Lekarz z Lublina ekspresowo zebrał środki na karetki dla Lwowa. "Mają tylko jakiegoś 'repcia' bez podłogi"
Doktorowi Juszczakowi w ekspresowym tempie udało się zebrać niemal 100 tysięcy złotych. Internauci potrzebowali na to ledwie kilka dni. Niektóre wpłaty opiewały na kilkadziesiąt złotych, ale nie brakowało również takich powyżej tysiąca. Równie szybko udało się też zorganizować same zakupy. Karetki zostały kupione w Krakowie. To używane pojazdy wykorzystywane dotychczas przez Pomoc Maltańską, ale w pełni sprawne. Poza tym wszystko będzie lepsze niż to, co teraz służby posiadają we Lwowie.
- Nasi koledzy ze Wschodu żalili się, że mają do dyspozycji tylko jakiegoś "repcia" bez podłogi, stąd pomysł na to, by ich wesprzeć - mówi doktor Juszczak. Jedna z kupionych karetek jest w pełni wyposażona, ma między innymi respirator. W drugiej są tylko nosze, ale to na front wystarczy.
W organizacji zakupów doktorowi Juszczakowi pomaga jego koleżanka - Krystyna Masna. Sam na co dzień pracuje on bowiem na oddziale urazowym w Szpitalu Klinicznym nr 1 przy Staszica w Lublinie. Poza tym wspiera oddział covidowy w Szpitalu Powiatowym w Biłgoraju i pracuje jeszcze w pogotowiu w Radomiu. Jak to wszystko łączy? - Koordynacja całej akcji, zbiórki i zakupów trwa przez telefon, z dyżuru w pracy - śmieje się Juszczak.
Będzie trzecia karetka?
Obecnie trwają ostatnie przygotowania do przekazania sprzętu do Lwowa. Ma on wesprzeć dwie tamtejsze placówki - Szpital Regionalny Kliniczny we Lwowie oraz Miejski Szpital Kliniczny nr 8 ze 125. Lwowskiego Batalionu Obroty Terytorialnej, Wojskowego Szpitala Klinicznego we Lwowie.
Z racji tego, że zbiórka idzie ekspresowo, jej organizatorzy rozglądają się już za trzecim autem, który można byłoby wysłać do Ukrainy. Zbierają też środki na inny sprzęt, o który poprosili ich koledzy z Lwowa. Chodzi między innymi o krótkofalówki. W innej kweście doktor Juszczak zbiera natomiast pieniądze na podgrzewacze chemiczne dla ukraińskich żołnierzy.
- Dostajemy sygnały, że sytuacja na Wschodzie jest dramatyczna - mówi Juszczak. - I bez wojny sprzęt medyczny nie był tam najwyższej klasy, a teraz wszystko jeszcze się pogorszyło - dodaje. Zwraca też uwagę na problemy związane z niemożnością organizacji szybkiej pomocy. - Taka kwesta organizowana prywatnie to najłatwiejsza forma reakcji na potrzeby objętej wojną Ukrainy. Gdyby chcieć to zorganizować w formie oficjalnej, wszystko trwałoby bardzo długo. Samochody potrzebne są tam teraz, nie za dwa tygodnie czy miesiąc - przekonuje lekarz. W jego opinii przydałby się koordynator, który pośredniczyłby między polskimi placówkami i szpitalami w Ukrainie - tak, aby można było przekazać nieużywany w Polsce sprzęt, który tam jest teraz bardzo istotny. - Szpitale są w stanie przekazać leki czy aparaturę medyczną, ale w myśl polskich przepisów, wszystko musi iść "przez centralę", co wydłuża całą procedurę. To trzeba zmienić - kwituje dr Juszczak.
-
"Piroman" Macron tylko "dolewa oliwy do ognia". Ekspert ostrzega. "To idzie w stronę jakichś śmierci"
-
Szokujące rekolekcje w Toruniu. Kobieta poniżana przed ołtarzem. Będzie wniosek do prokuratury
-
To nie broni jądrowej Putina należy się bać. Gen. Komornicki wskazuje "największe zagrożenie" dla Polski
-
Rafał Trzaskowski lepszym kandydatem na premiera niż Donald Tusk? [Sondaż dla TOK FM i OKO.press]
-
We Wrocławiu będą pilnować pomnika Jana Pawła II. "Bo wandale będą chcieli go zniszczyć"
- Użytkowanie wieczyste do likwidacji. Morawiecki wyliczył, kto na tym skorzysta
- Ukraina. W okupowanym Melitopolu Rosjanie przygotowują fikcyjne wybory regionalne
- W aucie osobowym wiózł do babci siedmioro dzieci. Jedno na stojąco w bagażniku
- 17-latek nakleił na kanapkę promocyjną naklejkę. Grozi mu więzienie, bo "naraził sklep na stratę 5,49 zł"
- 20-latek schował się przed policjantami w szafie. Kryjówkę zdradził kot