"To był wizjoner, który wiedział, co chce osiągnąć". Warszawskie zoo ma nowych patronów

Jeździł po świecie, oglądał inne ogrody, był wizjonerem - Jan Żabiński i jego żona Antonina od stycznia, już oficjalnie, są patronami Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego. - Wreszcie, po wielu latach, udało się uhonorować dyrektora i jego żonę w sposób właściwy - cieszą się pracownicy zoo.
Zobacz wideo

Na pomysł stworzenia ogrodu zoologicznego w Warszawie wpadł Wenanty Burdziński. To on - jeszcze jako dyrektor kijowskiego zoo - bardzo chciał wrócić do polskiej stolicy i stworzyć tu oazę dla zwierząt. Udało mu się to w 1928 roku. Niestety zmarł po 10 miesiącach bycia dyrektorem zoo w Warszawie. Wtedy urząd formalnie zaczął pełnić Jan Żabiński.

- To właśnie na jego barkach spoczął trud dalszego tworzenia ogrodu. Pierwsze lata nie były łatwe. To było pierwsze zoo w stolicy i właściwie w tej okolicy - mówi Olga Zbonikowska z Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego. - Trzeba się było mierzyć i z trudnościami formalnymi, i z urzędami. Nikt nie wiedział wtedy, jak takie zoo powinno wyglądać - dodaje.

Wizjoner

Dlatego też Jan Żabiński jeździł po świecie, oglądał inne ogrody zoologiczne, zwłaszcza te najbardziej renomowane, bo w Warszawie chciał stworzyć równie piękne i nowoczesne zoo. Miejscem, z którego głównie czerpał inspiracje, był ogród w Berlinie - uważany za przykład tego, jak takie schronienie dla zwierząt powinno wyglądać. Dzięki Janowi Żabińskiemu warszawskie zoo w 1935 roku zostało uznane za najnowocześniejsze w Europie.

- To był wizjoner. Człowiek, który wiedział, co chce osiągnąć i konsekwentnie do tego dążył - opowiada Olga Zbonikowska.

Stworzenie ogrodu zoologicznego w Warszawie to jednak nie jedyna zasługa Jana Żabińskiego i jego żony dla miasta. Już na początku drugiej wojny światowej w 1939 roku zoo zostało zniszczone. Pozostał jedynie dom dyrektora Żabińskiego. Formalnie ogród nie istniał - był terenem, na którym stacjonowali Niemcy i gdzie hodowali świnie na potrzeby swojej armii. Wtedy to państwo Żabińscy zaczęli być działaczami konspiracyjnymi.

- Ich dom stał się legendarną arką, w której schronienie znajdowali ludzie zagrożeni aresztowaniem lub śmiercią - opowiada przewodniczka po Willi Żabińskich Olga Zbonikowska. - Byli to przede wszystkim ludzie pochodzenia żydowskiego. Wiemy, że ten wojenny czas wyglądał tutaj bardzo dramatycznie. Niejednokrotnie ważyły się tu losy życia i śmierci, zarówno gospodarzy, jak i ludzi tutaj ukrywanych - dodaje.

Antonina i Jan Żabińscy zajęli się także odbudową ogrodu zoologicznego po wojnie. Pierwsze kroki stawiała w tej materii żona dyrektora, bo to ona pierwsza wróciła do Warszawy w 1945 roku.

- To ona rozpoczęła ten żmudny proces chodzenia od drzwi do drzwi i proszenia o zgody i o fundusze na odbudowę ogrodu - wyjaśnia przewodniczka. - Ponieważ była osobą, której się nie odmawiało, to taką pomoc uzyskiwała za każdym razem. Ten proces odbudowy już trwał, gdy Jan Żabiński wrócił z niewoli. Oczywiście bardzo szybko włączył się w prace i znacznie przyspieszył cały ten proces.

Po wojnie zoo zostało otwarte już w maju 1948 roku. Niestety Jan Żabiński w 1951 został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska. Chodziło o względy polityczne.

Willa Żabińskich

Duch i działania Antoniny i Jana Żabińskich nadal jednak można zobaczyć w warszawskim ogrodzie zoologicznym. To chociażby wybiegi dla zwierząt - takie rozwiązanie od samego początku wprowadzał właśnie dyrektor Żabiński w czasach, gdy inne ogrody trzymały zwierzęta w klatkach. Do tego na terenie zoo nadal stoi Willa Żabińskich, w której urządzono izbę pamięci.

- Oddajemy tam klimat tych dawnych czasów, w których w tym miejscu mieszkali państwo Żabińscy - mówi dyrektor zoo Andrzej Kruszewicz. - Izba pamięci jest też często odwiedzana przez wycieczki młodzieży z Izraela, która uczy się o holokauście. Ta willa jest taką świecącą gwiazdą na trasie chociażby obozów koncentracyjnych, dlatego, że tu wydarzyło się wiele pozytywnych rzeczy. Wszystkie ukrywane tu osoby przeżyły.

Willę można zwiedzać - piwnice zostały zachowane w oryginalnym układzie. Jest tam też ukryty korytarz, który jeszcze przed wojną wybudował Jan Żabiński i który z domu prowadził do bażantarni. To właśnie tym korytarzem uciekali ukrywający się w czasie wojny ludzie.

Modernistyczna willa Jana i Antoniny Żabińskich w warszawskim zooModernistyczna willa Jana i Antoniny Żabińskich w warszawskim zoo FRANCISZEK MAZUR

Jan Lityński patronem schroniska

Warszawski Ogród Zoologiczny nie jest jedyną instytucją, która od stycznia ma swojego patrona. Również Schronisko "Na Paluchu" nosi imię Jana Lityńskiego - działacza opozycyjnego w okresie PRL, który zginął tragicznie, ratując swojego psa. Podczas spaceru nad rzeką Narew w okolicach Pułtuska zwierzę wbiegło na lód, który nie wytrzymał ciężaru. Chcąc ratować swojego psa, Jan Lityński wszedł do wody. Niestety utonął 21 lutego 2021 roku. Jego ciało odnaleziono dopiero po kilku dniach.

DOSTĘP PREMIUM

WE WSPÓŁPRACY Z