Dorohusk. "Oni walczą, to i ja nie będę stał z boku". Na przejściu mnóstwo Ukraińców wracających do kraju

REKLAMA
- Wracam - mówi nam Oleksandr, młody kierowca. Zostawił samochód w bazie w Polsce. Przekazał szefowi, że musi jechać. Dostał wypłatę na zaś, za trzy miesiące i zmierza do domu, w okolice Równego. Takich jak on jest więcej. Przy przejściu w Dorohusku spotykamy studentów, nauczycieli, nawet dentystę.
REKLAMA
Zobacz wideo

Oleksandra spotykamy na przejściu w Dorohusku. Żegna się z mamą i siostrą, które już dotarły z Równego do Polski, uciekając przed wojną. On wraca. - To jest mój kraj, moja ojczyzna. Inni o nią walczą, ja też nie będę stał z boku i patrzył - mówi. Mama chłopaka przyznaje, że wie, że już go z Ukrainy z powrotem nie wypuszczą. Od piątkowej nocy - w związku z powszechną mobilizacją - mężczyźnie nie wyjeżdżają. Do Polski jadą prawie wyłącznie kobiety i dzieci. - Nie mogę go zatrzymać. Chce walczyć. Ja to rozumiem - przyznaje.

REKLAMA

Z Lubelszczyzny na Ukrainę wraca też Dima. Jak mówi, nie zamierza się ukrywać. Bardzo się boi, wie, że ryzyko śmierci jest ogromne. Czuje jednak, że tak trzeba. - Nasz prezydent jest w Kijowie i walczy. Moi koledzy ruszyli na pomoc, mój tata. Dlatego też jadę - mówi student spod Kijowa. W Polsce zostawia dziewczynę - Polkę, spod Hrubieszowa. - Przywiozłam go na granicę. Próbowałam przekonać, by jednak został. Ale mówi, że nie może. Staram się zrozumieć - przekonuje pani Agata. 

Pan Mykola od kilku lat mieszka z rodziną pod Poznaniem. Pracuje jako informatyk, bardzo dobrze już mówi po polsku. Właśnie przyjechał do Dorohuska po rodzinę żony - matkę, ojca, siostrę z trójką dzieci i nieletniego brata. - Czekają w kolejce na przejściu od kilkunastu godzin. Ja też czekam, tutaj, w Polsce. Zawiozę ich do nas, do Poznania i wracam. Tak postanowiłem. Wiem, że jest dla nas broń, będę walczyć. Obronimy Ukrainę. Putin już jest zaskoczony, że jest tak skuteczna obrona - mówi z przekonaniem.

Na Ukrainę - przez przejścia graniczne m.in. na Lubelszczyźnie - wracają studenci, pracownicy, seniorzy. Są również kierowcy i nauczyciele. Spotkaliśmy też dentystę. Spokojni, opanowani, choć w dłuższej rozmowie widać emocje. Jest strach, ale i siła do walki. - Mój brat i zięć zostali. Ja wyjechałam. Mam mnóstwo znajomych w Polsce i nie tylko, zadeklarowali mi pomoc. Zapakowałam, co miałam i jestem - mówi świetnie mówiąca po polsku, angielsku i niemiecku Ukrainka z Lubomli, pani Lena. Najbardziej boi się o córkę i jej dzieci. - Córka pracuje na stacji paliw, gdyby był atak, zginie. Ale mam nadzieję, że w nocy wsiądzie z dziećmi w samochód i dołączy do mnie - opowiada. Gdy pytamy o mężczyzn, zaczyna płakać. - Nie wiem, co będzie. Czy my się jeszcze zobaczymy? - zastanawia się.

Na przejściach w Dorohusku, Zosinie, Dołhobyczowie czy Hrebennem ruch z każdą godziną coraz większy. Przede wszystkim fala uchodźców przemieszcza się w stronę Polski. Ale w drugą stronę też jadą. By wracać i walczyć.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory