"Śmieszny pan jest". Rolnicy wykrzyczeli ministrowi, że kłamie. "Nie chcemy takiej pomocy"

Anna Gmiterek-Zabłocka
Rolnicy twierdzą, że rząd dopuścił do zalania polskiego rynku ukraińskim ziarnem. Dowodzą, że magazyny są pełne, a władza nic z tym nie robi. Takie zarzuty usłyszał w Jasionce minister rolnictwa Henryk Kowalczyk. W ruch poszły jajka, ale też mocne słowa o tym, że minister kłamie.
Zobacz wideo

Minister Henryk Kowalczyk przyjechał na Europejskie Forum Rolnicze 2023 w Jasionce, czyli spotkanie przedstawicieli izb rolniczych, doradców i rolników, by wziąć udział w debacie pod hasłem "Przyszłość rolnictwa europejskiego". Brał w niej udział również unijny komisarz do spraw rolnictwa Janusz Wojciechowski. Obaj próbowali przekonywać, że stoją murem za rolnikami i że robią wszystko, by im pomóc. "Kłamstwo", "Judasze" - usłyszeli z sali. W auli pojawiło się bowiem kilkadziesiąt osób z grupy "Oszukana wieś". 

To rolnicy m.in. z Podkarpacia, którzy domagają się przede wszystkim uregulowania sytuacji na rynku zbóż. Jak mówią, magazyny są pełne pszenicy i kukurydzy z Ukrainy. Przekonują, że Polska dopuściła do zalania naszego rynku ukraińskim zbożem, a w efekcie nikt nie chce już przyjmować zboża od polskich rolników. A nawet jeśli przyjmuje, to w bardzo zaniżonych cenach (700-800 zł za tonę, gdzie wcześniej było to nawet 1300-1500 zł).

"Za parę miesięcy kolejne żniwa i co?"

Pan Adam jest rolnikiem spod Sanoka, wspólnie z synami prowadzi duże, liczące 800 hektarów gospodarstwo rodzinne. Zajmuje się produkcją roślinną i doskonale zna problem zalegającego zboża. - Mam tysiące ton zboża, którego nie mogę sprzedać. Nie dość, że ceny są dramatycznie niskie, poniżej kosztów produkcji, to jeszcze magazyny są pełne. Nie ma co z tym zbożem zrobić, a przecież mamy marzec, za parę miesięcy kolejne żniwa i co? To będzie dramat. Takim gospodarstwom jak moje grozi bankructwo. Nigdy jeszcze tak nie było - mówi pan Adam. 

Minister rolnictwa przekonuje, że Polska zrobi wszystko, by przed żniwami opróżnić magazyny, ale rolnicy w to nie wierzą. Nie liczą też na dopłaty, które się im obiecuje. - Kpiny sobie z nas robią cały czas, bo mówią tylko o pomocy, o miliardach, które rzekomo do nas mają trafić. My nie chcemy takiej pomocy, my chcemy normalnie funkcjonować na rynku unijnym. Wjeżdżają ogromne miliony ton zboża z Ukrainy i nic się z tym nie robi. A społeczeństwo jest tymi wypowiedziami polityków dzielone, bo ludzie z miasta mówią, że rolnicy znów chcą pieniędzy. My nie chcemy tych pieniędzy - my chcemy, by to zboże do nas nie trafiało. Sposobem na to mogłaby być rezygnacja przez Polskę z tzw. obrotu bezcłowego. Nałoży się z powrotem cła na to zboże i ono będzie jechać tranzytem dalej, do innych krajów. I temat byłby rozwiązany - mówi Krzysztof Dec z grupy "Oszukana wieś". 

Rolnicy przekonują, że ukraińskie zboże, które zalega w magazynach, jest złej jakości, niebadane, z pestycydami i innymi zanieczyszczeniami. Nadmiar zboża jest widoczny w szczególności m.in. właśnie na Podkarpaciu. - My wiemy od celników, że zboże jest badane bardzo wyrywkowo. Jak byliśmy u pana ministra na rozmowach, to okazało się, że próby były pobierane dwa razy w tygodniu, i to tylko na jednym przejściu granicznym. To jest kpina - na tysiące ton na dobę, które wjeżdżają, badania dwa razy w tygodniu. Nie tak to powinno wyglądać - mówi Krzysztof Dec, rolnik z gminy Laszki pod Jarosławiem na Podkarpaciu. 

Europejskie Forum Rolnicze w Jasionce 2023Europejskie Forum Rolnicze w Jasionce 2023 Fot. Anna Gmiterek-Zabłocka/ Radio TOK FM

Jak dodaje, przez to, że rolnicy nie mogą sprzedać zboża, nie mają też dochodów, co w przyszłości przełoży się na plony. Bo dziś nie mają pieniędzy na nawozy, a bez nich plony będą niższe. W efekcie - jak przekonują rolnicy z Podkarpacia - zapłacą za to konsumenci. Bo jesienią żywność będzie jeszcze droższa. 

"Śmieszny pan jest"

Minister Henryk Kowalczyk w trakcie debaty w Rzeszowie (w trakie której w jego kierunku poleciały jajka) przyznał, że państwo ma pełną wiedzę, kto ile zboża sprowadził z Ukrainy. - Taką wiedzę ma właściwie Krajowa Administracja Skarbowa, która ma raporty z granic. Niestety, nadal w Polsce jest tajemnica handlowa. Proszę wystąpić do Ministerstwa Finansów o udzielenie takiej informacji, a dostaniecie państwo taką odpowiedź - powiedział minister. - Śmieszny pan jest, co za bzdury - można było usłyszeć od rolników z sali. 

- Mówienie o tym, że import zboża jest w ogóle niekontrolowany jest nieprawdą - powiedział Kowalczyk. Jak dodał, według oficjalnych raportów za rok 2022 z Ukrainy do Polski przyjechało 2,6 miliona ton zbóż, głównie kukurydza, ale też pszenica. 

Mikołaj Taborowicz z powiatu jarosławskiego na Podkarpaciu prowadzi gospodarstwo wspólnie z rodzicami - ma 350 hektarów. - My nie jesteśmy przeciwko Ukrainie, są wśród nas osoby, które wspierały i wspierają uchodźców wojennych z tego kraju. Natomiast to zboże, które nas zalało, to jest ziarno od wielkich zagranicznych korporacji, które wywoziły je z Ukrainy. Ale to one na tym zarabiają - mówi rolnik. 

Rolnicy podkreślają, że zboże, które zalega w magazynach, musi zostać gdzieś sprzedane. Bo - jak straszą - jeśli rząd nie podejmie w tym kierunku takich działań, skończy się to tym, że ziarno w ramach protestów będzie wysypywane na ulice. 

DOSTĘP PREMIUM

WE WSPÓŁPRACY Z