacając na konto fundacji - 40 1140 2004 0000 3302 8219 5291.

- Potrzebne są pieniądze na rehabilitację, ale też na codzienność Justlorda. Chcielibyśmy zebrać środki tak, aby mógł w miarę normalnie funkcjonować w Polsce, by mógł się usamodzielnić. My mamy tu realnego człowieka, o którego walczymy każdego dnia - mówi TOK FM Agata Bagrowska z fundacji. 

Co ważne, wyjaśniła się już sytuacja prawna chłopaka. - Justlord 20 października otrzymał decyzję z Urzędu do Spraw Cudzoziemców o potwierdzeniu jego statusu uchodźczego. Także powrót do Ghany już mu nie grozi. W tej chwili jest w fazie ubiegania się o Kartę Pobytu w Polsce. Wniosek został złożony. Myślę, że dokumenty otrzyma w ciągu miesiąca - mówi mecenas Krzysztof Pyclik. I dodaje, że gdyby nie bardzo odmrożone nogi - Justlord podzieliłby los swoich znajomych, z którymi tułał się po lasach.

- Przypuszczalnie spotkałoby go to samo, co pozostałych migrantów - wskazuje adwokat.

- To było po prostu szczęście w nieszczęściu. Kryzys na polsko-białoruskiej granicy nadal istnieje. Nadal są tam push-backi. Aktywiści nadal dostają zgłoszenia. A nasz Justlord teraz jest zaopiekowany i bezpieczny. Ale czy to jest szczęście, że już do końca życia będzie miał problem z chodzeniem? Każdy z nas może sobie odpowiedzieć na to pytanie - mówi Agata Bagrowska. 

Jak informuje Grupa Granica, między 18 a 24 listopada z prośbą po pomoc zgłosiło się do niej 71 osób. Do 38 z nich udało się dotrzeć z pomocą humanitarną, 15 osobom udzielono specjalistycznej pomocy medycznej. - Udokumentowaliśmy w tym czasie aż 49 nielegalnych wywózek, zarejestrowaliśmy dwa przypadki zaginięć na pograniczu, sześć osób zadeklarowało użycie wobec nich przemocy przez służby białoruskie, z czego dwa zgłoszenia dotyczyły dzieci. Sześć osób, w tym dwoje niepełnoletnich zgłosiło nam użycie wobec nich przemocy przez służby polskie - informuje Grupa Granica. 

DOSTĘP PREMIUM

WE WSPÓŁPRACY Z