''Rolnicy wyjdą na drogi, będą protesty'' - zapowiada lider "Oszukanej Wsi". ''Pieniędzy na dopłaty teraz nie będzie''

REKLAMA
Rolnicy z całej Polski znów szykują się do protestów. Mają dość rządowych obietnic. Jak przekonują, sytuacja na rynku zbóż wcale się nie poprawia, rządowych dopłat nie widać, a rolnicy nie mają pieniędzy na życie i na żniwa. Na razie część z nich wybiera się do Warszawy na Marsz 4 czerwca. - Nie jako poparcie dla Tuska, ale jako sprzeciw wobec tego, co robi władza - mówią w rozmowie z TOK FM.
REKLAMA
Zobacz wideo

Wiesław Gryn jest właścicielem gospodarstwa rolnego w Rogowie na Lubelszczyźnie, a jednocześnie jednym z liderów Stowarzyszenia "Oszukana Wieś" i wiceprezesem Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. Brał udział w szeregu rozmów z poprzednim ministrem rolnictwa, Henrykiem Kowalczykiem i obecnym Robertem Telusem.

REKLAMA

Jak mówi, nowy minister - na kilka ostatnich tygodni - dostał od rolników kredyt zaufania, bo obiecywał konkretne działania, które poprawią ich sytuację w związku z napływem na polski rynek milionów ton zboża z Ukrainy. Ale ten czas się kończy, a sytuacja wcale się nie poprawia. - Pieniędzy z dopłat nie widać, prawdopodobnie będa dopiero pod koniec roku, a zboże z Ukrainy jak jechało, tak jedzie - mówi nasz rozmówca.

- Minister Robert Telus dawał głowę, że będzie lepiej. Jak patrzymy na to z perspektywy tego ostatniego miesiąca, to chyba wie, że jego głowa nie jest wiele warta. Zboże z Ukrainy jak napływało, tak napływa, a pieniądze z dopłat coraz bardziej nam się oddalają. Rolnicy potrzebują pieniędzy dziś - na paliwo na żniwa, na nowe zasiewy, a jeśli trafią do rolników dopiero na koniec roku, to już nie spełnią oczekiwań - podkreśla Wiesław Gryn. 

Gość TOK FM dodaje, że rolnicy są w tej chwili bardzo zdesperowani. Wielu wybiera się na Marsz 4 czerwca do Warszawy. - Ja jadę, inni też jadą. Tu nie chodzi o poparcie dla Tuska czy dla Platformy. Tu chodzi o sprzeciw wobec tego, co się w Polsce dzieje. Albo się opowiadamy za demokracją, albo za systemem białoruskim - mówi Gryn. Jak podkreśla, sam był zaskoczony, jak wielu rolników dzwoniło do niego w sprawie komisji "Lex Tusk". - Powiem szczerze, że nie myślałem, że rolnicy są aż tak rozpolitykowani i że wiedzą, o co w tym chodzi. Ale rolnik zawsze ma instynkt samozachowawczy i jest może prosty, ale nie prostacki. I widzi, że cała ta komisja i te działania, to już jest za grubo i że to idzie w kompletnie złą stronę. To razi - mówi nasz rozmówca. 

Jak dodaje, rolnicy już szykują się też do protestów na drogach, bo mają dość obietnic rządu. - Nastroje się z dnia na dzień pogarszają. Rolnicy sprzedają pszenicę po 600, a nawet mniej niż 600 zł za tonę, bo liczą na dopłaty. A ich nie ma i już wiemy, że szybko nie będzie. Do tego dochodzi susza, która w części regionów - w tym w Zachodniopomorskiem już jest - i która spowoduje na pewno gorsze plony. A plony, jakie są, to tak naprawdę wie się dopiero wtedy, jak się ma już je w stodole - mówi lider "Oszukanej Wsi".

REKLAMA

- Rolnicy są już tak zdesperowani, że te protesty na pewno wybuchną. Bo idą żniwa, rolnicy ani pieniędzy dzisiaj nie mają, ani perspektyw. A druga sprawa - kolejny raz zostaliśmy oszukani - dodaje rozmówca TOK FM.

Jak tłumaczy, środowisko wiejskie czeka do 5 czerwca, bo wtedy kończy się obowiązywanie dotychczasowego unijnego rozporządzenia o zakazie importu do pięciu krajów UE zboża z Ukrainy. Pytanie, czy zakaz zostanie przedłużony. - Nie wierzymy w to, powiem szczerze, ale wstrzymujemy się i czekamy na tę decyzję - mówi Gryn. Podkreśla, że wśród rolników są osoby, które mają w rodzinie kolejarzy, celników, pograniczników, którzy widzą, że zboże z Ukrainy wciąż do Polski wjeżdża i dalej trafia do naszych magazynów.

Minister rolnictwa przyznał, że są takie przypadki, ale dotyczą wyłącznie tych firm, które miały kontrakty podpisane przed wejściem w życie nowych przepisów. - Znając realia ukraińskie, wiemy, że tam można wszystko. Można antydatować taki kontrakt i otwiera się furtka do wjazdu zboża do Polski - mówią nam rolnicy. I dodają, że - ich zdaniem - to się dzieje. 

- Odbieram telefony niemal non stop od dwóch grup rolników - z jednej strony dzwonią osoby roszczeniowe, z pretensjami, że jest źle, że nie widać poprawy i zarzutami, że nic nie robimy jako działacze, co nie jest prawdą. Z drugiej zaś - dzwonią też rolnicy, którzy już się organizują, planują miejsca protestów - dodaje Gryn. I tłumaczy, że dzwonią m.in. chcący protestować rolnicy z Podkarpacia, ale też Podlasia, Opolszczyzny czy z Warmii. - Stamtąd też odzywają się grupy producenckie, które mówią "Dawajcie sygnał, bo wy jesteście najwięksi" - słyszymy od lidera "Oszukanej Wsi". 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory