"Wolne ciuchy" dla uchodźców. ''Było ogromne wzruszenie, gdy jedna z Ukrainek wybrała sukienkę w kwiaty"

Anna Gmiterek-Zabłocka
"Wolne ciuchy" - pod taką nazwą działa otwarty niedawno w Lublinie sklep dla uchodźców z Ukrainy. Można w nim znaleźć m.in. ubrania i artykuły higieniczne. Wszystko za darmo - wystarczy pokazać paszport lub dowód. - Komuś może się wydawać, że to jest takie nic. Ale dla ludzi, którzy tu przychodzą, to jest niezwykle ważne - mówi jedna z wolontariuszek.
Zobacz wideo

Sklep "Wolne ciuchy" mieści się w Galerii Handlowej Olimp w Lublinie, wśród innych butików i sklepów. Wyróżniają go napisy - po polsku i po ukraińsku. W środku znajduje się mnóstwo ubrań. Do tego buty, zabawki i środki czystości. 

Sklep działa w porozumieniu z właścicielami galerii, którzy wynajęli przestrzeń nieodpłatnie. - Na początku były gigantyczne kolejki. Aż zakręcały! Musieliśmy wydawać żetony, by było wiadomo, ile osób jest w sklepie. Teraz kolejek nie ma. Wejść może każdy, ale klientów nadal jest sporo - mówi Zuzanna Podleśna, córka jednego z założycieli sklepu.

Wśród wolontariuszy jest Sławek, 17-latek z Ukrainy. Przychodzi tu niemal codziennie po szkole, bo zaczął się uczyć w jednym z lubelskich liceów. Uczęszcza do klasy przygotowawczej, w której jest 25 uczniów z Ukrainy. Uczą się głównie języka polskiego. Sławek pochodzi z Mikołajewa - jego szkoły już nie ma, została zbombardowana. Pomaga w sklepie, bo - jak mówi - choć tak może się do czegoś przydać. Czasami też wybierze coś dla siebie. Bo gdy uciekał przed wojną razem z mamą, nie za wiele dało się zabrać. Chłopak przyznaje, że wiele Ukrainek jest zdziwionych, że mogą wziąć ze sklepu, co tylko chcą, i to za darmo. 

- Raz rozmawiałam z jedną z ukraińskich wolontariuszek, która też była bardzo tym poruszona, że powstał taki sklep. Nie mogła zrozumieć, dlaczego my to robimy. Dlaczego ludzie poświęcają swój czas, swoje rzeczy, swoje pieniądze, by pomóc ludziom, których w ogóle nie znają i nic o nich nie wiedzą - mówi Emilia, jedna z wolontariuszek. 

Sklep ''Wolne Ciuchy'' w Lublinie z darmowymi ubraniami dla uchodźców wojennych z Ukrainy.Sklep ''Wolne Ciuchy'' w Lublinie z darmowymi ubraniami dla uchodźców wojennych z Ukrainy. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl

"To punkt wymiany ubrań, ale też wymiany dobrej energii"

- Komuś może się wydawać, że to jest takie nic, że nie ma znaczenia, że to jeden z tysiąca punktów pomocy. Tyle tylko, że dla tych ludzi, którzy tu przychodzą, to jest niezwykle ważne - mówi Emilia. - Pamiętam dziewczynę, która znalazła sukienkę w kwiaty. Wyglądała pięknie. Stałyśmy wokół i podziwiałyśmy, a ona była taka szczęśliwa. Uciekła przed wojną, miała za sobą traumatyczne doświadczenia, ale wtedy na jej twarzy pojawił się uśmiech. I to jest to! - dodaje wolontariuszka. 

Wszystkie ubrania czy zabawki pochodzą z darów od mieszkańców Lublina. Przynieść je może każdy - ważne, by były w dobrym stanie. Uprane i takie, które sami chcielibyśmy mieć w swojej szafie. Do tego środki czystości - szampony, mydła, pasty do zębów, żele pod prysznic. Tego brakuje najbardziej - w dostawy tych produktów włączają się firmy, w tym m.in. kopalnia w Bogdance

Wolne Ciuchy. W Galerii Olimp w Lublinie powstał specjalny sklep dla uchodźców z UkrainyWolne Ciuchy. W Galerii Olimp w Lublinie powstał specjalny sklep dla uchodźców z Ukrainy Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl

Do "Wolnych ciuchów" po pomoc przychodzą m.in. ciężarne. - Pamiętam panią, która czekała na swoje pierwsze dziecko. Była w dziewiątym miesiącu, bardzo zagubiona. Powiedziała, że nie wie, co ma wziąć, co będzie jej potrzebne. Przygotowałyśmy jej cały pakiet: ubranka, zabaweczki, smoczek, jakieś kosmetyki dla dzieci. Była zachwycona. Rozpłakała się. Nie wiedziała, co ma z tym zrobić - wspomina Zuzanna. 

Jak opowiada, od czasu do czasu pojawiają się też seniorzy. Są skromni, biorą niewiele. - Była pani, która chciała tylko mydło. Chciałyśmy dodać jej na przykład szampon, ale nie chciała. Powiedziała, że mydło wystarczy - mówi Zuza. 

Bardzo dużo jest też dzieci. Gdy mamy oglądają ubrania, maluchy mogą się pobawić w przygotowanym w sklepie kąciku dla dzieci. Często biorą dla siebie też zabawki. - Czasami ktoś przyniesie lalkę Barbie czy samochodziki dla chłopców. I wtedy jest szał. Dzieci są przeszczęśliwe, gdy coś takiego mogą dostać - opowiada Zuzanna. - Pamiętam dziewczynkę, która trafiła na samochód dla lalek Barbie. Była bardzo radosna i się do mnie przytuliła. Z kolei jeden z chłopców, gdy dostał wymarzony samochód, krzyczał na cały sklep, jak bardzo nam dziękuje - przypomina sobie Emilia. 

Jak dodaje, część osób nie wierzy, że można brać rzeczy bez płacenia przy kasie. - Dopytują: "Naprawdę, mogę wziąć dwie albo trzy rzeczy"? My nikogo nie ograniczamy. Można brać to, co uznajemy, że się nam przyda. Przecież tu chodzi o pomaganie - mówią wolontariuszki. 

- Jeśli rozmawiam z tymi osobami, to są to najczęściej rozmowy o niczym - takie, których ci ludzie potrzebują. Wszyscy wiedzą, że jest wojna, dlatego o tym nie mówimy. Tu nikt nie potrzebuje litości. Liczy się godność drugiego człowieka. Dlatego nawiązuję do pogody, do słońca, do spacerów, czasami podpowiem, którą bluzkę wybrać. Mówię, że jest mnóstwo fajnych ubrań. Pytam o dzieci, które wokół nas biegają - opowiada Emilia. - Dzieci to jest część tego miejsca, która sprawia, że zapominamy na moment, że kilkaset kilometrów dalej dzieją się potworności. Śmiechy, krzyki, bieganie. Dzieci są urocze - dodaje.

"Wolne ciuchy" są czynne od wtorku do soboty w godz. 12-18. - Przyjechałam zobaczyć, jak to działa - mówi mieszkanka Lublina, pani Ewa. - Mam u siebie Ukrainkę z dwójką malutkich dzieci. Przyjechała z tym, co miała. Nie ma ubrań na wiosnę ani dla siebie, ani dla dzieci. Przywiozę ją tutaj. To jest super miejsce. A przy okazji przekażę też trochę ubrań od siebie. Fajnie, że ktoś to wymyślił - przyznaje pani Ewa. 

DOSTĘP PREMIUM

WE WSPÓŁPRACY Z