Z sali rozpraw wprost do koła gospodyń wiejskich. Sędziowie z Lublina zaczęli nietypowe spotkania

REKLAMA
Anna Gmiterek-Zabłocka
Na pierwszy ogień poszedł Spiczyn na Lubelszczyźnie. W planach jest Łęczna i inne mniejsze miejscowości. Sędziowie z Iustitii rozpoczęli cykl spotkań z kołami gospodyń wiejskich. - Nie ukrywam, że trochę się obawiałam - przyznaje sędzia Monika Płoska. Okazało się, że mieszkańcy mieli jeden temat, który szczególnie ich interesował.
REKLAMA
Zobacz wideo

Sędzia Monika Płoska od ponad 20 lat orzeka w Wydziale Karnym Sądu Rejonowego w Lublinie (dziś jest to Sąd Rejonowy Lublin Zachód). Zasiada też w zarządzie lubelskiego oddziału Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Jak mówi, nieustannie wierzy, że praworządność zwycięży. - Jestem optymistką i zwolenniczką nie opuszczania rąk, tylko działania - pomimo wszystko. Wychodzimy z założenia, że najważniejsza jest edukacja i uznajemy, że kluczowe są spotkania z ludźmi, zejście sędziego z piedestału, otworzenie się na kontakty z obywatelami - przekonuje.  

REKLAMA

Sędzia nie kryje, że zastanawiała się, o czym mieszkańcy małych miejscowości będą chcieli rozmawiać. Część z nich nigdy nie miała do czynienia z wymiarem sprawiedliwości. Inni bywali w sądach i mają złe doświadczenia, bo np. przegrali sprawę. - Nie ukrywam, że trochę się obawiałam tego wyjazdu, bo nie wiedziałam, jak zostaniemy przyjęci - przyznaje nasza rozmówczyni.

Jak dodaje, już na miejscu - w Spiczynie - pojawiły się pytania, czy to spotkanie ogólnodostępne, czy nie trzeba mieć jakichś specjalnych zaproszeń. - Odpowiedziałam, że to spotkanie dla każdego. Jeden z panów był zaskoczony, wspomniał o politycznych spotkaniach, na które nie wszyscy są wpuszczani - mówi sędzia. 

Okazało się, że panie z koła gospodyń wiejskich i inni mieszkańcy pragnęli rozmawiać o dostępie do informacji publicznej. - Ludzie chcieli dyskutować o tym, co może zrobić bezradny obywatel w gminie, w zetknięciu z władzą. To potwierdza, że społeczeństwo obywatelskie istnieje. Ludzie chcą działać i chcą być świadomi swoich praw - cieszy się sędzia Płoska. 

Podkreśla, że Iustitia "pójdzie za ciosem" i po wakacjach będą kolejne takie spotkania. - Już mamy zaproszenie z Łęcznej. Zresztą, jeszcze przed Tour de Konstytucja doszliśmy do wniosku, że na spotkaniach w dużych miastach przekonujemy przekonanych, dlatego warto byłoby pójść na wieś i do małych miasteczek. Tak się zaczęło, od Spiczyna - wspomina sędzia. - Oprócz tematu dostępu do informacji publicznej, rozmawialiśmy tam również o kwestiach dotyczących prawa własności. Natomiast w Łęcznej poproszono nas o debatę o tym, jak kobiety mogą sobie radzić z przemocą domową. To niezwykle ważny temat. A przy okazji rozmawiamy o prawach człowieka i konstytucji - dodaje.

REKLAMA

Do Łęcznej sędziowie z Iustitii wybierają się we wrześniu. Mają też już kolejne sygnały, z innych miejscowości, że tam obywatele również chcą ich u siebie gościć.

Płoska podkreśla, że coraz więcej jej kolegów i koleżanek po fachu włącza się w walkę o praworządność i w działania edukacyjne. - W oddziale lubelskim do Iustitii zgłosili się nowi członkowie. Na protesty w obronie odsuniętych od orzekania sędziów też przychodzi coraz więcej z nas. To dobry sygnał - mówi. I dodaje, że zdarza jej się spotykać sędziów, których nigdy wcześniej nie widziała na protestach. 

"To, że wyroki dziś nie są wykonywane, nie oznacza, że nie będą wykonane"

Jak podkreśla, nie ma wśród sędziów poczucia beznadziei czy bezradności wobec takich, a nie innych działań władzy, w tym niewykonywania wyroków europejskich trybunałów. - Może dlatego, że jesteśmy prawnikami, patrzymy na to z punktu widzenia legalizmu prawniczego. To, że wyroki dziś nie są wykonywane, nie oznacza, że nie będą wykonane. Nie oznacza to, że nie nadejdzie czas porządkowania spraw publicznych i rzeczywistej reformy wymiaru sprawiedliwości, reformy Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego - mówi sędzia z Lublina. 

Przyznaje, że część jej kolegów przez dłuższy czas wychodziła z założenia, że władza do określonych działań się nie posunie. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna. - Myślę, że po części otworzyło to wielu osobom oczy. Chcę też podkreślić, że uważam, że ze zła zawsze wynika jakieś dobro. I ta sytuacja doprowadziła też do zmiany mentalności u niektórych sędziów i zmiany postrzegania roli sędziego. Zdecydowaliśmy się wyjść z sali rozpraw i rozmawiać z ludźmi, tłumaczyć, czynnie uczestniczyć i protestować przeciwko temu, co się dzieje. A to niezwykle ważne - dodaje sędzia.

REKLAMA

- To co jest tu i teraz -minie. Mam dzieci i bardzo bym chciała, by żyły w wolnym kraju, który należy do Unii Europejskiej, w którym są wykonywane wyroki, w którym są szanowane prawa i wolności obywatelskie - podsumowuje prawniczka z Lublina. 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory