Wyrusza w góry, by ratować chorego wnuka. "Musimy liczyć tylko na siebie"

REKLAMA
Anna Gmiterek-Zabłocka
Jan Baranik ma 62 lata. Jest dziadkiem siedmioletniego, chorego Olinka. Niebawem wyjeżdża w góry, by zebrać środki na terapię wnuka. Ma zamiar przejść około 500 kilometrów. - Muszę dać radę - mówi.
REKLAMA
Zobacz wideo

Olinek to rezolutny, jeżdżący na wózku siedmiolatek. Opisywaliśmy jego historię kilka lat temu. Urodził się w 27. tygodniu ciąży. Wcześniej - bo już w 12. tygodniu - rodzice dowiedzieli się, że dziecko ma rozległą wadę układu moczowego. W czasie ciąży lekarze przeprowadzili siedem operacji wewnątrzmacicznych, próbując ratować nerki chłopca. Coś jednak poszło nie tak. W efekcie dziecko przyszło na świat w bardzo ciężkim stanie: pojawiły się wylewy do mózgu, niedotlenienie, dysplazja oskrzelowo-płucna i wiele innych schorzeń. Lekarze nie dawali mu szans na przeżycie.

REKLAMA

Olinek miał jednak siłę walki i od początku pokazywał, że nie ma zamiaru się poddawać. Tak jest do dziś.  Chodzi do przedszkola, na rehabilitację. Ma wielu kolegów, a jego rodzice stają na głowie, by mieć środki na zabiegi. - Koszty są ogromne i niestety z roku na rok rosną. Pomijając inflację, potrzeby Olinka są coraz większe. Na przykład same ortezy - w zależności od wzrostu dziecka - są coraz droższe. Półtora roku temu kupowaliśmy kolejny wózek. Pierwszy, cztery lata temu, kosztował 13 tysięcy złotych, a ten drugi już 27 tysięcy. W ciągu najbliższego roku będzie potrzebny jeszcze kolejny. Roczne koszty sięgają 150-200 tysięcy złotych, biorąc pod uwagę rehabilitację, wizyty lekarskie, badania - opowiada Agnieszka Jóźwicka, mama chłopca, dziennikarka portalu narencie.pl.

W tym roku wyjątkową akcję dla Olinka wymyślił jego dziadek. Ma zamiar wybrać się w wędrówkę po górach. Liczy na sponsorów, bo - jak mówi - chce maksymalnie wesprzeć wnuczka.

"Dziadek to na co dzień 'poważny' księgowy, który od rana do wieczora tonie w fakturach, pismach urzędowych i wyliczeniach. Ale poza tym hoduje gołębie pocztowe i jest ogromnym miłośnikiem gór, choć robi to od święta i wyłącznie hobbystycznie. Teraz pragnie połączyć swoje zamiłowanie do gór z walką o fundusze na terapię ukochanego wnuka" - czytamy na stronie poświęconej tej wyprawie.

- Wyruszam 2 sierpnia szlakiem turystycznym, głównym szlakiem beskidzkim. Wiedzie od Wołosatego w Bieszczadach do Ustronia w Beskidzie Śląskim. Jest to trasa o długości ponad 500 kilometrów. Celem tej wyprawy jest zebranie środków na leczenie i rehabilitację mojego kochanego wnuczka. I mam nadzieję, że odzew społeczny będzie duży i że uda nam się zebrać jakąś sensowną kwotę - mówi Jan Baranik. 

REKLAMA

Olinek z dziadkiemOlinek z dziadkiem Fot. archiwum prywatne rodziny

Pan Jan już od wielu miesięcy trenuje, przygotowuje się do wyprawy, która - jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem - powinna potrwać nieco ponad dwa tygodnie. Wiadomo też, że na różnych etapach wyprawy Baranikowi towarzyszyć będzie dziennikarka TVN24 Dorota Gardias, przyjaciółka rodziny. 

- Wcześniej też chodziłem po górach, ale to były wędrówki bardziej w ramach urlopu, po szlakach. Tym razem będzie to pierwsza taka wyprawa, że będę przechodził 500 kilometrów, idąc ciągle przed siebie - mówi 62-latek. - Uważam, że muszę to zrobić, by wesprzeć Olinka. On przez te siedem lat zrobił ogromne postępy. Gdyby nie to, że cały czas walczymy o jego zdrowie, sprawność i samodzielność, byłby "rośliną". Moi koledzy, którzy widzieli go, kiedy był malutki i widzą go teraz, nie mogą uwierzyć, że dziecko można doprowadzić do takiej sytuacji, jaką mamy teraz - dodaje pan Jan.

"Musimy liczyć tylko na siebie"

Rodzice i dziadkowie chłopca nie kryją, że na rehabilitację i wsparcie potrzebne są każde pieniądze. - Państwo prawie nie pomaga, musimy liczyć tylko na siebie. Walczymy o samodzielność naszego dziecka - mówi matka chłopca. Jak dodaje, zawsze spore wsparcie płynęło z 1 proc. podatku. - W tym roku obawy są ogromne, bo mamy co prawda 1,5 proc., ale ten próg podatkowy zmienił się i wiele osób, które do tej pory nas wspierały, w tym roku nie mogło przekazać swojego procenta na Olinka. Wcześniej z wielu małych wpłat powstawała solidna kwota, a dziś nie wiemy, jak będzie - tłumaczy Jóźwicka. 

REKLAMA

Od kilku lat pani Agnieszka organizuje też w mediach społecznościowych aukcje dla Olinka, na których wystawia książki, klocki, gadżety z autografami znanych osób, ale też np. soki i inne przetwory autorstwa babci chłopca. 

Olinek wie, że dziadek idzie na górską wyprawę dla niego. - Wie, choć chyba jeszcze nie do końca rozumie, z czym to się wiąże. I że nie będzie widział ukochanego dziadka przez dłuższy czas. Więc gdy dziadek wyjdzie w te góry, to pewnie zacznie się trochę jego wewnętrzny dramat. Ale na razie głównie pyta, sprawdza, jak dziadek trenuje, więc jest świadomy - mówi Jóźwicka. 

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory