"W pierwszym dniu zajęć był płacz, dziś już raczej nie". Mimo wojny nie zostawiła swoich ukraińskich studentów
Olga Tkachuk jest doktorem psychologii. Przed wybuchem wojny pracowała w Narodowym Uniwersytecie "Akademia Ostrogska" w Ostrogu na Wołyniu. Kontynuuje to, ale zdalnie. Jak mówi, dla studentów te zajęcia są niezwykle ważne. Pokazują, że choć wojna trwa - jest też w miarę normalna codzienność.
Pani Olga wie, że część studentów - zwłaszcza chłopców - nie wyjechała z Ukrainy. Wielu z nich walczy o swoją ojczyznę. Ale są i tacy, którzy wyjechali za granicę: do Polski albo dalej, w głąb Europy. Mimo wszystko oni też próbują być na zajęciach, łączą się on-line. - Staram się przekazywać im wiedzę na temat danej lekcji, ale dziś tak naprawdę najważniejsza jest rozmowa. Chcą rozmawiać o wojnie, o przyszłości, o emocjach, o nadziei - wylicza psycholożka.
Jak dodaje, niektóre rozmowy są bardzo trudne. Mówi na przykład o studentce, której ojciec zginął na wojnie albo chłopaku, który zostawił rodzinę w miejscowości zdobytej przez rosyjskie wojska i nie ma z tą rodziną kontaktu. - Niemal każdy mówi o swojej sytuacji, bo każdy to jakoś przeżywa i chce o tym opowiedzieć - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Płacz na zajęciach
Wykładowczyni przyznaje, że wojna zmieniła studentów. - Widać w ich oczach strach, lęk, niepewność. Słychać to w ich głosie. Pojawia się też oczywiście depresja i o tym też musimy rozmawiać. Ale z drugiej strony mówimy też o nadziei. O tym, że wierzymy w nasze wojsko. Spodziewamy się, że zwyciężą - dodaje Olga.
Łzy i płacz na zajęciach? - Na samym początku tak było, oczywiście. Miałam zajęcia w pierwszym dniu wojny, przyszła tylko niewielka grupa studentów. I był płacz. Dziś już raczej nie - opowiada. Zaznacza, że aktualnie w Ukrainie zbliża się sesja egzaminacyjna. Wykładowcy starają się iść młodym ludziom na rękę, bo wiedzą, że wojna i związane z nią emocje nie sprzyjają nauce czy przygotowaniu projektów i prezentacji na czas. - Rozmawiam ze studentami. Staram się być elastyczna, idę im na rękę - mówi psycholożka.
Pani Olga jest w Lublinie od kilku tygodni. Przyjechała z Równego. Świetnie mówi po polsku, bo w trakcie studiów (przez pół roku) była na Erasmusie na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Jej młodszy synek poszedł teraz do lubelskiego przedszkola, starszy do szkoły. - Odnaleźli się w Polsce, choć niemal codziennie pytają, kiedy wracamy. Ale to jeszcze nie czas - mówi.
Nasza rozmówczyni jest psychologiem, ale nigdy nie pracowała z osobami w traumie czy syndromem stresu pourazowego PTSD. - Szkolę się aktualnie, też on-line, na zajęciach z fachowcami od tej tematyki z Izraela. Chcę wiedzieć, jak pomagać - opowiada. Uczy się, jak pracować z ludźmi, którzy widzieli spadające bomby albo tygodniami siedzieli w schronach. Chce też wiedzieć, jak rozmawiać w ludźmi, którzy nie wiedzą, co się wydarzyło, bo nic do nich nie dociera. Jak pomóc przeżywać najróżniejsze emocje.
- Jakie mam marzenie? Jedno jedyne, tak jak inni Ukraińcy, by ta wojna już się skończyła. Abyśmy mogli wrócić do domu i aby każda matka zobaczyła w domu swojego zdrowego, żyjącego syna, który dziś walczy. To najważniejsze - podsumowuje pani Olga.
-
"Roszczeniowe zetki" rozwścieczyły pracodawców. "Rozwydrzone dzieci, które nie dorosły do pracy"
-
Ludzie uciekają, a oni strzelają z armat. Ekspert o "chorej logice" Rosji
-
"Bujaj się Andrzej, robimy swoje". "Przetłumaczył" komentarz Kaczyńskiego na "paradę absurdu" Dudy
-
Francja. Atak nożownika. Sześć osób rannych, w tym czworo dzieci. "To tchórzostwo"
-
Nowy Jork utonął w gęstym dymie. Obrazki niczym z apokaliptycznego filmu
- Iga Świątek wygrała z Beatriz Haddad Maią. Polka w finale French Open
- Ujarzmić kobiece lęki. Czego i z jakiego powodu się boimy?
- "Kanibalizować" partie opozycyjne, czy nie? Symetryści bez ogródek o marszu 4 czerwca
- Abp Marek Jędraszewski w Boże Ciało nie zapomniał o polityce. Było o aborcji i "niektórych partiach"
- ETPC podjął decyzję w sprawie skargi ośmiu kobiet. Oskarżały Polskę o brak dostępu do aborcji