Szyld po angielsku tak, ale po ukraińsku już nie. Zarządca nie dał zgody. Co na to władze Warszawy?

REKLAMA
Anna Gmiterek-Zabłocka
Fundacja prowadząca Dom Ukraiński w Warszawie chciała przy wejściu do lokalu zawiesić szyld w języku ukraińskim. Nie uzyskała zgody od zarządcy budynku, który częściowo należy do miasta. - W stolicy są obecnie tysiące uchodźców, mieszkają wśród nas - dziwią się społecznicy.
REKLAMA
Zobacz wideo

Fundacja Nasz Wybór - będąca w trakcie zmiany nazwy na Fundacja Dom Ukraiński - wynajęła jakiś czas temu budynek przy ul. Andersa w Warszawie, na Centrum Wsparcia dla Uchodźców. To tu udzielane są m.in. porady prawne, konsultacje dotyczące legalnego pobytu czy pracy w Polsce. 

REKLAMA

- Przy wejściu chcieliśmy powiesić szyld, by łatwiej było nas znaleźć. To nowe miejsce, więc uznaliśmy, że to ważne - tłumaczy Myroslava Keryk z Domu Ukraińskiego. Jak dodaje, lokal przy ul. Andersa jest wynajmowany od miasta, a dokładniej od dzielnicy Śródmieście. Zarządza nim firma Ammar. To do niej przedstawiciele fundacji zwrócili się z pytaniem o możliwość powieszenia szyldu. 

- Nasza siedziba mieści się w ciągu lokali użytkowych i jest niewidoczna, dlatego uznaliśmy, że musimy to miejsce jakoś oznaczyć. Zapytaliśmy zarządcę nieruchomości, zwróciliśmy się też do konserwatora zabytków. Konserwator jednak odesłał nas do zarządcy. Pytaliśmy między innymi, czy nasz szyld może być po ukraińsku - opowiada Keryk. - Dostaliśmy odpowiedź, że szyld oczywiście możemy powiesić, nie za duży. Podano nam wymiary. Jednocześnie napisano, że musi być po polsku - dodaje szefowa Domu Ukraińskiego. 

Jak podkreśla, głównymi beneficjentami pomocy w Domu Ukraińskim są Ukraińcy i Ukrainki, stąd pomysł na szyld w ich języku. Dosłownie dwa słowa po ukraińsku: "Dom Ukraiński". - Nasi sąsiedzi niedawno umieścili szyld po angielsku, więc nie rozumiem, dlaczego my nie możemy po ukraińsku. Dopytaliśmy o to, ale uzyskaliśmy odpowiedź, że język angielski jest językiem najbardziej popularnym na świecie i zrozumiałym, a ukraiński - nie - dziwi się nasza rozmówczyni.

Jak tłumaczy, te argumenty kompletnie jej nie przekonują. - Nie chcę nikogo posądzać o ksenofobię, ale nie rozumiem powodów. W Warszawie są obecnie tysiące Ukraińców, mieszkają wśród nas - mówi prezeska fundacji. I zapowiada, że poprosi zarządcę o podstawę prawną podjętej decyzji. 

REKLAMA

Po wpisie pani Myroslavy na Facebooku pojawiło się mnóstwo komentarzy. "Niby czemu english is better?" - zastanawia się pan Bartosz.

"To ksenofobia zaszyta głęboko w biurokrację - Polacy nadal boją się utraty 'tożsamości narodowej', cenzurują (zewnętrznie i wewnętrznie) każdy element, który potencjalnie nawet nie pasuje do monolitu/mitu narodowego" - dodaje pan Marek.

"Ile jest biurowców, budynków, galerii handlowych, sklepów czy osiedla w Warszawie z nazwami w obcych językach? Całkiem sporo...i to jest ok dla władz Warszawy?" - wskazuje z kolei pan Adam. 

Wysłaliśmy pytania w tej sprawie zarówno do zarządcy nieruchomości przy ul. Andersa, jak również do władz dzielnicy i władz Warszawy. Odpisała nam Monika Beuth, rzeczniczka prasowe Urzędu m.st. Warszawy. Z jej odpowiedzi wynika, że jest szansa na zmianę decyzji i że napis w języku ukraińskim jednak będzie mógł się pojawić. 

REKLAMA

"To bardzo przykra sytuacja. Miejmy nadzieję, że uda się jednak napis w języku ukraińskim umieścić. Faktycznie Zarząd Wspólnoty nie wyraził zgody. Zarząd Dzielnicy Śródmieście nie w wiedział o tej sprawie. Jako współwłaściciel - ma 52 proc. udziału - Śródmieście wystąpi na piśmie o zainicjowanie uchwały w sprawie wynajmu części wspólnej i będzie wnioskować o wyrażenie zgody wspólnoty na umieszczenie napisu po ukraińsku" - wskazała Monika Beuth.  

Fundacja Nasz Wybór prowadzi też w Warszawie m.in. szkołę ukraińską dla dzieci i młodzieży, założoną w obliczu wojny. Uczy się tu 270 dzieci. Nauczycielkami są uchodźczynie z różnych miast Ukrainy. O szkole pisaliśmy kilka tygodni temu.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory