Warszawa. Kierowcy autobusów skarżą się na warunki pracy i wymagania. "Nawet Kubica nie dałby rady"

REKLAMA
11 godzin za kierownicą, utrata premii za niedopięty guzik w koszuli i walka z czasem na przystankach - kierowcy autobusów z Warszawy skarżą się na trudne warunki pracy i proszą prezydenta stolicy o interwencję. Miejskie Zakłady Autobusowe odpierają te zarzuty.
REKLAMA
Zobacz wideo

O trudnych warunkach pracy grupa kierowców MZA alarmowała w piątek na konferencji prasowej zorganizowanej przed warszawskim ratuszem. - Za chwilę może się zdarzyć tak, że autobusy miejskie przestaną wyjeżdżać na miasto, bo jest totalny brak kierowców - mówił jeden z kierowców Grzegorz Kulanty. 

REKLAMA

Występujący na konferencji zaznaczyli, że nie są związkowcami, ale "zwykłymi kierowcami". Skarżyli się m.in. na to, że nie mają dostępu do czystych toalet w czasie przerw. Zarzucali też władzom MZA, że ta nie gwarantuje im wody w butelkach na czas upałów, a szansę na nawodnienie się mają jedynie przy tzw. poidełkach. Do tego twierdzili, że ich postulaty płacowe nie zostały spełnione, a ewentualne premie są im odbierane w wyniku drobnych przewinień. Mówili, że MZA "cierpi na braki kadrowe" i to odbija się na innych pracujących tam osobach. 

"Nawet Kubica nie dałby rady"

Kierowcy twierdzili, że rozkład jazdy obowiązujący w Warszawie jest praktycznie niemożliwy do zrealizowania. Jako przykład podali skrajnie krótki - ich zdaniem - czas na dotarcie do każdego z przystanków. - Na 49 przystanków mamy 55 minut. To nawet Kubica nie dałby rady. A jeszcze obowiązuje nas zabranie pasażerów, światła i bezpieczna, przepisowa jazda - mówił kierowca Krzysztof Pękalski.

Inni przekonywali, że nawet za niewielkie przewinienia możliwa jest utrata premii. Jak mówili, czasem wystarczy zgłoszenie niezadowolonego pasażera albo minimalne przetarcie autobusu. - Niech mi ktoś pokaże kierowcę, który nigdy nie urwał lusterka w Warszawie - oburzali się występujący na konferencji. 

- Kierowca zapomniał krawata, dwa guziki odpięte przy koszuli, zgasł wyświetlacz w czasie jazdy i już jest zabrana premia - mówił Dariusz Szczepański, także kierowca autobusu.

REKLAMA

Z prośbą o interwencję pracownicy MZA zwrócili się do prezydenta stolicy Rafała Trzaskowskiego i radnych.

Dyscyplina kierowców

Miejskie Zakłady Autobusowe w Warszawie odcinają się od zarzutów kierowców. - Są niczym nieuzasadnione. W ostatnich kliku dniach wszystkie organizacje związkowe podpisały porozumienie płacowe, które zostało już zrealizowane. Do kwietnia spółka przeznaczy na podwyżki płac dla każdego pracownika 1200 zł brutto na pełen etat. To najwyższe podwyżki w historii MZA - mówił TOK FM Adam Stawicki, rzecznik spółki.

Przekonywał także, że nie ma możliwości, by którykolwiek z pracowników pracował przez 11 godzin (jak twierdzili występujący na konferencji). - Grafiki organizowane są zgodnie z Kodeksem pracy. Nie ma mowy o naruszeniu przepisów, zwłaszcza że jesteśmy stale kontrolowani przez Inspekcję Pracy - mówił Stawicki.

Jeśli chodzi natomiast o zabieranie premii - rzecznik przyznał, że system dyscyplinowania kierowców istnieje, ale nie zgodził się z tym, by za drobne przewinienia ktoś był karany finansowo i pozbawiany premii. - Te zarzuty kierowców są zdecydowanie przesadzone - podsumował Stawicki.

REKLAMA

>> CZYTAJ WIĘCEJ WIADOMOŚCI Z WARSZAWY <<

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory