Łódź. Ogromne zaległości w wypłatach świadczeń za goszczenie uchodźców. A nowe wnioski spływają setkami
Łódzcy radni denerwują się sytuacją związaną z wypłatą środków w ramach rządowego programu "40 zł za dzień pomocy uchodźcom". Pieniądze przysługują każdej osobie czy instytucji, która przyjęła pod swój dach uciekających przed wojną Ukraińców. To zwrot kosztów za zakwaterowanie i wyżywienie. Przysługuje za maksymalnie 120 dni.
Wypłacaniem pieniędzy mają się zajmować Miejskie Ośrodki Pomocy Społecznej. Do łódzkiego MOPS-u wpłynęło dotąd 6,5 tys. wniosków. Łącznie urzędnicy powinni wypłacić łodzianom i zgłaszającym się podmiotom ponad 32 mln zł. Tymczasem zrealizowano dopiero 3,5 tys. wniosków na kwotę 16,2 mln zł.
- To jest ledwie połowa potrzebnych pieniędzy. Tych, które powinny być zagwarantowane. Nasi mieszkańcy otworzyli swoje serca i zaprosili Ukraińców do siebie. Sytuacja była nadzwyczajna. W tym samym czasie rząd zadeklarował, że na każdego uchodźcę wypłaci pieniądze w formie dniówki. Ile jeszcze łodzianie będą na nie czekać? - pyta przewodniczący Rady Miejskiej w Łodzi Marcin Gołaszewski.
Czekając na przelew
Jednak rządowe pieniądze docierają do ośrodków nieregularnie. W piątek (17 czerwca) na konto MOPS-u wpłynęło 10 mln zł, więc wypłaty mogły zostać wznowione. Jednak każdego dnia zgłasza się po ok. 100 osób składających kolejne wnioski. W rekordowe dni wpływa ich nawet po 200. - Jest ich teraz dużo, nawet więcej niż na początku. Niektóre osoby goszczące uchodźców czekały do końca tego okresu 120 dni i dopiero teraz przychodzą. Nie chcieli fatygować się kilka razy, więc kwota do wypłacenia będzie pokaźna. Część osób złożyła wnioski po 60 dniach i teraz mija kolejne 60, więc znów pojawiają się u nas, aby złożyć nowy wniosek - wyjaśnia Iwona Jędrzejczyk-Kaźmierczak, rzeczniczka łódzkiego MOPS-u.
Jak informują łódzcy radni, problemy były od samego początku działania programu. - Pieniądze nie spływały na czas, ale nie chcieliśmy tego używać jako oręża politycznego. Minęły cztery miesiące i musimy powiedzieć, że środki finansowe nie spływają regularnie. Łodzianie składają wnioski o dofinansowanie i go nie otrzymują lub też muszą czekać bardzo długo - dodaje Gołaszewski.
To sprawa nie tylko Łodzi
- Łodzianie bez chwili zawahania zdecydowali się zaprosić uchodźców z Ukrainy do siebie. Nie zadawali pytań, ile ta sytuacja potrwa. Nie zastanawiali się nad tym, bo trzeba było pomóc w danym momencie. Koszty związane z pobytem Ukraińców przez dłuższy czas brali na swoje barki. Dawali im jeść, zabezpieczali codzienne funkcjonowanie i płacili rachunki za wodę, prąd i inne media - wylicza radna Rady Miejskiej w Łodzi Marta Przywara.
- Niezrealizowane wnioski pokazują, w jak trudnej sytuacji znaleźli się łodzianie, którzy chcieli pomóc i udzielić schronienia. Ukraińcy są w bardzo różnej sytuacji materialnej i nie zawsze są w stanie dołożyć się do utrzymania - dodaje.
- Podobna sytuacja występuje w innych samorządach - dodaje przewodniczący łódzkiej rady. - Dziś pytamy rząd: gdzie są te pieniądze? Już dawno powinny się znaleźć w budżecie miasta Łodzi - dorzuca. Zdaniem łódzkich radnych środki finansowe powinny być przelewane szybciej, aby mogły być regularnie wypłacane mieszkańcom.
-
"Piroman" Macron tylko "dolewa oliwy do ognia". Ekspert ostrzega. "To idzie w stronę jakichś śmierci"
-
Szokujące rekolekcje w Toruniu. Kobieta poniżana przed ołtarzem. Będzie wniosek do prokuratury
-
To nie broni jądrowej Putina należy się bać. Gen. Komornicki wskazuje "największe zagrożenie" dla Polski
-
Rafał Trzaskowski lepszym kandydatem na premiera niż Donald Tusk? [Sondaż dla TOK FM i OKO.press]
-
We Wrocławiu będą pilnować pomnika Jana Pawła II. "Bo wandale będą chcieli go zniszczyć"
- Użytkowanie wieczyste do likwidacji. Morawiecki wyliczył, kto na tym skorzysta
- Ukraina. W okupowanym Melitopolu Rosjanie przygotowują fikcyjne wybory regionalne
- W aucie osobowym wiózł do babci siedmioro dzieci. Jedno na stojąco w bagażniku
- 17-latek nakleił na kanapkę promocyjną naklejkę. Grozi mu więzienie, bo "naraził sklep na stratę 5,49 zł"
- 20-latek schował się przed policjantami w szafie. Kryjówkę zdradził kot