Dziewięć miesięcy czekania na zgodę na wykonywanie zawodu. "Nie mam pretensji. Staram się wszystko rozumieć"

REKLAMA
Anna Gmiterek-Zabłocka
W Ukrainie była kierowniczką oddziału w szpitalu, gdy trafiła do Polski - została sanitariuszką. Lekarki z Ukrainy opowiadają nam, że na zgodę na wykonywanie zawodu musiały czekać wiele miesięcy, mimo długiego stażu pracy we własnym kraju. - Ala wszystko przyjmowała z godnością, ale mi było trochę wstyd, że to tak długo trwa - słyszymy.
REKLAMA
Zobacz wideo

Olga jest lekarką - pediatrą z ponad 30-letnim stażem. W Ukrainie miała najwyższe kwalifikacje, zajmowała się najtrudniejszymi przypadkami. Gdy wybuchła wojna, postanowiła uciekać do Polski. Przyjechała na przełomie lutego i marca ubiegłego roku, razem z dorosłą córką, jej przyjaciółką, psem i kotami. Nie wiedziała, co ją czeka, ale wiedziała, że dalej chce leczyć. Z domu w Ukrainie zabrała m.in. stetoskop. Nie mówiła po polsku, ale pracę w Lublinie znalazła dość szybko. Trafiła do lubelskiego Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia. Zajęła się pomocą ukraińskim dzieciom z niepełnosprawnościami, które - razem z rodzinami - również trafiły do Lublina w związku z wojną.

REKLAMA

Mimo swojego wieloletniego doświadczenia jako pediatra, Olga nie mogła podjąć pracy w zawodzie dopóki nie otrzymała na to zgody z polskiego Ministerstwa Zdrowia. W tym celu musiała złożyć szereg dokumentów. Czekanie, jak mówi, trwało kilka miesięcy. Przez ten czas była zatrudniona jako asystentka lekarza. Dokumenty otrzymała dopiero pod koniec 2022 roku i od tego czasu pracuje już jako lekarka. 

Jak mówi, nie ma pretensji o procedury. - Staram się wszystko rozumieć. Jestem wdzięczna, że mam już dokumenty, że jestem pełnoprawnym lekarzem w Polsce. Mogę wykonywać swój zawód i to jest dla mnie najważniejsze - przekonuje Olga. Podkreśla, że nigdy nie pracowała w hospicjum, nie zajmowała się opieką paliatywną. - Teraz dużo się uczę. Zostałam tu ciepło przyjęta. Mam możliwość rozwoju, opiekuję się dziećmi z Ukrainy, ale też polskimi pacjentami - dodaje. 

Tęsknota za domem

Olga tęskni za Kijowem. Mówi, że chciałaby wrócić, ale wie, że to nie jest jeszcze ten czas. - Od początku wojny byłam w Kijowie raz. Pojechałam z córką, pociągiem. Bo w mój dom uderzyła rakieta. Budynek stoi, ale wyleciały szyby. Musiałam to jakoś zabezpieczyć przed zimą. Pojechałyśmy akurat wtedy, gdy doszło do kolejnego zmasowanego ataku rakietowego. Było strasznie - opowiada. Spędziła w Ukrainie niecałe trzy dni. - Uznałam, że teraz jestem bardziej potrzebna w Polsce. Muszę pomagać dzieciom z Ukrainy tutaj, w Lublinie. A do Kijowa na pewno wrócę, Kijów będzie piękny, na pewno. I będę wracać do Polski, bo mam tu już przyjaciół - dodaje. 

Olga od początku wojny mieszka w mieszkaniu, które użyczyła jej pani Iza z rodziną. - Przeczytałam artykuł w TOK FM, który bardzo mnie wzruszył. Postanowiliśmy pomóc. Przez ten czas bardzo się z Olą zaprzyjaźniłyśmy. Spotykamy się na herbacie, jesteśmy cały czas w kontakcie. Wiem, że Ola śledzi doniesienia z Ukrainy, bardzo przeżywa, gdy dzieje się coś złego. Zależy mi na tym, by w końcu mogła się poczuć w pełni bezpiecznie - mówi nam pani Iza. 

REKLAMA

Podobną historię do Olgi miała też Alla - kardiolożka z Równego. Po wybuchu wojny również wyjechała do Lubelszczyzny. Znalazła pracę w szpitalu w Zamościu. Jej historię opisywaliśmy już na naszym portalu. Alla na potwierdzenie dyplomu czekała prawie osiem miesięcy. Przez ten czas pracowała jako personel techniczny. - Ala u siebie była kierownikiem oddziału w szpitalu, a tutaj została sprowadzona do roli sanitariuszki. Było mi z tym trochę nieprzyjemnie. Rząd mówi wszędzie, jak bardzo jest otwarty, jak bardzo chce pomóc, by ludzie mogli legalnie pracować, a ona czekała osiem miesięcy na pracę jako lekarz - mówi pani Małgorzata, przyjaciółka kardiolożki z Równego. - Ala wszystko przyjmowała z godnością, ale mi było trochę wstyd, że to tak długo trwa - dodaje. 

Według oficjalnych danych Ministerstwa Zdrowia z grudnia, lekarze z Ukrainy złożyli około 5 tysięcy wniosków o zatrudnienie w oparciu o tryb uproszczony. Resort podawał, że rozpoznawanie wniosków trwa średnio 3-5 miesięcy, choć część lekarzy czeka znacznie dłużej. Wydano około trzech tysięcy decyzji w trybie uproszczonym, które pozwalają medykom z Ukrainy na pracę w Polsce. 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory