Awantura o staniki na szkolnej wycieczce. Podzieleni nauczyciele i skarga na dyrektorkę

REKLAMA
Anna Gmiterek-Zabłocka
Czy uczennice na szkolnej wycieczce mogą chodzić bez staników? Konflikt na tym tle wybuchł w renomowanym liceum w Lublinie. Nastolatki opowiedziały jednej z nauczycielek, że na szkolnej wycieczce chodziły bez górnej części bielizny i usłyszały w związku z tym upomnienia od opiekunów. Sprawa trafiła pod dyskusję miejskich radnych.
REKLAMA
Zobacz wideo

W czerwcu ubiegłego roku młodzież z Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Zamoyskiego w Lublinie była na szkolnej wycieczce. Gdy wrócili, jedna z nauczycielek - anglistka, Ewa Leonowicz - zapytała uczniów o ich wrażenia z wyjazdu. Usłyszała, że młodzi ludzie nie czuli się tam dobrze. 

REKLAMA

- Jeden z opiekunów miał wchodzić do pokojów uczennic bez pytania, także o godzinie 2 w nocy. W związku z tym dziewczyny bały się i przebierały pod kołdrą. Usłyszałam też słowa: "wychowawczyni zarzuciła nam, że jesteśmy egoistkami, bo nie mamy staników, a chłopcy w tym wieku mają burzę hormonalną". Młodzież zaczęła się przekrzykiwać, widziałam u nich ogromne emocje - opowiadała Ewa Leonowicz lubelskiej "Gazecie Wyborczej".

Atmosfera na lekcji zrobiła się burzliwa. Pojawiła się również szkolna psycholog, by porozmawiać z młodzieżą o tym, co ich spotkało. - Powiedziałam uczniom, żeby powiedzieli o wszystkim rodzicom. Poza tym nikogo z opiekunów nie oceniałam - podkreślała Leonowicz.

Niedługo potem nauczycielka została wezwana do dyrektorki szkoły. Jak relacjonuje, w gabinecie miało dojść do ostrej wymiany zdań. Pojawili się też opiekunowie z wycieczki. Jeden z nich miał zwrócić się do Ewy Leonowicz z uwagą: "To może jutro przyjdziesz do pracy bez majtek?". Nauczycielka przyznaje, że poczuła się urażona. Jak mówi, dyrektorka szkoły Małgorzata Klimczak nie zareagowała i nie zwróciła mężczyźnie uwagi. O sprawie wiedziała tylko część nauczycieli - tak było do czasu, gdy dyrektor - nieoczekiwanie dla pani Ewy - poruszyła temat na posiedzeniu Rady Pedagogicznej. 

To m.in. dlatego Leonowicz zdecydowała się napisać oficjalną skargę do władz miasta - na dyrektorkę szkoły. Zarzuciła jej m.in. dyskryminację i niewłaściwe traktowanie. Sprawą zajęła się Komisja Skarg i Petycji lubelskiej Rady Miasta.

REKLAMA

Posiedzenie długie i burzliwe 

Na obrady miejskiej komisji przyszli uczniowie, nauczyciele i rodzice. Sala była wypełniona po brzegi. Zgromadzeni stanęli w obronie nauczycielki. Rodzice przekonywali, że sprawę wycieczki i tego, co się na niej wydarzyło, próbowano zamieść pod dywan, a jedyną osobą, która rozmawiała z uczniami, była właśnie Leonowicz. - Nauczycielstwo to jest misja. To niezwykle ważne, gdy dzieci wiedzą, że do danego nauczyciela zawsze mogą się zwrócić. Taki nauczyciel i jego postawa - z ludzkiego i etycznego punktu widzenia - powinna być powodem do dumy i naśladowania, a nie dyskusji - mówiła przedstawicielka rodziców.

Dyrektorka szkoły - podczas obrad komisji - przekonywała, że starała się wyjaśnić zarzuty dotyczące wchodzenia nauczyciela do pokoju uczennic. - Okazało się, że takie sytuacje nie miały miejsca - stwierdziła Małgorzata Klimczak. Jak dodała, potwierdziło to postępowanie wyjaśniające, które przeprowadziła.

Rodzice nie kryli swojego oburzenia. - To nieprawda, że nie mieliśmy zastrzeżeń do przebiegu wycieczki. Mieliśmy zastrzeżenia. Nie podobały nam się uwagi dotyczące noszenia albo nienoszenia bielizny przez nasze dzieci. Nie podoba mi się także to, że naszym dzieciom zarzuca się mówienie nieprawdy - odparła matka jednej z uczennic. - Czy na przykład pani dyrektor rozmawiała z naszymi dziećmi? Pofatygowała się pani, by zadać im jakiekolwiek pytanie na temat ich odczuć? Czy udzieliła im pani pomocy psychologicznej? - dopytywała.

Jak tłumaczyła, niedopuszczalne było również to, że do pokoju i łazienki dziewcząt łazienki miał wchodzić jeden z nauczycieli. - Jeśli nauczyciel nie słyszy "proszę", to się nie wchodzi. Jeśli leje się woda pod prysznicem, to wiadomo, że ktoś tam stoi nago. Ma pani wiedzę na ten temat, pani dyrektor? Przecież to było poruszane na zebraniu po wycieczce, a nikt o tym nie mówi - grzmiała matka jednej z nastolatek. 

REKLAMA

Skarga odrzucona

Przedstawiciele miasta przekonywali, że skarga Ewy Leonowicz jest bezzasadna. - Źle się dzieje, że dochodzi do tego przed terminem rekrutacji - stwierdził wiceprezydent Lublina Mariusz Banach, uznając, że cała sprawa może zagrozić renomie szkoły. Dyrektorka Wydziału Oświaty Ewa Dumkiewicz-Sprawka próbowała z kolei przekonać anglistkę do wycofania skargi. Ta się jednak nie zgodziła. 

Argumenty nauczycielki przekonały m.in. Małgorzatę Suchanowską, radną Prawa i Sprawiedliwości. - Doszło do tego, że osoba odpowiedzialna za szkołę nie doprowadziła do kompromisu. Albo zabrakło jej siły, albo umiejętności. Pani Leonowicz jest wśród uczniów bardzo szanowana, bardzo popularna i poczuła się urażona tym, że pani dyrektor zbagatelizowała sprawę uwag, które w stosunku do niej wypowiedział jeden z nauczycieli - mówiła Suchanowska. - W tej chwili sprawa jest publiczna. Zaangażowani są rodzice, nauczyciele, dzieci. Bardzo szanuję taką otwartość do uczniów i taki autorytet, jaki ma pani w tej szkole - mówiła radna, zwracając się do Ewy Leonowicz. 

Przypomnijmy, Ewa Leonowicz niedawno otrzymała od młodzieży tytuł Nauczyciela Roku - w głosowaniu wygrała bezapelacyjnie. Od wielu lat w różnych sprawach staje za młodzieżą murem.

Ostatecznie Komisja Skarg i Petycji przychyliła się do stanowiska wiceprezydenta i większością głosów 4 do 2 przyjęła negatywne stanowisko wobec skargi nauczycielki na dyrektorkę szkoły. Ostateczną decyzję podejmie jednak cała Rada Miasta, na posiedzeniu na początku marca. 

REKLAMA

>> CZYTAJ WIĘCEJ WIADOMOŚCI Z LUBLINA <<

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory