Władze Łodzi oburzone: Rząd przyznał podwyżki nauczycielom, ale pieniędzy na to już nie dał

REKLAMA
Katarzyna Giedrojć
W Łodzi brakuje około 17 mln złotych na podwyżki dla nauczycieli, które od marca przyznał rząd. - Ministerstwa to nie interesuje, czy my mamy te środki, czy nie - rozkłada ręce wiceprezydent. Miasto rozważa wejście na drogę sądową.
REKLAMA
Zobacz wideo

Średnie wynagrodzenia dla nauczycieli rosną od marca o 7,8 proc. Przekładając to na konkretne kwoty - minimalne wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela z tytułem zawodowym magistra i przygotowaniem pedagogicznym w zależności od stopnia awansu zawodowego wzrasta o kwotę od 266 złotych brutto do 326 złotych brutto. Podwyżkę przyznał rząd, ale - jak słyszymy od łódzkich samorządowców - pieniędzy na to już nie dał. - Ministerstwa to nie interesuje, czy my mamy te środki, czy nie - stwierdza wiceprezydent miasta Małgorzata Moskwa-Wodnicka.

REKLAMA

W Łodzi już na początku roku było wiadomo, że na edukację brakuje 600 mln złotych i trzeba tych środków poszukać w innych dziedzinach w budżecie miasta. Wiceprezydent Moskwa-Wodnicka wylicza, że nowe podwyżki dla nauczycieli w skali roku kosztować będą 56 mln złotych. Miastu brakuje na ten cel ponad 17,1 mln złotych. - Co chwilę dostajemy jakieś nowe zadania z Ministerstwa Edukacji i Nauki, za czym nie idą pieniądze - rozkłada ręce urzędniczka.

List do Czarnka

Władze Łodzi przygotowały list do ministra Przemysława Czarnka, w którym piszą wprost, że na zlecane przez resort zadania miastu brakuje środków. "Nigdy nie oszczędzaliśmy na edukacji, a nauczycielskie pensje powinny wzrosnąć. Uważam jednak za głęboko niesprawiedliwe obarczanie samorządów kolejnymi zadaniami bez zapewnienia źródła ich finansowania" - czytamy w dokumencie. Pod listem podpisała się Moskwa-Wodnicka, która w mieście odpowiada za oświatę.

Urzędniczka informuje też, że miasto analizuje możliwości i zastanawia się nad dochodzeniem roszczeń od rządu na drodze sądowej.

Łódzcy urzędnicy zwracają uwagą, że pensje nauczycieli zostały podniesione tylko dlatego, by nie zarabiali poniżej pensji minimalnej. - Byłoby wstydem, gdyby się okazało, że nauczyciel w Polsce zarabia mniej niż najniższa krajowa - komentuje Moskwa-Wodnicka. - To, że rząd nie lubi nauczycieli, to żadna nowość. Podwyżki takiego rzędu są uwłaczające - dodaje Piotr Bors, dyrektor Biura Promocji i Zatrudnienia w łódzkim urzędzie miasta. 

REKLAMA

Przypomnijmy, nauczycielskie związki zawodowe postulowały o 20 proc. podwyżki. Do tego postulatu przychylają się władze Łodzi. - Uważamy, że tylko godne wynagrodzenie jest w stanie podnieść prestiż tego zawodu - argumentuje Moskwa-Wodnicka.

Władze miasta zastanawiają się, gdzie dokonać przesunięcia, aby znaleźć brakujące 17 mln złotych. Jak mówią, środki prawdopodobnie zostaną przeniesione z pieniędzy zaplanowanych na drogi. Przy okazji łódzcy urzędnicy postulują podział zadań. Ich zdaniem za płace dla nauczycieli powinien całkowicie odpowiadać rząd, a za infrastrukturę szkolną - samorząd. - Teraz wygląda to tak, że samorząd ma zapłacić za to, co robi rząd - podsumowuje Bors.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory