"Było oczywiste, że w nas uderzą". Sędzia o swoich przymusowych przenosinach do innego wydziału

REKLAMA
Anna Gmiterek-Zabłocka
- Mam powiedzieć, że wydaję wyrok 15 lat pozbawienia wolności, ale nie potrafię zagwarantować, że jest ostateczny? - pyta Marzanna Piekarska-Drążek, sędzia sądu apelacyjnego, przeniesiona do innego wydziału za to, że odmawiała orzekania z tzw. neosędziami. W rozmowie z TOK FM podaje, że cała sprawa może mieć tzw. drugie dno.
REKLAMA
Zobacz wideo

Sędzia Marzanna Piekarska-Drążek orzekała w wydziałach karnych od 30 lat, w tym 12 lat - w apelacji. Z dnia na dzień, wraz z dwiema innymi sędziami, została przeniesiona z Wydziału Karnego Sądu Apelacyjnego w Warszawie do Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Decyzję w tej sprawie podjęli prezesi warszawskiej apelacji - Piotr Schab i Przemysław Radzik. Sędzie odmawiały bowiem orzekania z tzw. neosędziami, wybranymi przez nową, upolitycznioną Krajową Radę Sądownictwa.

REKLAMA

- Sformułowanie, że odmawiałam orzekania z nowymi, wskazanymi przez neo-KRS sędziami, to skrót myślowy. Chcę podkreślić, że my nigdy nie odmawiałyśmy orzekania w przydzielonych nam sprawach. Dobro tych spraw jest najważniejsze. Natomiast domagałyśmy się utworzenia legalnego sądu, czyli tego, aby we wszystkich składach na sali rozpraw - zarówno w składach trzy- jak i pięcioosobowych - byli sędziowie, co do których nie ma żadnych wątpliwości, że zostali powołani zgodnie z prawem. To niezwykle ważne, by okoliczności ich powołania nie przeczyły ich niezależności - tłumaczy Piekarska-Drążek. - Zależało nam na tym, żeby mieć pewność, że są to sędziowie niezawiśli, niezależni, w tym niezależni od wszelkich układów z władzą. I domagałyśmy się jedynie utworzenia należytego sądu - dodaje.

I wyjaśnia, że w całej sprawie nie chodzi o nią czy o pozostałe sędzie. - Nam chodzi o obywateli, o podsądnych i o to, by człowiek, który usłyszy wyrok, był pewien, że to jest wyrok prawomocny. A cóż ja bym mogła powiedzieć z sędzią wadliwie powołanym w składzie? Że wydaję wyrok 15 lat pozbawienia wolności, ale nie potrafię pani czy panu zagwarantować, że to jest wyrok ostateczny? Przecież nie mogę zakładać togi i łańcucha, i udawać, że jest wszystko w porządku, jeśli wiem, że w składzie sądu znalazł się sędzia powołany w wadliwej procedurze - przekonuje Piekarska-Drążek.

"My właściwie jesteśmy w tej chwili bezradne"

Sędzia formalnie nie orzeka w Wydziale Karnym od połowy września. Decyzją prezesów, jest przeniesiona do Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Na razie tu też nie orzeka. Jak mówi, nie czuje się na siłach, bo nie zna na tyle dobrze tej materii prawa, nigdy się nią nie zajmowała. Ale - tak jak dwie pozostałe przeniesione sędzie - jest losowana do poszczególnych spraw. Przewiduje, że w swoim referacie ma ich już zapewne kilkadziesiąt. - Za miesiąc może być ich 200 w referacie każdej z nas. A my jesteśmy właściwie bezradne. To jest sytuacja absurdalna - mówi Piekarska-Drążek.

Sędzia przyznaje, że w nowym wydziale ją i koleżanki przyjęto serdecznie i ciepło. Każdy stara się pomóc, ale nie o to w tym chodzi. - Celem nie jest to, żebym ja się spełniała jako sędzia. Chodzi przecież wyłącznie o to, żeby to obywatel, który przyjdzie do sądu z bardzo ważną dla siebie sprawą swojej renty, emerytury czy warunków pracy - żeby on miał przed sobą kompetentny sąd, który umie rozwiązać jego sprawę. To jest cel. A w momencie, kiedy ja nic prawie nie umiem, jestem przestraszona tą sytuacją, by nie zrobić komuś krzywdy - wyjaśnia.

REKLAMA

Dodaje, że nie potrafi wskazać terminu, w którym będzie mogła powiedzieć, że jest w stanie merytorycznie rozpoznać daną sprawę. - Myślę, że jeszcze przez długi czas nie ma o tym mowy z uwagi na dobro osób, których te sprawy dotyczą - podaje nasza rozmówczyni. 

Chodzi o przejęcie wydziału?

Wydział Karny Sądu Apelacyjnego to ważny wydział, także z punktu widzenia rządzących. - My stanęłyśmy na drodze układowi rzecznikowsko-ministerialnemu, w tle z Krajową Radą Sądownictwa. Było oczywiste, i to od dawna, że w momencie, kiedy panowie Schab i Radzik obejmą funkcje prezesów w Sądzie Apelacyjnym, to uderzą w nas i będą próbować wszelkich metod, włącznie ze zniesławianiem osobistym - mówi sędzia. 

- Zdobycie "zarządu" nad sądem warszawskim daje różne możliwości, np. w okolicznościach wyborów parlamentarnych czy prezydenckich, bo tutaj rozpatruje się skargi, zażalenia, protesty wyborcze - mówi sędzia. W jej ocenie, może chodzić o coś jeszcze. - Jedynie sądy warszawskie wydają zgody lud odmawiają zgód służbom specjalnym na zakładanie podsłuchów. I zwłaszcza w ostatnim okresie może to być jeden ze znaczących powodów tego, żeby doświadczeni, krytyczni sędziowie, którzy dają odpór działaniu służb, zostali po prostu usunięci - stwierdza Piekarska-Drążek. 

Pytana na koniec o emocje towarzyszące jej przy tych przenosinach - przekonuje, że te nie mają w tej sprawie znaczenia. - To jest po prostu kolejny etap oczywistych konsekwencji za to, co robię, by utrzymać się przy konstytucji, przy procedurach, przy dobrym prawie. Należy ten etap przejść, nie rozczulając się nad sobą (...). Dla sędziego nie ma innej drogi. My jesteśmy ostatnią linią, która może ochronić obywatela - podsumowuje.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory