Maluje murale na drewnianych stodołach. "Pamiętam, jak na początku słyszałem, że to duchy"
- Pamiętam, jak na początku słyszałem, że to duchy. Że mroczne, że nie wszędzie pasują - tak Arkadiusz Andrejkow wspomina swoje początki. Wtedy jeszcze musiał namawiać właścicieli stodół w Bieszczadach i różnych częściach Podkarpacia, żeby zgodzili się na pomalowanie jednej ze ścian. Dziś to on wybiera ze zgłoszeń klientów. Ocenia potencjał drewnianych desek i zdjęcia, które ktoś chce na nie przenieść. Artysta wybiera wyeksponowaną ścianę, by praca jak najlepiej się prezentowała. Istotna jest też kompozycja zdjęcia. Historie ludzi, których ożywia, uzupełniają całość.
Murale, które na deskach maluje Arkadiusz Andrejkow fot. Monika Wierzbicka
Na jednym z ostatnich deskali - w Haczowie na Podkarpaciu - namalował Stefanię. Poprosił o to syn kobiety, który od 30 lat mieszka w Anglii. W rodzinnych stronach bywa rzadko, ale wybudował nowy domek letniskowy. Jedną ze ścian obił starymi deskami z odzysku i to na tym podłożu powstał wizerunek jego matki z psem.
"Mimo, że miała wykształcenie podstawowe, była wspaniałą krawcową. Sukienka, w którą jest ubrana na zdjęciu była jej autorstwa. Szyła płaszcze, garnitury, sukienki komunijne, suknie ślubne. Na deskalu jest w towarzystwie psa o imieniu King. Pani Stefania zginęła tragicznie w lutym tego roku. Praca powstała na drewnianym domku należącym do jej syna" - napisał artysta na swoim profilu na Facebooku.
Cichy Memoriał dla tych, którzy nigdy nie będą na pomnikach
- Bohaterami moich prac są zwykli mieszkańcy, zwykłe życie, zwykłe problemy. Dlatego to jest Cichy Memoriał, bo dotyczy osób, które nigdy nie były i nigdy nie będą upamiętnione w żadnej innej formie. Nie znajdziemy ich w podręcznikach, na pamiątkowych tablicach czy na pomnikach - mów Andrejkow.
Tytuł cyklu nie przyszedł łatwo. Artysta chciał, żeby było krótko, dosadnie, ale i skromnie. Szukał czegoś, co będzie miało formę upamiętnienia w nazwie. I tak powstał Cichy Memoriał.
Mural na budynku osady Arkadiusz Andrejkow
Kiedy w 2017 roku sanocki artysta pop art wymyślił ten projekt, planował kilka takich prac. Dostał stypendium ministra kultury i powstało kilkanaście deskali. Dziś jest ich dwieście, niemal w całej Polsce. - Nie wiem, jak to się stało, ale nie malowałem jeszcze tylko w Lubuskiem - mówi Andrejkow. Tego, ile prac w ramach Cichego Memoriału namalował w tym roku, jeszcze nie liczył. Ten mijający rok jest specyficzny, powstało dużo prac na ścianach murowanych.
Artysta często podróżuje, najczęściej autobusami. Żeby nie wozić ze sobą farb i pędzli, nadaje w Sanoku paczkę w paczkomacie i sam odbiera ją w miejscu, gdzie ma powstać nowy deskal. Czasami terminy są tak napięte, że farby nawet nie wracają do Sanoka - od razu spod ściany z najnowszym deskalem ruszają do nowego miejsca, gdzie ma pracować Andrejkow.
Murale na drewnianych stodołach Arkadiusz Andrejkow
Deszcz, słońce, wyburzane stodoły - te prace są ulotne
Cichy Memoriał to także album wydany w 2021 roku. - Chciałem utrwalić na papierze te prace. Na niektórych ze zdjęć są deskale, których nie ma już w przestrzeni. I tak jest z jedną z moich ulubionych. Praca ze Zwierzynia już nie istnieje, bo stodoła została rozebrana. Podobno deski z muralem są zachowane, ale fizycznie nie można już jej oglądać - mówi Andrejkow.
Zaznacza, że nie ma rankingu swoich prac - tego, która jest lepsza, a która gorsza. Ma sentyment do łemkowskich dziewczyn z Komańczy, lubi żniwiarza z Kulasznego, bo - robiąc zdjęcia z pewnej perspektywy - widać jakby faktycznie kosił trawę, która rośnie przed stodołą. - Największa siła tego projektu jest w całości, w tym, że tych prac jest tak wiele - przekonuje artysta.
Co będzie robił zimą? Uzupełni internetową mapę deskali, bo w sezonie malowania było tyle, że nie miał na to czasu i ma nadzieję, że zima będzie śnieżna, bo z najbardziej ulotnych swoich prac, lubi te na śniegu.
Andrejkow maluje nie tylko na stodołach Arkadiusz Andrejkow