Założyły szkołę rodzenia dla migrantek. "Kobiety boją się, że personel w polskim szpitalu ich nie zrozumie"
Ciężarne uchodźczynie, które trafiają do Polski, pochodzą z Chersonia, Charkowa, Kijowa, Buczy i wielu innych ukraińskich miast. Znalazły się w niezwykle trudnej sytuacji. Uciekając przed wojną, jechały w nieznane. Często z dziećmi. Wiedziały, iż szanse na to, że partner będzie im towarzyszył przy porodzie, są znikome. Dlatego niejednokrotnie w szpitalu są z nimi siostry, mamy czy przyjaciółki. Towarzyszą i wspierają, na ile potrafią.
W Warszawie w przygotowaniach do porodu pomaga uchodźczyniom specjalna szkoła rodzenia, założona - jeszcze przed wojną - przez Polskie Forum Migracyjne. Powstała z myślą o migrantkach z całego świata. Teraz są to głównie kobiety z Ukrainy. - To, czego doświadczają, to z jednej strony ucieczka przed wojną, a z drugiej - obawa o dziecko. To jest grupa o ogromnej wrażliwości, a jednocześnie ogromnej podatności na zranienie - mówi psycholożka międzykulturowa Marta Piegat-Kaczmarczyk. Jak dodaje, mimo obaw i lęków, ciężarnym bardzo zależy na tym, by zadbać o siebie i o dziecko.
- Dzień po rozpoczęciu wojny dostałam telefon od znajomej, że do Polski jedzie kobieta w dziewiątym miesiącu ciąży i potrzebuje wsparcia. Maleństwo urodziło się kilka dni później - wspomina pani Marta. Jak tłumaczy, na przestrzeni ponad siedmiu miesięcy wojny takich sytuacji było wiele.
- W kobietach jest wiele dylematów i wątpliwości: czy będą wracać do siebie, czy może lepiej - w obliczu wojny - zostać z noworodkiem w Polsce. Zastanawiają się, jak sobie poradzić, jak przetrwać. Wiele pytań dotyczy też tego, jak umożliwić ojcu dziecka spotkanie z maluszkiem. Zastanawiają się, czy jechać do domu, czy też umożliwić tacie zobaczenie synka bądź córeczki w jakimś innym miejscu - opowiada psycholożka.
Położna, pani Inna i psycholożka Marta Piegat - Kaczmarczyk Fot. Anna Gmiterek-Zabłocka/ Radio TOK FM
Szkoła rodzenia dla migrantek oferuje możliwość konsultacji indywidualnych, ale też zajęcia grupowe, w weekendy. - Wtedy w grupie 10-12 kobiet przygotowujemy się do porodu. Nie tylko pod kątem fizjologicznym, proceduralnym, ale też biorąc pod uwagę fakt, że jest to poród w innym kraju, w obcym języku i w ogromnym stresie. Dlatego szkołę rodzenia zawsze prowadzimy w tandemie - położna i psycholożka - tłumaczy Piegat-Kaczmarczyk.
Położną, która pomaga uchodźczyniom przygotować się do porodu, jest m.in. pani Inna z Polskiego Forum Migracyjnego. - Te kobiety mają świadomość, że w Ukrainie zostawiły partnerów, którzy walczą na wojnie. I one cały czas o tym myślą, dlatego psychologicznie nie jest łatwo. Bo bardzo chciałyby być ze swoimi partnerami, a to nie jest możliwe - mówi pani Inna.
"Boją się, że personel w polskim szpitalu ich nie zrozumie"
- Ciąża i poród to dla kobiety trudny czas, zwłaszcza w innym kraju. Boją się tego, czego nie znają. Myślą o tym, czy wszystko pójdzie dobrze, czy dziecko urodzi się zdrowe. Nie wiedzą, jak funkcjonuje system zdrowotny w Polsce, jak będzie w szpitalu. To też rodzi pytania i wątpliwości, które staramy się rozwiewać. Dodatkowo, bardzo boją się tego, że personel w polskim szpitalu ich nie zrozumie, bo nie mówią po polsku - wskazuje pani Inna. Dlatego, jak dodaje, w szkole rodzenia radzą kobietom, by w czasie porodu towarzyszył im ktoś bliski, o ile to możliwe.
Marta Piegat-Kaczmarczyk przyznaje, że nie jest to klasyczna szkoła rodzenia, którą znamy ze zdjęć w folderach informacyjnych. - Gdzie kobieta siedzi na piłce, a tatuś [ojciec dziecka - red.] ją głaszcze po brzuchu. Musiałyśmy to trochę przeformułować, by wspierać kobiety, które są w Polsce bez partnerów - mówi psycholożka. - W przypadku uchodźczyń z Ukrainy na naturalny stres związany z porodem nakłada się poczucie braku bezpieczeństwa - dodaje. Dlatego szczególne znaczenie ma dla nich spotkanie z położną z Ukrainy, która jest w stanie odpowiedzieć na wszelkie ich pytania i wątpliwości w ich ojczystym języku. - To choć trochę obniża poziom lęku. Mają jej numer telefonu - podaje pani Marta.
Psycholożka zaznacza też, że stres i obawy, które pojawiają się w "wojennej" ciąży, czasami przekładają się na objawy psychosomatyczne: bóle głowy, problemy ze snem czy zawroty głowy. - Ogromnym zasobem wielu kobiet jest ich nastawienie. Mimo, że są w trudnej sytuacji to czują, że muszą iść do przodu, zadbać o siebie i o dziecko - mówi Piegat-Kaczmarczyk.
Szkoła rodzenia to również warsztaty dotyczące tego, jak niefarmakologicznie radzić sobie z bólem. - Jednocześnie niejako oprowadzamy kobiety po szpitalu, bo opowiadamy im szczegółowo, jak to wygląda - od momentu zgłoszenia się do izby przyjęć do porodówki. Tłumaczymy, co trzeba ze sobą mieć, jak powinna wyglądać wyprawka, ale mówimy też, jakie kobieta ma prawa - opowiada pani Inna.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska informował, że w polskich szpitalach - od początku wybuchu wojny - urodziło się już ponad trzy tysiące ukraińskich maluchów. Przypomniał, że dzieci z Ukrainy urodzone w Polsce, a także przebywające w naszym kraju dłużej niż trzy miesiące, są objęte obowiązkiem szczepień. - My również rozmawiamy z ciężarnymi w szkole rodzenia o szczepieniach i o tym, jakie są w tym zakresie w Polsce obowiązki - zaznacza położna z Warszawy.
- Przeszukanie u Ziobry to "Pegasus Plus". "Miało być lepiej, a nie jest"
- Zamkną popularną atrakcję w Beskidach? "Wszyscy nas zbywają"
- "Tusk byłby fujarą". Sprawa Glapińskiego nie musi skończyć się przed Trybunałem Stanu
- Burza wokół Ewy Wrzosek i jej walki o TVP. "Na to pytanie nie chce odpowiedzieć"
- Tajemniczy wpis Tuska. O kim mówi premier? "Nie wiem, czy chcę się dzielić nazwiskami"
- Abp Jędraszewski o "holokauście nienarodzonych". Oskarżenia pod adresem rządzących
- Szczecin. Konar przygniótł troje przedszkolaków. Akcja służb
- PO szuka kogoś, kto zastąpi Trzaskowskiego w ratuszu. Zaskakujące nazwiska
- Gdzie zrobić zakupy w Wielkanoc? W sobotę sklepy czynne krócej
- Inflacja w Polsce. Takich informacji nie było od dawna