Popularne technikum będzie musiało zmienić nazwę? Szkole brakuje specjalistów. "Rekordzista skończył 82 lata"

REKLAMA
Niepewna przyszłość Technikum Mechatronicznego w Warszawie. Jedna z najlepszych szkół technicznych w Polsce być może będzie musiała zmienić nazwę. Wszystko przez braki kadrowe. Szkoła ciągle szuka specjalistów od informatyki, programowania i właśnie mechatroniki. Na razie - podobnie jak inne placówki - ratuje się zastępstwami.
REKLAMA
Zobacz wideo

Kilka dni po pierwszym dzwonku szkoły nadal szukają chętnych do pracy z uczniami. W Warszawie brakuje niemal 3,6 tys. nauczycieli. To o kilkaset więcej niż jeszcze w maju. Dyrektorzy robią, co mogą, żeby dziur w planach lekcji nie było. Sytuację ratują nauczyciele pracujący ponad pełen etat i emeryci.

REKLAMA

W I Liceum Ogólnokształcącym im. Bolesława Limanowskiego na warszawskim Żoliborzu nadal brakuje informatyka, anglisty, pedagoga i pedagoga specjalnego. - Po raz pierwszy, odkąd staję przed rodzicami na początku września jako dyrektor, przyszło mi powiedzieć: "proszę państwa, nie ma wszystkich nauczycieli, część państwa dzieci będzie uczył profesor Wakat" - mówi dyrektor szkoły Andrzej Wyrozembski.

Zastępstwa na informatyce prowadzą na zmianę nauczyciele edukacji dla bezpieczeństwa czy historii. Czasem germanistka, bo akurat ma mniej zajęć czy któraś z polonistek-emerytek. Co mogą zrobić na takiej lekcji? Albo powiedzieć uczniom, żeby włączyli komputery i coś robili, albo prowadzić zajęcia ze swojego przedmiotu. - Pół biedy, jeśli to język polski, bo to kolejne zajęcia przygotowujące do matury, ale szkoda uczniów - mówi dyrektor.

"Mechatronik" bez specjalistów z mechatroniki

Stołeczne Technikum Mechatroniczne, które od lat jest na szczycie najlepszych szkół technicznych w Polsce, szuka specjalistów od informatyki, programowania i... mechatroniki. Placówka zatrudnia tylko jednego mechatronika na pełen etat. Reszta specjalistów to nauczyciele przychodzący na kilka godzin oraz emeryci, którzy stanowią znaczną część kadry.

- Rekordzista skończył 82 lata - mówi Sławomir Kasprzak, od ponad 30 lat kierujący szkołą. - Są osoby powyżej 75 lat, kilku nauczycieli zbliża się do siedemdziesiątki. Wierzę, że będą pracować jak najdłużej w tej szkole, ale to nie jest rozwiązanie - dodaje.

REKLAMA

Dyrektor boi się, że jeśli oni odejdą, sztandarowy profil - technik mechatronik - przestanie istnieć. - Jeśli nie uda się zastąpić ich młodszą kadrą, trzeba będzie się głęboko zastanowić, czy ten technik-mechatronik będzie miał rację bytu w tym technikum, w którego nazwie jest słowo "mechatroniczne" - mówi Kasprzak.

Niedawno dyrektor rozmawiał z jedynym kandydatem, który odpowiedział na ofertę pracy. Na razie jednak nic nie jest przesądzone. - W takich warunkach mówienie o wizji, o budowaniu strategii szkoły jest niemożliwe - rozkłada ręce.

Fatalna sytuacja szkół technicznych i branżowych

Technika i szkoły branżowe rzeczywiście nie mają dobrej passy. Jak mówi dyrektorka stołecznego Biura Edukacji Joanna Gospodarczyk, specjalistów brakuje i trudno ich zachęcić do pracy w szkole. - Ci cenni nauczyciele dojeżdżali do pracy również spod Warszawy. Jednak w tej chwili koszty dojazdu czy wynajmu mieszkania w stolicy tak poszybowały, że nie są oni w stanie utrzymać się za pensję nauczyciela - mówi Gospodarczyk. Z ich kwalifikacjami poza szkołą mogą liczyć na pensje nawet kilka razy wyższą.

Ratusz twierdzi, że robi, co może, żeby przyciągnąć specjalistów. To jednak zazwyczaj osoby, które przychodzą na kilka godzin do szkoły. - Są znakomitymi specjalistami w swojej dziedzinie, ale - jak mówią nam dyrektorzy - te osoby nie tworzą szkoły. Wpadają, wypadają. Nie biorą wychowawstwa, nie uczestniczą w procesie wychowawczym - zauważa Joanna Gospodarczyk.

REKLAMA

Według szefowej Biura Edukacji w tym roku w szkołach widać niepokojącą tendencję. Nauczyciele rzucają pracę z dnia na dzień, nawet już po pierwszym dzwonku. - Przerażające jest, że te decyzje podejmowane są w ostatniej chwili - mówi. - Nauczyciele wiedzą, że w tym roku w szkole już lepiej nie będzie. Przeważają kwestie finansowe - dodaje.

Braki są wszędzie, od przedszkoli po szkoły średnie, a nawet ośrodki doskonalenia nauczycieli.

To nie jest "normalny ruch kadrowy"

Tak źle jeszcze nie było - mówią zgodnie dyrektorzy. Andrzej Wyrozembski, jako doświadczony dyrektor, nie przypomina sobie takich czasów, w których nie było nikogo chętnego na stanowisko nauczyciela. - My wydzwaniamy po różnych znajomych, po nauczycielach z sąsiednich szkół i błagamy, żeby wzięli kilka godzin. To jest chore - przekonuje.

Sławomir Kasprzak zastanawia się, o jakiej rzeczywistości mówi minister Przemysław Czarnek, gdy twierdzi, że w szkołach trwa "normalny ruch kadrowy". - On nie mówi o rzeczywistości, w której ja funkcjonuję. To są dwa różne światy - przyznaje.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA
Copyright © Grupa Radiowa Agory