Rząd chce standaryzować lekcje? "Może niech minister Czarnek sam wszystkie poprowadzi?"

REKLAMA
Anna Gmiterek-Zabłocka
Rząd zapowiedział, że chce "standaryzować scenariusze lekcji". Informacja zelektryzowała część nauczycieli, którzy mówią krótko: To jakiś absurd. - Jeśli dostaniemy gotowe narzucone scenariusze, to będziemy tylko odtwórcami, a nie twórcami szkolnej rzeczywistości. A nie o to w tym zawodzie chodzi - mówi nam dyrektor jednej z lubelskich szkół.
REKLAMA
Zobacz wideo

Informacja o "standaryzacji scenariuszy lekcji" pojawiła się na jednej z ostatnich konferencji prasowych, na której premier Mateusz Morawiecki zapowiedział przyznanie czwartoklasistom laptopów. Wątek tej "standaryzacji" nie został jednak doprecyzowany. Hasło pojawiło się na jednym ze slajdów, który widać w niżej załączonym wpisie. Nauczyciele zastanawiają się zatem, co przedstawiciele rządu mają na myśli. Bo - jak mówią - nie wyobrażają sobie prowadzenia lekcji według konkretnych, narzuconych z góry scenariuszy. 

REKLAMA

Kilka dni temu wysłaliśmy do Ministerstwa Edukacji i Nauki pytania w tej sprawie. Chcemy wiedzieć m.in. na czym standaryzacja miałaby polegać i jakich przedmiotów dotyczyć. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi. 

- Myślę, że skoro mamy standaryzować scenariusze lekcji, to może też ustandaryzujmy uczniów i nauczycieli. Sprawmy, by w szkole nie było ludzi, którzy myślą i działają twórczo. Może niech minister Czarnek sam osobiście poprowadzi wszystkie lekcje, a uczniowie będą go oglądać na monitorach - mówi z ironią historyk prof. Rafał Wnuk, wykładowca Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. - Po co nam szkoła, skoro szkoła ma "odmóżdżać", zabijać indywidualność i standaryzować? Standaryzowanie scenariuszy lekcji to niebywale głupi i prymitywny pomysł - dodaje. 

Profesor nie ma wątpliwości, że władzy zależy na kształtowaniu jednego typu obywatela. - Myślę, że chodzi o to, by wszyscy myśleli tak samo. I nauczyciele mają mieć w tym celu narzucone kajdany. To jest jakaś Korea Północna - oburza się Wnuk. 

>> CZYTAJ TAKŻE: Minister Czarnek dał milion złotych nieznanej fundacji, ale ze znanym księdzem na czele. "Pan się staje PiS-owskim deweloperem"

REKLAMA

Standaryzacji obawiają się właśnie m.in. historycy. - Może się okazać, że scenariusze lekcji będą zawierać propagandę historyczną, a nie wiedzę. Będą wypaczać rzeczywistość. Bo na przykład o Lechu Wałęsie mam mówić wyłącznie tak i tak. Albo o katastrofie smoleńskiej. To niebezpieczne dla młodych ludzi, jeśli nauczyciele musieliby coś takiego realizować. Ja na pewno się nie zastosuję. Dla mnie liczy się prawda historyczna, a nie polityka historyczna, którą uprawia władza - mówi nam pan Piotr, nauczyciel historii w jednej ze szkół Lubelszczyzny. 

"Nie o to w tym zawodzie chodzi"

Standaryzacji lekcji nie widzi też Marek Krukowski, nauczyciel historii, dyrektor jednej ze szkół. - Każda klasa to inny żywy organizm, różne potrzeby i uczniowie, którzy wymagają indywidualizacji. Z własnego doświadczenia wiem, że bardzo trudno jest przeprowadzić lekcję w oparciu o jeden scenariusz, który ma się przygotowany. Bo życie zaskakuje i trzeba być przygotowanym, że tego, co się założyło, nie uda się zrealizować i trzeba dokonać korekty - mówi Krukowski. 

W jego ocenie wystarczy już podstawa programowa, która jest wyznacznikiem tego, co powinno być zrealizowane na lekcji. - A drogi dochodzenia do wiedzy są różne. I nie ma absolutnie takiej możliwości, żeby udało się tym samym schematem czy według tego samego klucza znaleźć drogę dla każdej klasy. Oczywiście część nauczycieli lubi, jak ma odgórnie zaproponowane określone treści, określone źródła, zeszyty ćwiczeń. Ale jeśli my dostaniemy gotowe narzucone scenariusze, to będziemy tylko odtwórcami, a nie twórcami szkolnej rzeczywistości. A nie o to w tym zawodzie chodzi - mówi dalej Krukowski. 

Już kilka lat temu o standaryzacji w nauczaniu pisała Joanna Obuchowska, trenerka, nauczycielka wspomagająca, pedagożka kreatywności. "Standaryzacja to element edukacji niszczący potencjał dzieci już na etapie przedszkola. Na dalszych, jest tylko gorzej. Równanie wszystkich do jednego poziomu, nie biorąc pod uwagę indywidualnych predyspozycji i możliwości, ocenianie według jednakowych zasad, przyznawanie (w większości wypadków) zadań na takim samym poziomie trudności, wykonywanie prac na podstawie szablonu. To czynniki nie tylko zabijające kreatywność, innowacyjność i umiejętność podejmowania wyzwań ale również wpływające na rozwój poznawczy uczniów" - czytamy w tekście Joanny Obuchowskiej.

REKLAMA

>> CZYTAJ WIĘCEJ WIADOMOŚCI Z LUBLINA <<

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory