Hostel dla LGBT przegrywa walkę z inflacją. "Rachunki nas przerastają". Co z jego podopiecznymi?

REKLAMA
Wysokie rachunki za prąd i gaz coraz mocniej uderzają w społeczników prowadzących hostel interwencyjny w Łodzi. - Nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, że z końcem roku znikamy z mapy miasta i zostawiamy tych ludzi samych sobie. Ale nie wiem, co robić - mówi Mariusz Ławnik, prowadzący to miejsce.
REKLAMA
Zobacz wideo

Stowarzyszenie Tęczowi Społecznicy ma w grudniu zapłacić 8,5 tys. złotych za prąd i 12 tys. złotych za gaz. Aktywiści rozkładają ręce i przyznają, że to przerasta ich możliwości. Osoby, które mieszkają w hostelu, w większości znalazły się w trudnej sytuacji życiowej i materialnej, i nie płacą za pobyt. - Tutaj po pomoc zgłaszają się osoby wykluczone społecznie, nierozumiane przez domowników. To nie tylko geje, lesbijki i transwestyci, ale też inne osoby, które znajdują się w trudnej sytuacji. Ja się nie pytam, jak ktoś przychodzi, jakiej jest orientacji seksualnej, tylko co się stało - mówi Mariusz Ławnik, przedstawiciel stowarzyszenia Tęczowi Społecznicy.

REKLAMA

Mieszkańcy hostelu interwencyjnego dostają dach nad głową, jedzenie, a dodatkowo terapię psychologiczną, psychoterapeutyczną, seksuologiczną i kompleksową pomoc - w zależności do tego, czego potrzebują. Otrzymują także pomoc w prowadzeniu terapii hormonalnej, jeśli są w trakcie zmiany płci. Z reguły są to bardzo duże wydatki, ale terapii nie powinno się przerywać. - Jesteśmy społecznikami, którzy wspierają osoby w potrzebie ponad podziałami. Pokazujemy, że środowisko LGBT to zwykli ludzie, którzy mają swoje problemy, tak jak każdy, a do tego często dochodzi odrzucenie przez społeczeństwo - dodaje Ławnik.

"Nie wiemy, co będzie"

Hostel rozpoczął działalność w czerwcu 2020 roku. Wtedy - dzięki współpracy z właścicielem hostelu Flamingo - udostępniono pierwszy pokój interwencyjny. Później Tęczowi Społecznicy otrzymali - na wynajem - budynek od Urzędu Miasta Łodzi, przy ulicy Kutnowskiej 11. Wyremontowali go i utworzyli tam hostel. W tym czasie przewinęło się przez niego około 150 osób.

- Nie chcielibyśmy zamykać hostelu, ale nie wiemy, co będzie - mówi Ławnik. - Nie mogę sobie wyobrazić takiej sytuacji, że z końcem roku hostel znika z mapy Łodzi i zostawiamy tych ludzi samych sobie w środku zimy, czyli w najtrudniejszym momencie w roku. Ale nie wiem, co robić w sytuacji, gdy rachunki nas przerastają - dodaje.

Hostel od początku utrzymuje się dzięki pomocy ludzi dobrej woli, którzy wpłacają pieniądze na jego działalność. Jednak aktywiści przyznają, że inflacja daje po kieszeni każdemu, więc wielu darczyńców przestało wpłacać lub zmniejszyło wysyłaną kwotę. - Jak ktoś wysyłał miesięcznie 200 złotych, to teraz na przykład wspomaga nas datkiem 50 złotych. Nie dość, że ceny rosną, to my odnotowujemy mniejsze wpływy - tłumaczy Ławnik.

REKLAMA

Średni koszt utrzymania osoby w hostelu interwencyjnym wynosi około 3 tys. złotych. Stowarzyszenie Tęczowi Społecznicy pomaga też ludziom spoza hostelu, prowadząc dla nich terapie psychologiczne.

Nie ma alternatywy

W kraju działa kilka hosteli interwencyjnych, m.in. w Warszawie i we Wrocławiu. Są one w większości wypełnione po brzegi. Tęczowi Społecznicy boją się, że jeżeli ich hostel upadnie - jego podopieczni nie będą mieli gdzie pójść. 

Trwa zbiórka na działalność hostelu. Stowarzyszenie można będzie wesprzeć też w niedzielę (18 grudnia), podczas Jarmarku Bożonarodzeniowego, na stoisku przy Piotrkowskiej 108.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory