Niepokorny historyk z Lublina wygrywa pierwszą sprawę z Instytutem Pamięci Narodowej

REKLAMA
Anna Gmiterek-Zabłocka
Prof. Sławomir Łukasiewicz wygrał pierwszą sprawę z Instytutem Pamięci Narodowej. Historyk musiał odejść z IPN, gdy nowy prezes Karol Nawrocki cofnął części pracownikom zgody na pracę w dwóch miejscach jednocześnie. Profesor pracował w IPN i na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim.
REKLAMA
Zobacz wideo

Prof. Sławomir Łukasiewicz pracę w IPN w Lublinie łączył z pracą wykładowcy Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego przez ponad dziewięć lat. Gdy prezesem Instytutu został Karol Nawrocki - w połowie 2021 roku - cofnął wszystkim pozwolenia na pracę poza tą instytucją. O nową zgodę można było wystąpić, ale nie wszyscy ją otrzymali. Wśród nich był właśnie Łukasiewicz. Portal OKO.press pisał, że powodem takiej reakcji władz IPN mógł być wewnętrzny donos zarzucający profesorowi, że ukrywa swoją przynależność do Instytutu podczas konferencji naukowych.

REKLAMA

W ustawie o IPN jest zapis, że pracownik Instytutu nie może, bez zezwolenia prezesa, podejmować innego zajęcia zawodowego. Jednak - jak mówił nam prof. Łukasiewicz - sformułowanie to jest bardzo nieprecyzyjne. Ostatecznie IPN rozwiązał z nim umowę, twierdząc, że do odejścia z pracy doszło za porozumieniem stron. Historyk się z tym nie zgodził. Uważał, że wszystko odbyło się z winy IPN. Dlatego poszedł do sądu pracy i właśnie wygrał.

IPN albo uczelnia

- Gdy mojemu klientowi cofnięto zgodę na pracę na uczelni, to postawiło pana profesora w sytuacji niezwykle niekomfortowej i zmuszającej do wyboru: czy porzucić uczelnię i studentów, i pozostać w IPN, czy też porzucić stosunek pracy w IPN po to, aby realizować program dydaktyczny na uczelni. A przypomnę, że działo się to w trakcie roku akademickiego - tłumaczy mecenas Rafał Choroszyński, pełnomocnik profesora.

- W naszej ocenie zachowanie pracodawcy (...) było ewidentnym naruszeniem praw pracownika. W związku z tym domagaliśmy się przed sądem sprostowania świadectwa pracy i w tym zakresie sąd w całości podzielił stanowisko pana profesora. Przyznał, że do rozwiązania stosunku pracy doszło z winy pracodawcy - tłumaczy adwokat.

Na razie wyrok jest nieprawomocny. Gdy się uprawomocni, otworzy to naukowcowi drogę do wystąpienia na drogę prawną o roszczenia odszkodowawcze. 

REKLAMA

Sprawa prof. Sławomira Łukasiewicza nie była jedyna. W sądzie pracy są również sprawy dwóch innych historyków, wieloletnich naukowców z lubelskiego IPN - dra Sławomira Poleszaka i dra Mariusza Zajączkowskiego. 

Poleszak został przez IPN zwolniony po ponad 20 latach pracy w tej instytucji. W wypowiedzeniu otrzymał informację, że jednostka utraciła do niego zaufanie. Instytutowi nie spodobały się m.in. wyniki badań i artykuły historyka dotyczące jednego z Żołnierzy Wyklętych - Józefa Franczaka, pseudonim "Laluś". Naukowiec podawał, że Franczak - w czasie wojny - miał strzelać do żydowskich partyzantów, a także uczestniczyć w ataku na Polaków ukrywających Żydów. Poleszak w 2017 roku podpisał też list 500 naukowców oburzonych "drastycznymi ingerencjami" w wystawę Muzeum II Wojny Światowej i działaniami ówczesnego dyrektora Karola Nawrockiego, czyli obecnego szefa IPN. "Obecne działania władz Muzeum II Wojny Światowej uważamy za próbę (...) zamienienia tej placówki w instytucję propagandową" - napisali wtedy historycy.

Z kolei dr Mariusz Zajączkowski - ekspert od stosunków polsko-ukraińskich - został zwolniony z oddziału IPN w Lublinie za komentarz zamieszczony w mediach społecznościowych i "działanie na szkodę" Instytutu. Zdaniem naszych rozmówców, był to jednak tylko pretekst. Zajączkowski z lubelskim oddziałem IPN związany był od ponad 20 lat. Jak ustaliliśmy nieoficjalnie, poszło m.in. o komentarz zamieszczony pod postem na prywatnym profilu innego historyka. We wpisie Zajączkowski odniósł się do powołania Karola Nawrockiego na prezesa IPN. Nazwał go "upolitycznionym karierowiczem z silnym parciem na szkło". Wskazał również, że Nawrocki nie ma dorobku naukowego, że jest "ignorantem" i "szkodnikiem", który nie ma pojęcia o niezależnej nauce. Pojawiło się też określenie, że Nawrocki to "siermiężny czynownik partyjny".

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory