Trudna batalia o uzgodnienie płci. "Nikt nie wierzył, że to mój dowód, a nie jakiejś kobiety. Ile można się tłumaczyć?"
Pan Marek Urbaniak mieszka w Warszawie, jest transpłciowym mężczyzną, prawnikiem, który pomaga innym osobom ze społeczności LGBT. Nie miał stojących za nim murem rodziców. Ale zależało mu na tym, by w jego dokumentach znajdowały się dane zgodne z płcią odczuwaną. Nie chciał się dłużej tłumaczyć w trakcie kontroli drogowej, u lekarza czy na lotnisku, pokazując dokumenty z danymi kobiety. Dlatego w 2017 roku - jako osoba dorosła - zdecydował się na proces.
Musiał pozwać do sądu swoich rodziców o to, że po urodzeniu błędnie tę płeć oznaczyli. Jak przyznaje, sprawa ciągnęła się długo i nie była łatwa. - Było to doświadczenie stresujące. Przez wiele osób ta procedura jest też odbierana jako dehumanizująca i poniżająca - mówi TOK FM. - Ponieważ nie ma ścisłych przepisów prawa, jak ma to przebiegać i wszystko odbywa się w ramach praktyki wypracowanej przez sądy, to nie da się przewidzieć, jak będzie wyglądała sprawa konkretnej osoby. Nierzadko, nawet jeśli rodzice są wspierający i chcą bardzo pomóc swojemu dziecku, to i tak natrafiają na problemy, bo na przykład do sprawy przyłącza się prokurator - dodaje Urbaniak.
Zwraca uwagę, że jeśli rodzice (lub nawet jeden z nich) jest przeciwny całej procedurze, sytuacja staje się jeszcze cięższa. - Rodzic może składać wnioski dowodowe, choćby w sprawie przesłuchania dodatkowych świadków, powołania biegłych, rozszerzenia dokumentacji medycznej. A to wszystko trwa - informuje nasz rozmówca.
Jak podkreśla, chciał sądowo uzgodnić płeć, bo na co dzień spotykały go różne i często niezręczne sytuacje. - Pokazywałem dowód osobisty ze starym zdjęciem i danymi, i nikt nie mógł uwierzyć, że to mój dowód, a nie jakiejś kobiety. Ciężko było komukolwiek uwierzyć, że jestem osobą transpłciową - po wyglądzie i tembrze głosu widzieli przecież mężczyznę. Wiązało się to z koniecznością ciągłego tłumaczenia się, kim jestem, że jestem w trakcie procedury sądowej. Ale ile można się tłumaczyć? - mówi Urbaniak.
- Ten proces był bardzo wyboistą drogą, bo nikt nie był w stanie przewidzieć, kiedy ta sprawa się zakończy. Ale udało się. Po trzech latach - dodaje. W rozmowie z nami podkreśla rolę przyjaciół, którzy go wspierali.
"Warto wyjść z szafy"
Ada jest studentką Politechniki Warszawskiej. Sądową procedurę uzgadniania płci też ma już za sobą. - Choć sama rozprawa była krótka, to cały okres oczekiwania na proces trwał rok. - Wszystko było bardzo stresujące - mówi Magdalena Kachniewska, mama Ady. - Ale gdy na rozprawie, już na początku, sędzia z sądu w Warszawie zwrócił się do mnie odpowiednimi zaimkami, wiedziałam, że musi być dobrze - dodaje sama studentka.
Pytana, dlaczego cała sprawa była dla niej ważna, wskazuje kilka powodów. - Chodzi o to, by mieć dowód z właściwymi danymi i po prostu móc się czuć normalnie. Bo to jednak zaskakujące dość, gdy w dowodzie jest literka "m", niezgodna z płcią odczuwaną - mówi studentka.
- Dla mnie najtrudniejsza była kwestia związana z opinią biegłego, która spowalnia cały proces. Przeżywałam to chyba nawet bardziej niż córka. Spalałam się tym, że jakiś gość, który nie zna nawet mojego dziecka, ma się wypowiadać na temat tego, czy tam jest jakaś zgodność płci, czy jej nie ma. Dla mnie to jakaś farsa, tym bardziej że biegły to robił na podstawie dokumentów - przekonuje Magdalena Kachniewska. - To jest coś, co ma takim ludziom jak moja córka, utrudnić życie. Nic ponadto. To powinna być prosta, szybka procedura - dodaje.
Po ponad roku oczekiwania proces zakończył się pozytywnie. Ada ma dziś właściwe dane w swoich dokumentach. - Warto było wyjść z szafy. Nie można w niej siedzieć całe życie - mówi nam studentka.
"Pytania są często nie na miejscu"
Proces uzgodnienia płci ma za sobą także syn Eweliny Negowetti z Warszawy. Udało się przed ukończeniem 18. roku życia. - Bardzo mi na tym zależało, by mógł wejść w dorosłość z dokumentami, które mają właściwe imię i nazwisko - mówi pani Ewelina. - Zaczęliśmy procedurę, gdy syn miał niespełna 16 lat. Myślałam, że to będzie prostsze, jak jest niepełnoletni, bo wtedy ja - jako mama - wszystko ogarnę. Poza tym byłam pewna, że nikt go nie będzie przesłuchiwał, a wyszło zupełne inaczej - dodaje.
Na samo wyznaczenie terminu rodzina czekała ponad dwa lata. Gdy ostatecznie doszło do rozprawy, ta poszła bardzo sprawnie. Pani Ewelina przyznaje jednak, że to, do czego mogłaby mieć zastrzeżenia, to pytania sądu, na przykład o to, od kiedy jej syn czuje się chłopakiem albo czy planuje w przyszłości operację albo założenie rodziny. - To w ogóle nie miało związku z rozprawą, z tożsamością płciową. Poza tym co to zapytania? Skąd ma znać odpowiedź na nie? - zastanawia nasza rozmówczyni.
Pani Ewelina na co dzień pomaga innym rodzicom transpłciowych dzieci. Doskonale wie, że sytuacje w sądzie są różne. Jak mówi, niedawno jeden z biegłych miał poprosić dziecko, by się rozebrało, by stwierdzić, jakiej jest płci. - Nie zrobiło tego, ale to skutkowało tym, że na razie nie ma decyzji - opowiada Negowetti. W trakcie rozpraw padają też różne pytania, które są - według pani Eweliny - nie na miejscu i można je traktować jako poniżające, na przykład kiedy dana osoba miała pierwszą miesiączkę albo czy utrzymuje kontakty seksualne. - Cała procedura jest nieludzka - stwierdza.
Byłoby inaczej, gdyby prezydent podpisał uchwaloną przez Sejm ustawę o uzgodnieniu płci. Tak się jednak nie stało. Andrzej Duda - w 2015 roku - zawetował ustawę przygotowaną przez Annę Grodzką. Było to jego pierwsze weto. Ustawy nie ma, a sądy opierają się wyłącznie na praktyce orzeczniczej.
- "Wiosna zaskoczyła grzybiarzy". Sezon zaczął się szybciej niż zwykle
- Cieszmy się z niskich cen, bo tak szybko odchodzą. Wyjaśniamy, co "odchudzi" nasze portfele
- 20 tysięcy słoni dla Niemiec. Ekspert twierdzi, że to wykonalne
- Masowe ataki dronów na Rosję. Doszło do wybuchów i pożarów na terenie kraju
- Kto stoi za potężną eksplozją w Iraku? "To otwiera kolejny rozdział"
- Niemcy pokazują, jak zalegalizować "trawkę". "To początek rewolucji"
- Schron to nie wszystko. Jak przygotować się na zagrożenie? Niektóre rady mogą zaskoczyć
- Będzie podatek od aut spalinowych? Rząd zbliża się do kompromisu z Komisją Europejską
- "Wszyscy niedługo będziemy pracować w Amazonie". Ostro o polityce światowego giganta
- Znaleźli nowy sposób na integrację osób z niepełnosprawnościami. "Ta zmiana myślenia jest rewolucją"