Łódzkie przepychanki o węgiel. "Jeśli tak to będzie wyglądać, to my go dostarczymy na przyszły sezon"

REKLAMA
Z zamówionych 4 tysięcy ton węgla do Łodzi dotarł niecały tysiąc. Dlaczego? Miejscy urzędnicy przerzucają winę na Polską Grupę Górniczą, a ta - na miasto. Przez brak komunikacji najbardziej cierpią mieszkańcy.
REKLAMA
Zobacz wideo

Łódzcy samorządowcy zdecydowali się na zwołanie konferencji prasowej dotyczącej problemu z węglem. Jak mówili - surowca nie ma, a mieszkańcy czekają. Poinformowali, że plac, na którym węgiel powinien się znajdować, stoi pusty. Podkreślili też, że z zamówionych przez miasto 4 tysięcy ton węgla dostali tylko 950 ton.

REKLAMA

- Apelujemy do rządu i władz spółki [Polskiej Grupy Górniczej - która powinna dostarczyć węgiel do Łódzkiego], aby nie igrali losem ludzi. Na razie mamy 8 stopni na plusie, ale nie wiadomo, jaka pogoda będzie później. My potrzebujemy czasu, żeby ten węgiel ludziom dostarczyć. To nie wydarzy się za chwilę. Jeśli tak to będzie wyglądać dalej, to my dostarczymy mieszkańcom węgiel, ale na przyszły sezon - komentował Piotr Bors, dyrektor Departamentu Pracy, Edukacji i Kultury w urzędzie miasta.

W Łodzi dystrybucją węgla zajmuje się Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania. Jak informował prezes tej spółki, do tej pory nie w pełni zrealizowano pierwsze zamówienie, a co dopiero mówić o kolejnym. - Pierwsze zamówienie złożyliśmy na 1026 ton. Dostaliśmy 950 ton. Musieliśmy o to monitować. Nam brakuje z tej dostawy ponad 70 ton - wyliczał prezes Jan Zbroński. - Mam też e-maila wysłanego z Urzędu Miasta Łodzi 20 grudnia do Polskiej Grupy Górniczej z zamówieniem na 2700 ton. Do dziś nie mieliśmy odzewu: ani telefonu, ani informacji o tym, że ten węgiel jest lub jedzie - dodał.

Co na to PGG?

Polska Grupa Górnicza - w odpowiedzi na zarzuty łódzkich urzędników - wydała oświadczenie, w którym zapewniła, że "ciągłość dostaw węgla dla mieszkańców Łodzi nie jest zagrożona".

"Grupa PGG SA - pomimo niedopełnienia przez miasto Łódź formalności związanych z zamówieniami węgla, m.in niepotwierdzeniem przez miasto odbiorów - wysłała kolejne transporty węgla tak, aby dotarły one na czas do mieszkańców Łodzi" - czytamy w komunikacie.

REKLAMA

Dalej spółka podała, że "9 stycznia do punktu dystrybucji PGG S.A. dotarł transport 2 tys. ton". Poinformowała też, że kolejny transport - również 2 tys. ton - jest zaplanowany na 17 stycznia. "Nie ma więc mowy o tym, żeby mieszkańcy byli pozbawieni dostaw węgla" - zapewnili przedstawiciele PGG.

"Do nas nic nie przyjechało"

Łódzcy urzędnicy są zdania, że powinni zostać poinformowani o tym, że węgiel gdzieś na nich czeka. Nawet jeśli jest to skład, z którego surowiec otrzymali wcześniej, czyli mieszczący się w Pabianicach. Tymczasem takiej informacji - jak podali - nie otrzymali.

Pytani o komunikat PGG twierdzili, że aby miasto mogło sprzedać węgiel, musi go mieć na swoim placu. Do tego dodali, że dopiero na chwilę przed zwołaniem konferencji prasowej PGG poinformowała, że na Łódź czekają kolejne 2 tysiące ton. - Nie wiem, gdzie jest węgiel, o którym mówi Polska Grupa Górnicza. Na pewno nie ma go na placu MPO, który stoi pusty - stwierdził Piotr Bors z łódzkiego urzędu.

Skąd brak porozumienia?

Wydaje się, że wystarczyłby jeden telefon, aby sprawę załatwić. Tymczasem na tym, że dwie instytucje nie potrafią się ze sobą dogadać, tracą mieszkańcy, którzy mieli być zabezpieczeni w węgiel po preferencyjnych cenach. Jest nadzieja, że w najbliższy poniedziałek (16 stycznia) PGG dostarczy węgiel, a MPO ruszy z dystrybucją.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory