Przyczepka odjechała, śmieci zostały, a Kowalski twierdzi, że to nie jego. Takie numery już nie przejdą
Do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK) przyjeżdża furgonetka pełna odpadów budowlanych. Kierowca podaje pracownikowi punktu jakikolwiek zamojski adres i bez weryfikacji danych może wysypać śmieci na składowisko. Odjeżdża, nie płaci i być może przyjechał nawet z innego miasta. Nikt tego nie weryfikuje.
Pracownicy PGK zaczęli podejrzewać, że tacy kombinatorzy mogą pojawiać się nawet codziennie. - Przeprowadziliśmy kontrolę wewnętrzną i zewnętrzną. Zdecydowaliśmy wspólnie z miastem i z gminami, że czas już na uszczelnienie tego systemu. Osoba, która teraz przyjedzie, będzie musiała wykazać, że jest płatnikiem za odpady komunalne i jest związana z Zamościem albo z określoną miejscowością - podkreśla Małgorzata Bzówka, prezes Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Zamościu.
Co się zmieni?
Zmiany wejdą w życie od 1 kwietnia. Przed przyjęciem odpadów w dwóch PSZOK-ach działających w mieście, trzeba będzie okazać jeden z kilku dokumentów. Może być to potwierdzenie złożenia deklaracji o wysokości opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi. Akceptowana będzie również kopia deklaracji (potwierdzona przez urząd) o wysokości opłaty za śmieci. Kolejnym potwierdzeniem może być dowód zapłaconego rachunku za odpady albo dokument potwierdzający naliczenie takiej opłaty.
Pracownicy punktów będą akceptować również zdjęcia tych dokumentów, screeny, a nawet pokazanie na smartfonie potwierdzenia przelewu w bankowej aplikacji. Prezes Bzówka podkreśla, że nawet jeśli nowy system nie będzie na początku doskonały, to wielu powinien zdyscyplinować. - To jest na razie mało nowoczesna forma, ale w przyszłości - mam nadzieję - weryfikacja będzie elektroniczna, a więc jeszcze łatwiejsza. Prosimy o wyrozumiałość w okazywaniu tych dokumentów, żebyśmy wzajemnie mogli sobie pomóc, bo to będzie miało wpływ na koszty i uszczelni system - podsumowuje.
Firmy żerowały, a mieszkaniec płacił podwójnie
Obecnie do PSZOK-ów przyjeżdżają najczęściej ci, którzy robią remont albo porządkują pomieszczenia i w ten sposób gromadzą większe odpady, których nie zabierze śmieciarka. To często meble, odpady budowlane albo gałęzie. Czasem pod bramę punktu podjeżdża nawet kilkadziesiąt pojazdów dziennie. Są wśród nich i te z obcymi rejestracjami (nie z Zamościa). O ile indywidualni mieszkańcy też mogą mieć na tablicach chociażby warszawskie numery, o tyle już reklama firmy na furgonetce może sugerować, że nie przyjechał nią mieszkaniec, tylko przedsiębiorca. A co ważne - w tym punkcie nie mogą być obsługiwane firmy, bo - jak zaznacza prezes Bzówka - podmioty gospodarcze mają obowiązek podpisania odrębnej umowy z firmą świadczącą tego typu usługi i zajmującą się transportem odpadów komunalnych.
- Musimy wykluczyć osoby, które żerowały na innych wykorzystując tę lukę. Niestety dość często zdarzało się, że osoby niebędące mieszkańcami Zamościa czy po prostu niepłacące u nas za odpady, przywoziły przyczepki śmieci, w tym gabaryty. To powodowało wzrost kosztów po stronie mieszkańców - mówi Jacek Bełz, inspektor w Wydziale Gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miasta w Zamościu.
Piłsudskiego 10, Partyzantów 190 czy Lubelska 20 - te adresy można podać na poczekaniu i nie muszą nawet istnieć. - Dla kogoś, kto przebywa w Zamościu albo jedzie przez te ulice w stronę punktu, nie jest problemem podanie przypadkowego zamojskiego adresu. Ktoś przyjmujący te śmieci nie może na razie odmówić - przyznaje inspektor Bełz.
Gdy w systemie da się znaleźć lukę, szybko pojawią się chętni na robienie "złotych" interesów. O jednym z takich przykładów słyszymy w urzędzie. Jak opowiadają nasi rozmówcy - firmy, które możemy wynająć do wywiezienia odpadów z posesji, do ceny usługi wliczają często koszt przekazania ich na składowisko. Okazuje się, że niektórzy - mimo przyjęcia takiej opłaty od mieszkańca - odwożą śmieci do PSZOK-u (gdzie pozostawienie odpadów jest bezpłatne). Co więcej, często robią to bez wiedzy płacącego im za usługę, podając jego zamojski adres. Nikt w punkcie nie może tego kwestionować. Podczas wyrywkowej kontroli taki mieszkaniec nie wie, o co chodzi i jest wściekły, bo zapłacił podwójnie - firmie i w urzędzie w ramach śmieciowej deklaracji. To jedna z kilku sztuczek stosowanych w tym miejscu, dlatego PGK decyduje się na niewielkie utrudnienie, by każdy płacił za siebie.