"Nie chciałam jechać do Polski, ale teraz to rozważam. Jest coraz zimniej". Zebrali poruszające historie ukraińskich kobiet
Piotr Janczarek przez wiele lat był dziennikarzem. Dziś jest wydawcą. Kilka dni po wybuchu wojny skontaktował się z ukraińską koleżanką - Olgą Smetanską, dziennikarką z Kijowa. Chciał zapytać, co u niej. - Była w miarę bezpieczna, ale praktycznie bez pracy. Zapytała, czy może dałoby się opublikować coś w Polsce - wspomina. Tak powstał pomysł na cykl opowieści "Kobiece historie".
Janczarek wymyślił, by ukraińskie dziennikarki i blogerki napisały opowieści o innych kobietach, które - w obliczu wojny - nie wyjechały ze swojego kraju, ale zdecydowały się w nim pozostać. Z różnych przyczyn i w różnych sytuacjach rodzinnych. - Rozesłałem zapytania do różnych redakcji [ukraińskich], kilka odpowiedziało pozytywnie. Powstała akcja, w której zajęcie zyskało łącznie pięć dziennikarek. Opowiadania się spodobały. Z czasem zapadła decyzja, że powstanie też książka - mówi TOK FM Janczarek.
Jak podkreśla, chodziło o to, by choć trochę pomóc ukraińskim dziennikarkom finansowo - by mogły dostać honoraria za swoje opowieści. - Ale chciałem też, by znów poczuły się potrzebne. Jedna z autorek - blogerka kulinarna - po tym, jak zaczęła pisać, powróciła do swojej pasji, czyli gotowania i zaczęła wymyślać wojenne przepisy - opowiada Janczarek. I podkreśla, że ważne było pokazanie tym kobietom, że są potrzebne, że ich opowieści trafią do czytelników w Polsce, ale też w innych krajach.
- Także samym bohaterkom zależało, by móc opowiedzieć swoje historie. By te opowieści mogły trafić jak najszerzej, do jak największej liczby osób. To nawet zostało zauważone, bo wiadomość o naszym projekcie ukazała się w newsletterze Stowarzyszenia Dziennikarzy Ukraińskich - mówi Janczarek. - To książka o zwykłych ludziach, którzy nagle, w związku z wojną, znaleźli się w niezwykłej sytuacji - dodaje.
"Nie chciałam jechać do Polski"
Jedną z autorek opowiadań jest Wiktoria Czyrwa, dziennikarka z Kijowa. Wcześniej zajmowała się głównie tematyką polityczną, teraz przygotowała pełne emocji, ludzkie opowieści. Mieszka pod Kijowem z trzema synami, z których najmłodszy ma zaledwie cztery lata. - Nie chciałam jechać do Polski, bałam się tej podróży, tłumów w pociągu. Zostaliśmy, mieszkamy pod Kijowem. Ale teraz na poważnie się zastanawiam, czy jednak nie wyjechać. Rozważam to, bo jest coraz zimniej - podkreśla. Przyznaje, że kupiła grzejniki, ale nie zawsze da się je podłączyć, bo coraz częściej brakuje prądu.
Czyrwa podkreśla, że udział w projekcie był dla niej ważnym doświadczeniem. Mogła porozmawiać z innymi kobietami, poznać ich historie. - Dokładnie rozumiem, co czują. Jak martwią się o swoje dzieci, o męża, o dom. Bo ja czuję to samo - przyznaje w rozmowie z TOK FM Wiktoria.
W książce znajdziemy opowieść między innymi o Wiktorii - prezenterce radiowej, która razem z mężem wychowuje dwóch synów: 12-letniego Darija i o cztery lata młodszego Gordija. Wojna zastała rodzinę w domu, we wsi Gorenka pod Kijowem.
"Nigdy bym nie przypuszczała, że nasza wieś może znaleźć w strefie frontu" - mówi w książce Wiktoria Chmielnicka. "Najtrudniej jest z dziećmi. Nie wiadomo, co zrobić, jak uspokoić, pomóc, zapewnić poczucie bezpieczeństwa, wytłumaczyć. Zwłaszcza, gdy samemu jest się roztrzęsioną" - dodaje. Wiktoria z mężem ostatecznie zdecydowali, że wyjadą z Ukrainy. Dziś - wydaje się - są bezpieczni.
W książce znajdziemy też relację o konduktorce o imieniu Wita. W czasie wojny w Ukrainie pociągi odegrały i dalej odgrywają kluczową rolę. To nimi uciekały kobiety z dziećmi; to nimi jedzie sprzęt; to nimi do Kijowa dojeżdżają prezydenci różnych państw i szefowie rządów. W wyniku ostrzałów zginęło już ponad 30 pracowników ukraińskich kolei.
Wita - jak mówi w książce - nie czuje się bohaterką, po prostu wykonuje swoją pracę. Ewakuuje ludzi z Charkowa, Kijowa, Kramatorska do bezpieczniejszych miejsc - do Lwowa, Tarnopola i Użhorodu. Ratuje kobiety z dziećmi, osoby starsze. "Zwykle w wagonie ewakuacyjnym znajduje się do 250 pasażerów, czyli prawie pięć razy więcej niż w czasie pokoju" - opowiada.
- Chodziło nam przede wszystkim o to, by opisywać ukraińską, wojenną rzeczywistość taką, jaka ona jest. Nie zależało nam na opisach tych strasznych wydarzeń, tylko na pokazaniu, jak radzą sobie w tej sytuacji kobiety. Co chcę podkreślić, wszystkie opowieści były bardzo dobrze napisane - tłumaczy Piotr Janczarek.
Dochód z książki ma być przeznaczony na wydanie publikacji także w innych krajach.
- "Tusk byłby fujarą". Sprawa Glapińskiego nie musi skończyć się przed Trybunałem Stanu
- Burza wokół Ewy Wrzosek i jej walki o TVP. "Na to pytanie nie chce odpowiedzieć"
- Przeszukanie u Ziobry to "Pegasus Plus". "Miało być lepiej, a nie jest"
- Zamkną popularną atrakcję w Beskidach? "Wszyscy nas zbywają"
- Zaskakująca "oferta" Giertycha. "Kto pierwszy, ten lepszy"
- Silne burze na Podkarpaciu. Zerwane dachy i powalone drzewa
- Tusk wzywa do zbrojeń. Ostrzega: Żyjemy w krytycznym momencie
- "Intensywna aktywność" rosyjskiego lotnictwa. Specjalny komunikat polskiej armii
- Już jest! Kładka nad Wisłą oficjalnie otwarta. Na wieczorny spacer przyszły tłumy
- Ostry spór wokół Parady Równości w Warszawie. Donoszą na byłą prezeskę do prokuratury