Do Lublina zjadą Lublinerzy. "Ta wizyta to próba poznania świata swoich bliskich"

Anna Gmiterek-Zabłocka
Potomkowie żydowskiej społeczności, która przed laty mieszkała w Lublinie, ponownie odwiedzą miasto. Przyjadą z Izraela, Stanów Zjednoczonych i innych krajów świata, by rozmawiać, poznać historię swoich bliższych i dalszych krewnych.
Zobacz wideo

Do Lublina w lipcu zjadą Lublinerzy, czyli potomkowie żydowskich rodzin, które mieszkały w mieście przed laty, a dziś rozsiani są po całym świecie. To rodziny, które wyemigrowały z Lublina z różnych przyczyn: jeszcze przed II wojną światową, za chlebem lub już w czasach powojennych - w wyniku prześladowań i nagonki politycznej. Czują się jednak związani z Lublinem, bo mają lubelskie korzenie. Będzie to już trzecie spotkanie potomków lubelskich Żydów.

Warto zaznaczyć, że przed II wojną światową ludność pochodzenia żydowskiego stanowiła znaczny odsetek mieszkańców Lublina. W roku 1921 miasto zamieszkiwało 37 337 wyznawców judaizmu, co stanowiło prawie 40 proc. ogółu ludności. Dziesięć lat później ich liczba wzrosła do 38 935. Żydzi mieli swoje szkoły, wydarzenia kulturalne, partie, związki. 

W tym roku głównym mottem Zjazdu Lublinerów będzie opowiadanie historii. Będą m.in. spacery po mieście, wykłady o historii czy wydarzenia artystyczne. Odwiedzający miasto często chcą zwiedzić dawną dzielnicę żydowską czy odwiedzić Muzeum na Majdanku. Na zjazd można się rejestrować do 11 maja, poprzez specjalną stronę.

Lublin. Parafia organizuje darmowy miejski autobus dla wiernych Lublin. Parafia organizuje darmowy miejski autobus dla wiernych

Historia mówiona, czyli opowieści świadków historii

Od lat opowieści o lubelskich Żydach - ich życiu, doświadczeniach, codzienności - zbierają pracownicy Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN, w którym funkcjonuje Dział Historii Mówionej. Wszystko jest nagrywane, a potem udostępniane w sieci. Internetowe archiwum nagrań jest bardzo bogate.

W ramach projektu "Archiwum Historii Mówionej - opracowanie i udostępnienie on-line najcenniejszych zasobów" opracowano i udostępniono już m.in. 520 godzin niepublikowanych dotąd audiowizualnych relacji świadków i świadkiń historii. Co ważne, w bibliotece cyfrowej można wyszukiwać poszczególne relacje po nazwisku, ale też poprzez słowa kluczowe - by było prościej i szybciej. 

Jedną z osób, które od lat zbierają opowieści świadków historii i ich potomków jest Wioletta Wejman, specjalistka od historii mówionej. - Nagrania zaczęliśmy realizować pod koniec lat 90- tych. Większość naszych nagrań powstała natomiast w latach 2000-2023. Mój kolega Tomasz Czajkowski jeździł do Izraela czy Stanów Zjednoczonych na rozmowy z bezpośrednimi świadkami wydarzeń sprzed lat - mówi. Jak dodaje, dziś są to rozmowy głównie z ich potomkami.

- To jest tak zwana postpamięć. Uważam, że warto nagrywać również to drugie pokolenie i że jego relacje są równie ważne. Ze Zjazdu Lublinerów w 2017 roku wiemy, że już wtedy większość świadków historii niestety nie żyła albo nie mogli przyjechać. Najstarszą osobą na naszym zjeździe była pani Henrika Shvefel, rocznik 1931 i ja miałam przyjemność wysłuchać jej relacji. Natomiast większość naszych gości to było drugie pokolenie - osoby, które przyjechały zobaczyć miasto swoich rodziców albo swoich dziadków - opowiada Wejman. 

Klisza ze zdjęciami Zbigniewa Leszka Grzywaczewskiego z getta warszawskiego "Widać taką nerwowość w tych zdjęciach". Unikatowe klisze z getta warszawskiego

Jak dodaje, w nagrywanych opowieściach są przede wszystkim historie rodzin, które mieszkały w Lublinie przed wojną czy w czasie wojny. - To, co mnie ciekawi w opowieściach tego drugiego pokolenia, to chęć poznania świata sprzed lat, w tym świata swoich rodziców. I tutaj dotykamy ważnej kwestii, z którą się stykam, czyli milczenia rodziców. Bo to wcale nie było tak, że mama czy tata chętnie mówili o Zagładzie. Dla wielu z nich to był zbyt bolesny temat - opowiada nasza rozmówczyni. I dodaje, że w części przypadków historie wojenne opowiedziano dzieciom dopiero pod koniec życia. - Ale znam też takie przypadki, gdy nie mówiono prawie nic i dzieci same próbowały odtwarzać historię rodziny. I te podróże do Polski, które się teraz odbywają, są właśnie taką próbą poznania świata swoich bliskich - opisuje Wejman.

Jak tłumaczy, opowieści toczą się bardzo często wokół przedmiotów - zdjęć, dokumentów, pamiątek, ale też np. damskiej torebki. - Słyszę opowieści o codzienności, o domu, o wyglądzie pomieszczeń, ale też o Zagładzie. Pełne emocji i wzruszeń. Ale rozmawiam też z pokoleniem emigrantów marcowych, bo to też jest to drugie pokolenie. I te rozmowy się różnią, bo ci ludzie niejednokrotnie mówią jeszcze po polsku, a Polska jest im bliższa, jeszcze trochę jest w nich obecna, mimo że od lat mieszkają np. w Szwecji - mówi dalej gościni TOK FM. 

- W rozmowach dotyczących Zagłady przewijają się słowa: "Nie wiem, jak wyglądała moja babcia". Zdjęcia potrafią przybliżyć te osoby, których już nie ma. Dlatego są bezcenne. Ale to może być też np. łyżeczka do herbaty, którą udało się komuś zachować czy pierścionek. Zwykłe przedmioty mogą być zawsze punktem wyjścia do pięknych ludzkich opowieści - podsumowuje Wiola Wejman. 

DOSTĘP PREMIUM

WE WSPÓŁPRACY Z